Napoleon Bonaparte był
wielkim dowódcą, doszedł na sam szczyt, mimo że wywodził się z
chłopskiej rodziny. W tym artykule chciałbym zaakcentować
podobieństwo do... Josepa Guardioli.
Nikt nie mógł się równać z jego geniuszem taktycznym, podbił prawie całą Europę, ale w końcu przegrał z defensywną taktyką i własną ambicją. Do dziś niektórzy go podziwiają, inni nienawidzą. Bonaparte zaczął jako
prosty chłopak, ale w Szkole Oficerskiej szybko doszedł wysoko,
osiągając stopień generała. Podobnie z Pepem: syn murarza jako
trzynastolatek trafił do La Masii, po czym został swoistym
generałem Barcelony Cruyffa, z którą pomagał w utrzymaniu władzy dyrektoriatowi Nuñeza.
Analogicznie Napoleon: uratował władzę dyrektorów podczas
powstania przeciwko rewolucji. Jednak później miał duży udział w
obaleniu ich władzy. Z kolei Katalończyk był zwolennikiem Elefant
Blau, formacji Laporty.
Tutaj
pojawia się pewna różnica, ponieważ Guardiola odsunął się od
futbolu, z kolei Francuz od razu objął najwyższą władzę w
państwie. Pep wrócił do futbolu w 2007, a rok później został
trenerem pierwszej drużyny. Tutaj zaczyna się prawdziwe
podobieństwo. Obaj przeprowadzili absolutną rewolucję w podejściu
podwładnych do swoich obowiązków. Sprzedaż Luizjany Stanom
Zjednoczonym przez Napoleona a odejście m.in. Ronaldinho, Edmilsona,
Deco czy Zambrotty miały podobne powody i skutki. Obaj rozpoczęli
też kampanie mające na celu podbicie Europy. Bitwy pod Ulm i
Austerlitz możemy porównać do zwycięstwa na Bernabéu 6:2 i w Rzymie w finale Ligi Mistrzów. Potem, w
przeciwieństwie do Korsykanina, Guardiola przegrał jedną ze swoich bitew, przeciwko Interowi.
Nastąpił sezon
2010/11. Rozgromienie Prusów pod Jeną i Auerstedt było sukcesem
porównywalnym do La Manity na Camp Nou. Następnie bitwa pod
Frydlandem, czyli kolejne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Po pokoju w
Tylży Napoleon cofnął się do kraju, ale niedługo później
powrócił. Bitwy pod Smoleńskiem i, przede wszystkim, Borodino nie
były już tak jednoznaczne. Jest to bardzo bliskoznaczne z dwumeczem
z Realem w Pucharze Króla: było widać, że przeciwnicy potrafią
poważnie zagrozić niepokonanej armii. I wtedy zaczęły się
problemy. Gdy dochodzimy do bitwy pod Lipskiem, przeciwko koalicji
wielu krajów europejskich, warto sobie przypomnieć, że porażki z
Realem i Chelsea, przekreślające szanse na ligę i LM, zostały
rozegrane na przełomie tygodnia. Wtedy Guardiola odszedł na urlop,
co ciężko nie porównać do zesłania na Elbę. Niedługo obaj
powrócili, w przypadku Napoleona nazwano to lotem orła.
Zaczęli zbierać nowe armie, chcąc powrócić do czasów
świetności. Obie przygody to sromotna klęska, bitwą pod Waterloo
i 0:5 z Realem.
Pozostała
jednak jedna różnica: Guardiola dostał kolejną szansę, w
przeciwieństwie do cesarza Francuzów. Może w niedługim czasie uda
mu się osiągnąć jakieś sukcesy i uciec od tego porównania.
Autor: Zbigniew Jankiewicz | zbig.jankiewicz@gmail.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz