aosporcieaosporcieaosporcie

15 lutego 2021

Cierpliwość się kończy. Czy to koniec przygody Dariusza Żurawia z Lechem Poznań?

Dariusz Żuraw / foto: Damian Garbatowski

Lech Poznań w niedzielę znów przegrał, tym razem z Wisłą Płock po golu Luki Šušnjary. Pozycja Dariusza Żurawia staje się coraz bardziej niepewna.

Ciężko mówić o grze

Mecz w Płocku wyglądał podobnie jak poprzednie spotkania Kolejorza w tym roku. Bez zaangażowania, dobrej gry, gola i co najważniejsze bez punktów.

Na pomeczowej konferencji prasowej trener Lecha, Dariusz Żuraw postanowił przeprosić kibiców oraz stwierdził, że ciężko było nazwać grą wątpliwej jakości widowisko, które zafundował jego zespół.

- Gdybym miał powiedzieć, który zawodnik zagrał na poziomie, to tylko Mickey van der Hart. Przyczyn takiej sytuacji można szukać wiele. Wpadliśmy w dół pod koniec zeszłej rundy i do dzisiaj nie możemy niestety z niego wyjść - zaznaczył Żuraw.

Trzeba powiedzieć wprost, wszystkim znudziły się już powtarzane formułki o jednym wygranym meczu, po którym wszystko ruszy. Lech wpadł w marazm, z którego nie potrafi się wydostać od grudnia ubiegłego roku, kiedy to odniósł ostatnie zwycięstwo w meczu o stawkę. Dariusz Żuraw wypalił się jako trener Kolejorza, a jego okręt poszedł na dno.

- Jeśli chodzi o wyjście z kryzysu, zawsze wychodziłem z niego ciężką pracą i teraz też tak chcę z niego wyjść - stwierdził szkoleniowiec.

Pozostaje pytanie, jak długo jeszcze trzeba będzie czekać na efekty ciężkiej pracy w Lechu?

Lech nie zaskakuje

Największym problemem Lecha na boisku wydaje się być brak żadnego elementu zaskoczenia, planu B. Dariusz Żuraw kurczowo trzyma się jednego schematu, którego wszyscy się nauczyli. Każdy kolejny mecz wygląda łudząco podobnie do poprzedniego, a to oznacza, że brakuje przygotowania zespołu pod konkretnego rywala.

Trener Żuraw nie poprawia swojej prasy również przez swoje decyzje co do zmian w trakcie meczu. Korekty często odbywają się za późno, czy też po prostu zmiany są absurdalne. Przykładem może być stawianie Filipa Marchwińskiego wyżej w hierarchii niż Mohammada Awwada, którego w klubie już nie ma. Trzeba powiedzieć, że zmiany wykonywane przed szkoleniowca Lecha są czytelne i przed każdym meczem można w ciemno wytypować, kto i w jakiej kolejności pojawi się na boisku z ławki. Tu oczywiście dochodzi temat wąskiej kadry.

Tiba + Ramirez = Lech?

Od momentu wznowienia rozgrywek widać jak na dłoni, że bez formy są również dwa motory napędowe środka pola w Lechu, czyli Pedro Tiba i Dani Ramirez. Portugalczyk i Hiszpan przechodzą obok meczów, brakuje zaskakujących zagrań, do których przecież nas przyzwyczaili. O ile dyspozycję Ramireza można jakkolwiek tłumaczyć brakiem przygotowań z pierwszą drużyną, choć to też jest na wyrost, o tyle formy Tiby nie rozumie nikt.

Co warto zauważyć? Lech bez dobrej dyspozycji Tiby i Ramireza nie potrafi tworzyć składnych akcji bramkowych środkiem pola, przez co musi uciekać się do gry skrzydłami. A tam wcale nie jest lepiej, gdyż wrzutki z boku boiska z reguły nie kończą się strzałem i przypominają bicie głową w mur.

Brak ambicji?

Po meczu Pucharu Polski z Radomiakiem Dariusz Żuraw potwierdził, że na konferencjach prasowych brakuje w jego wypowiedziach konkretów. Trzeba się jednak zastanowić, czy nie brakuje również ambicji.

- Chcemy awansować do finału - powiedział po meczu trener Lecha.

Pozostaje więc pytanie, dlaczego tylko do finału? W Poznaniu ze świecą szukać kogoś, kto zadowoli się jedynie udziałem w finale Pucharu Polski, który wydaje się być jedyną szansą na uratowanie tego sezonu przez Lecha. Powinno liczyć się na zwycięstwo, bo takie stawianie sprawy powoduje, że Kolejorz sam stawia się w roli ligowego przeciętniaka, który może za jakiś czas znowu namiesza. Ale tylko może.

Ryba psuje się od głowy

Największym problemem Lecha wydaje się jednak być nie sam trener, a ci, którzy zarządzają klubem z Poznania. Kolejorz przestał być klubem, który co roku walczy do upadłego o mistrzostwo Polski. Trzeba zauważyć, że to nie ciągnie się od wczoraj, od tygodnia czy nawet od zeszłego sezonu. Problem trwa od dłuższego czasu.

W Lechu potrzeba gruntownych zmian. O ile nie powinno czepiać się Piotra Rutkowskiego jako właściciela, o tyle można mieć zastrzeżenia do niego i prezesa Klimczaka jako osób zarządzających klubem pod kątem sportowym. Można postawić tezę, że Lech to jedynie maszynka do zarabiania pieniędzy. W klubie brakuje zrozumienia dla sytuacji, w której zdobywane trofea przekładałyby się na jeszcze większe przychody. W zarządzie Kolejorza brakuje większej ilości osób, które na piłce zjadły zęby.

Czy to koniec przygody Żurawia w Lechu?

Dariusz Żuraw najpewniej pozostanie trenerem Lecha nawet po porażce zespołu w Płocku. Ba, jak informuje Radosław Nawrot z Interii, Żuraw miał pozostać na stanowisku nawet gdyby Kolejorz odpadł z Pucharu Polski. To kolejny kredyt zaufania otrzymana przez szkoleniowca od zarządu klubu. Cierpliwość jednak się kończy i kolejnej szansy może nie być.

Lech po meczu w Płocku zajmuje odległe, 11. miejsce w ligowej tabeli, a przed szansą wyprzedzenia Kolejorza stoją Warta oraz, choć w nieco dalszej perspektywie, mająca w zanadrzu zaległy mecz Stal Mielec. Nad Stalą Lech ma pięć punktów przewagi, co sprawia, że w Poznaniu będzie się toczyć gra o utrzymanie w Ekstraklasie… Utrzymanie zespołu, który jesienią przebojem wdarł się do Ligi Europy. Quo vadis, Lechu?

Dominik Stachowiak
@D__Stachowiak
📷 Damian Garbatowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz