aosporcieaosporcieaosporcie

18 czerwca 2018

Grupa H: Znajdź różnice [#Młundialjeiro]

Chociaż mundial się dopiero rozpoczyna, a cykl #Młundialjeiro będzie trwać dalej, to dzisiaj czas na już ostatnią odsłonę naszych grupowych zapowiedzi. Na sam deser będzie więc o muzyce popularnej, robieniu porządków według najlepszych wzorców, moich ulubionych twórcach literackich i filmowych oraz monotonicznemu hejtowi. Czas na zapowiedź tak bliskiej nam grupy H!

Papierowy faworyt
Kolumbijczycy, podobnie jak Argentyna i Peru, awans zapewnili sobie dopiero w ostatniej kolejce. Trzecia, po Brazylii i Argentynie, najlepsza obrona, ze średnią nieznacznie ponad 1, ale dopiero szósty atak (1,17). Nie wyróżnili się chyba niczym, może ewentualnie bardzo złą końcówką, kiedy w czterech ostatnich meczach zdobyli zaledwie trzy punkty. Śmiałem się z Francuzów, że są nierówni, ale przy Kolumbii są regularni jak George R.R. Martin czy Tarantino w uśmiercaniu bohaterów swoich historii. Kolumbijczycy potrafią zremisować z Brazylią, nie będąc od niej gorsi, żeby potem zostać zdominowani przez Koreę Południową albo zbić Francję, z 0:2 robiąc 3:2, żeby CZTERY dni później w podobnym składzie nie potrafić wbić gola Australii. Kreuje się ich na bezkonkurencyjnych w naszej grupie, ale ich chimeryczność sprawia, że można mieć potężne wątpliwości. Jako chyba jedyni zdecydowali się zagrać tylko jeden sparing przed turniejem, po czym zrobili sobie prawie trzytygodniowe wakacje. Poszedł on nie bardzo po ich myśli, o ile Egipt miał piłkę od święta, to z 17 strzałów Latynosów celne były dwa, i kolejny raz skończyło się 0:0. 

Na ławce stabilizacja w pełni, José Néstor Pekerman siedzi na stołku szósty rok, i chyba tyle też czasu ustawia się w 4-2-3-1. Ospina między słupkami, przed nim raczej stała ekipa złożona z Ariasa, Davinsona Sancheza, Czygriego Yerrego Miny i Fabry. Dwaj pivoci to już starsi i doświadczeni Aguilar i Sanchez. Atakująca czwórka to z kolei ich zdecydowanie największy atut: Jan Kwadrat, wybaczcie, nie mogę z tego nazwiska, Cuadrado, James, Muriel, Falcao. Widząc taki atak aż nie sposób się nie przerazić, chociaż z jakiegoś powodu mają potężny problem ze skutecznością. Środek trzyma poziom, obrona mniej więcej też, Ospina za bardzo nie odstaje, chociaż kolejny sezon na ławce Arsenalu na pewno nie pomaga w utrzymaniu równej dyspozycji. 

Lubią szybki atak i nagłe przerzuty do przodu, nie trzymają posiadania za wszelką cenę, chyba że grają z rywalem wybitnie antypiłkarskim jak Egipt. Nie lubią z kolei, jak rywal gra w taki sam sposób i większość ich bramek pada właśnie w momencie, kiedy nie są przygotowani i poukładani w obronie. Stwarzają pokaźne zagrożenie przy stałych fragmentach i w ogóle jakichkolwiek dośrodkowaniach. Bezdyskusyjni faworyci do wygrania grupy, ale poukładana w obronie i szybko atakująca ekipa może mieć szanse na zrobienie im camisa negra y una pena que duele. Przy czym ja tylko powiem, że w polskiej drużynie jest jeden taki, na którego mówią turbo. I dodam, że też w to nie wierzę.

Powtórka z Ukrainy?
Japonia to kolejna drużyna z Azji i tu właściwie mógłbym skończyć cały opis. Ostatni mecz wygrali 6 października, strzelając w 87. minucie zwycięskiego gola z Nową Zelandią. Od tego czasu nie potrafili pokonać nawet Haiti czy Mali. Indywidualnie wyglądają świetnie, z sześcioma graczami Bundesligi, dwoma z Premier League, Ligue 1 i La Liga, plus Nagatomo z Galatasaray, ale w jakiś sposób nie potrafią przekuć tego na wyniki. Chociaż trzeba też przyznać, że Halihodzić starał się eksperymentować ze składem, przykładowo Kagawa ostatni raz wyszedł w pierwszym składzie właśnie we wspomnianym meczu z Nową Zelandią. Z drugiej strony, nowy selekcjoner, najmłodziej wyglądający 63-latek na świecie Akira Nishino (wcześniej trzy lata bez pracy) zabrał się za sprzątanie i włączył tryb TKM z takim zapałem, że w sparingu z Ghaną zagrali, no zgadnijcie jaką taktyką. Wiem, że to brzmi jak żart, ale tak. Kolejna drużyna, którą zaczynam hejtować za fatalną postawę w sparingach też okazuje się romansować z trzema stoperami, chociaż to raczej był jednorazowy wybryk. 

To, co najbardziej podoba mi się w ich reprezentacji, to fakt że nazwisko każdego zawodnika brzmi jak nazwa firmy produkującej sprzęt high-tech. W bramce zagra Kawashima, po prawej stronie Sakai, po lewej Nagatomo. Środek dla Yoshidy i raczej Makino. Jeżeli powtórzą 3-4-2-1, to do tej dwójki dokooptowany zostanie Shoji. W pomocy kapitan Hasebe i prawdopodobnie Kagawa lub Yamaguchi, jeżeli ten drugi, to rozgrywający Borussii wskoczy linię wyżej. Lewa strona dla Usamiego, na mediapuncie Honda, prawa dla Inuiego lub Haraguchiego. W 3-4-2-1 ten ostatni usiądzie na ławce, niewykluczone jest też zrobienie linii z Hondy i Kagawy. W ataku teoretycznie największe doświadczenie ma Okazaki, ale w ostatnich spotkaniach wychodził tam Osako. 

Atakują dynamicznie, szukają szybkiego rozwiązania i to może się podobać. Są kreatywni, Belgia i Szwajcaria miały niewiele więcej strzałów od nich, a Ukraina wyraźnie mniej. Fajnie znajdują wolne przestrzenie, ale wykorzystywanie sytuacji leży i nawet nie kwiczy, raczej drze się maniakalnie jak zarzynana owca. Pomysł na grę polega przede wszystkim na wstrzeliwaniu piłki w pole karne, gdzie atakujący starają się uwolnić spod krycia. Obrona z kolei jest stabilna i niezawodna jak finanse polskich biur podróży. O ile w eliminacjach, gdzie ich największym rywalem była Arabia Saudyjska, udało im się osiągnąć najlepszy wynik, schodząc ze średnią poniżej 1, to ostatnie sparingi nie pozostawiają złudzeń, po dwie bramki stracone z Ukrainą, Ghaną i Szwajcarią. Ostatnie czyste konto w sierpniu, z Australią. Jeżeli na dniach poprawią skuteczność, to będą kandydatami do wyjścia z grupy. Jako że w to nie wierzę, raczej zdziwią mnie zdobyte przez nich punkty. Co nie może automatycznie oznaczać, że Polska przejdzie ich bez problemu - to spotkanie może przypominać naszą potyczkę z Ukrainą na Euro 2016, gdzie bombardowaliśmy się nawzajem, a skończyło się ledwo 1:0.

Jeźdźcy bez głowy
Senegal z kolei do sparingu z Chorwacją nie przegrał meczu w regulaminowym czasie gry nie wiem od jak dawna, bo historia Flashscore sięga zaledwie do 2016. To już o czymś świadczy. Z drugiej strony w tym roku zremisowali trzy sparingi: jeden ich przeciwnik zremisował niedawno na wyjeździe z Francją, drugi wbił trzy gole Belgii, trzeci nie dał się pokonać Korei Południowej Teraz brzmi to fajnie. Ale w rzeczywistości to Luksemburg, Bośnia i Hercegowina oraz Uzbekistan. Nie grali w bardzo rezerwowym składzie, z Luksemburgiem brakowało de facto tylko Mané. Eliminacje przeszli za to solidnie, cztery zwycięstwa i dwa remisy z Burkiną Faso. Średnia straconych goli 0,5, w ataku niewiele ponad 1,5. Patrząc na to, że dwaj ich pozostali rywale to Wyspy Zielonego Przylądka i RPA, to wygląda to w najlepszym razie przyzwoicie. 

Trenujący ich od trzech lat Aliou Cissé lubi poeksperymentować, wobec czego nie da się przewidzieć ich formacji. W tym roku wychodzili kolejno w 4-4-2, 3-4-1-2 i 4-2-3-1. Najczęściej posługują się pierwszą i trzecią. Między słupkami N’Diaye lub Diallo, na prawej obronie Gassama, w środku Koulibaly i Kouyaté, po lewej Ciss. W środku Gueye i N’Diaye, dalej opcji jest multum. Z Bośnią, w ostatnim meczu z Mané, gwiazda Liverpoolu wystąpiła jako mediapunta, ale może też zagrać na dowolnym skrzydle. Na pozostałe miejsca kandydatami są Balde Keita, Sarr, M’Baye Niang, w ataku z kolei dostępni są Diouf, Konaté i Sow. 

Kiedy mają piłkę - mają problem. Dużo lepiej czują się, kiedy inicjatywę ma przeciwnik, czego najlepiej dowodzą wygrana z RPA na wyjeździe z 38% posiadania, solidna gra z Chorwacją z 35%, i remis z Luksemburgiem z 58%. Ich przód może zrobić z odbytu Las Teutoburski każdemu niegotowemu przeciwnikowi, chyba że ten postanowi się okopać. Może jak raz nadmiar środkowych obrońców nam się przyda. Jak wszystkie zespoły z naszej grupy lubią szybki atak, dwa, trzy podania i jest niebezpiecznie. Z drugiej strony ich obrona robi czasem takie aberracje, że nie wyobrażam sobie, żeby zachowali czyste konto w jakimkolwiek meczu. Może ze skutecznością Japończyków się uda, ale nawet w to wątpię.

Orły Nawałki
Nasza drużyna polska drużyna też bez większych kłopotów przeszła eliminacje, tracąc punkty zaledwie trzy razy i wbijając każdemu z rywali przynajmniej trzy gole. Mimo braku typowych cieci do ogrywania, jak San Marino czy Andora, zrobiliśmy średnią 2,8 strzelonych bramek. Z drugiej strony zbliżenie się do średniej 1,5 pod względem straconych nie wygląda dobrze, nie wiem, czy ktoś na tym turnieju przywozi tak zły współczynnik. Być może dlatego pojawił się pomysł wycofania prawoskrzydłowego i zastąpienia go dodatkowym stoperem. Od tej zmiany obronie idzie nieznacznie lepiej, średnia 1. Z kolei pierwszą bramkę w tym ustawieniu wbiliśmy w czwartym sparingu. Czwartym. Ale tendencja zwyżkowa, jakby nie patrzeć. 

Polska ruszy do boju by wygrać mecz zagra w 4-4-1-1, 4-4-2 lub 5-3-2. W bramce powinien stanąć Wojciech Szczęsny, sadystyczne posunięcie wobec zagranicznych komentatorów, dalej od prawej Łukasz Piszczek, Michał Pazdan, Jan Bednarek i Maciej Rybus (przy 5-3-2 pojawi się jeszcze Thiago Cionek). Ostatnie ustawienie wybitnie nam nie leży, w myśl powiedzenia o sześciu kucharkach zdarza się, że stoperzy dublują swoje pozycje i powodują chaos, a by poprzeć tę opinię, wystarczy zobaczyć gola straconego z Meksykiem czy wyrównanie dla Korei Południowej w marcowym sparingu na Stadionie Śląskim. Trzeba jednak przyznać, że problemy z kontrolą mamy również w 4-4-2: z Chile chyba dwa razy zdarzyło się, że Pazdan przejął piłkę we własnym polu karnym, żeby oddać ją rywalowi. Środek pola dla Grzegorza Krychowiaka i Piotra Zielińskiego, po lewej Kamil Grosicki, na prawej powracający do formy Jakub Błaszczykowski, a z przodu Arkadiusz Milik i orzeł polski Robert Lewandowski. Możliwa jest wymiana Milika na Karola Linettego i wtedy Zieliński zagra przed linią pomocy. 

Prawo Van Gaala wypełniamy trochę na słowo honoru, umiejętności rozegrania i podejmowania niekonwencjonalnych decyzji przez Grosickiego, Krychowiaka czy Milika na tle kadry nie wyglądają najgorzej, ale patrząc na rywali może być z tym słabo. Muszę jednak powiedzieć, że każdy z naszych grupowych przeciwników wydawał mi się przynajmniej trochę mocniejszy, dopóki nie zacząłem o nich czytać. Z każdym z nich można wygrać, oddając inicjatywę i nie pozwalać na zagrania za obrońców, choć przydałoby się też wyłączyć z gry Mané i Jamesa. Ze stwarzaniem okazji nie mamy kłopotów, można za to poprawić wykończenie. Z Urugwajem uderzaliśmy 15 razy, tylko trzy razy celnie, z Meksykiem 11 (cztery), z Nigerią 12 (sześć) i nie trafiliśmy ani razu do siatki. Wiem, Krychowiak strzelił gola Nigerii, ale do siatki jakby nie patrzeć nie trafił. Z Koreą już była w tym aspekcie poprawa, 11 uderzeń, pięć w bramkę, trzy do bramki i oby tak dalej. Dobrą wiadomością jest, że wszyscy nasi rywale bronią stosunkowo radośnie, co z naszymi umiejętnościami indywidualnymi w ofensywie jest fantastyczną wiadomością. Bardzo złą jest natomiast, że nie umiemy bronić, a cała trójka jest potwornie groźna pod względem tworzenia sobie sytuacji. Niezależnie, czy zespoły podejmą walkę cios za cios, czy może któryś spróbuje zagrać ostrożniej - nudno nie będzie.

Przewidywana kolejność:
1. Kolumbia
2. Polska
3. Senegal
4. Japonia

Warto już teraz też zająć się lekturą pozostałych opublikowanych już tekstów Zbyszka:
Zbigniew Jankiewicz

0 komentarze:

Prześlij komentarz