Kumpel z drużyny Nickiego Bille Nielsena, który wzrostem i posturą przypomina nieco Sisiego. Nie jest to najlepsze przedstawienie Manolisa Siopisa - zawodnika, którym rzekomo mocno jest zainteresowany Lech Poznań. Defensywny pomocnik ma trafić na Bułgarską, by stanowić realną konkurencję dla Łukasza Trałki oraz Macieja Gajosa.
Tak naprawdę przyszłość drugiego z etatowych środkowych pomocników Kolejorza w ostatnich latach jest dość niepewna. Umowy obu z wyżej wymienionych graczy wygasają wraz z końcem przyszłego sezonu. I o ile w przypadku byłego kapitana Dumy Wielkopolski to sprawa całkiem logiczna - szczególnie, że w lutym przedłużył on swoją wcześniejszą umowę, o tyle w przypadku obecnego posiadacza opaski kapitańskiej sytuacja wygląda nieco inaczej. Z okolic Bułgarskiej dochodzą głosy, że Gajowy mocno zastanawia się nad swoją przyszłością i póki co nie zamierza jeszcze siadać do rozmów w sprawie nowego kontraktu.
Pomijając wszystko, Lech potrzebuje jednak nowego zawodnika do środka pola. Po tym, jak zimą Kolejorza opuścił Abdul Aziz Tetteh, władze klubu nie sprowadziły żadnego piłkarza, który mógłby zastąpić Ghańczyka w pierwszym składzie. Z wypożyczenia do norweskiego Haugesund ściągnięto jedynie Jakuba Serafina, który wiosną dostał szansę jedynie w III-ligowych rezerwach i wiele wskazuje na to, że latem pożegna się z Bułgarską.
Manolis Sopis to jednak nie jest taki kabanos, jak przedstawiłem go w pierwszym zdaniu tego tekstu. 24-latek ma za sobą występy w niemal wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Grecji. Miniony sezon wychowanek Olympiakosu rozpoczął jeszcze w drużynie ze Stadionu im. Jeorjosa Karaiskakisa, ale w sierpniu mistrzowie kraju zdecydowali się go wypożyczyć do Panioniosu. W barwach tego zespołu udało mu się łącznie rozegrać 17 meczów w tamtejszej Superleague, w których zanotował jedną asystę. Te statystyki z pewnością nie powalają, ale przecież to nie jest główny aspekt do rozliczeń akurat na tej pozycji.
Problemem mogą być nieco słabsze warunki fizyczne Greka. Zaledwie 171 centymetrów wzrostu od razu przywołują na myśl Sisiego, który za kadencji trenera Jana Urbana okazał się jednym z największych niewypałów transferowych Lecha w ostatnich latach. Manolis nie jest też piłkarzem ze stali - tylko w minionym sezonie stracił przez kontuzje blisko dziesięć spotkań.
Jeśli jednak na krajowym podwórku jakiegoś piłkarza decyduje się ściągnąć do siebie Olympiakos, to należy wierzyć, że nie jest to żaden ogórek i jeżeli rzeczywiście trafi do Lecha, to zdoła pokazać pełnię swoich możliwości. W tym momencie pytanie brzmi jednak, na jakiej zasadzie Kolejorz zdecyduje się ściągnąć go do siebie. Jego kontrakt z Thrylos wygasa bowiem dopiero w 2020 roku.
Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz