aosporcieaosporcieaosporcie

11 czerwca 2018

Wietrzenie skrzydeł


Szymon Pawłowski jeszcze na początku sezonu 2016/2017 bywał w niektórych meczach kapitanem Lecha Poznań. W tym samym czasie u Jana Urbana Dariusz Formella coraz pewniej wkraczał do pierwszego składu Kolejorza. Teraz obaj na Bułgarską wracają z wypożyczeń i... mają sobie szukać nowych zespołów.

Wychowanek Pomorzanina Sławoborze dla Lecha rozegrał grubo ponad sto meczów w Ekstraklasie. Pozycja popularnego Szymka była w szatni Dumy Wielkopolski mocna do momentu pojawienia się w niej Nenada Bjelicy. Chociaż Chorwat początkowo stawiał na niego, to z czasem stracił cierpliwość do byłego reprezentanta Polski. Ówczesny szkoleniowiec poznaniaków narzekał, że Pawłowski nie haruje na treningach na tyle, by dostać od niego kolejne szanse.

Wszystko to zbiegło się z kontuzjami, które od dłuższego czasu były dla skrzydłowego prawdziwym przekleństwem. To też problemy zdrowotne przeszkodziły mu w transferze zeszłego lata. Miał on wówczas definitywnie opuścić Lecha i podpisać kontrakt z Pogonią Szczecin prowadzoną wtedy przez... Macieja Skorżę. Ten doskonale znał Pawłowskiego z mistrzowskiego sezonu Kolejorza, kiedy pomocnik notował w Ekstraklasie świetne liczby - w 2014/15 zanotował niemal double-double, strzelając dziewięć goli i dokładając dziesięć asyst.

Bjelica nie widział jednak miejsca dla Polaka w składzie, więc ostatecznie ten jednak z Bułgarską się rozstał. Ostatniego dnia sierpnia 2017 Bruk-Bet Termalica Nieciecza ogłosił wypożyczenie zawodnika do końca sezonu. Pawłowski miał w małopolskim klubie odzyskać formę, która mogłaby zaowocować jego ewentualnym powrotem do Lecha. Chociaż to zapewne nie byłoby możliwe, gdyby w Poznaniu pozostał Chorwat.


Jak dobrze wiemy, Bjelicy przy Bułgarskiej już dawno nie ma, podobnie zresztą jak i Bruk-Betu w Ekstraklasie. Pawłowski był na tle całej tej niecieczańskiej degrengolady naprawdę w miarę wyróżniającą się postacią, trzy gole i cztery asysty to zdecydowanie nie jest wynik rewelacyjny, ale z pewnością taki, który może mu dać nadzieję na angaż w zespole z Ekstraklasy.

To też najprawdopodobniej będzie teraz jego głównym celem. Chociaż jeszcze w grudniu mówił w rozmowie z Bartkiem Ignacikiem w ramach Turbokozaka, że jego największym marzeniem jest powrót do Lecha i ponowna gra przy Bułgarskiej, teraz wydaje się, że do Poznania skrzydłowy jeśli już zawita, to jako zawodnik gości. Ivan Djurdjević, którego koniec kariery zbiegł się z przyjściem do stolicy Wielkopolski Pawłowskiego, nie widzi go bowiem w swoich planach.


Podobnie rzecz się ma zresztą z innym skrzydłowym, któremu Lech zawdzięcza jednak znacznie mniej. Wydaje się, że Dariusz Formella to zawodnik o niełatwym charakterze, który jednak przez wiele sezonów był traktowany w Poznaniu jako wielki talent i szansa na kolejne miliony z ewentualnego transferu. 

Djurdjević akurat z byłym młodzieżowym reprezentantem Polski miał okazję spotkać się w szatni, kiedy ten jako nastolatek trafił zimą 2013 do Lecha z Arki Gdynia. Chociaż w tamtym sezonie nie udało mu się jeszcze zadebiutować w Kolejorzu, to zrobił to kilka miesięcy później. Najpierw w sierpniu dostał szansę od Mariusza Rumaka w Pucharze Polski, w listopadzie zanotował epizod w Ekstraklasie. 11 meczów w lidze w sezonie 2013/2014, 28 (3 gole i 2 asysty) w mistrzowskim 14/15 i 19 (gol i asysta) w 15/16. Widać było, że nazywany przez niektórych Formellinho zawodnik potencjał gdzieś ma, ale kompletnie nie potrafił tego przy Bułgarskiej pokazać w stu procentach.


Po przyjściu Bjelicy w Lechu nie grał już niemal wcale. Wiosną zeszłego roku spędził w swoim macierzystym klubie, czyli Arce. Chociaż zdołał wówczas zanotować całkiem niezłe liczby (3 gole i 4 asysty), a dodatkowo pośrednio przyczynił się do przegranej Kolejorza w finale Pucharu Polski i wydawało się, że dostanie od Chorwata szansę, tak się jednak nie stało.

Najpierw przyszła kłótnia z kibicami Arki, później ponowne odrzucenie przez Bjelicę. Już wtedy jego losy mogły się potoczyć podobnie jak Pawłowskiego. Młodszemu skrzydłowemu Lecha w przeciwieństwie do Szymka udało się jednak trafić do owej Pogoni. U Skorży grał sporo, zdołał nawet wywalić Lecha z Pucharu Polski, notując dwie asysty w meczu 1/16 finału.

Później jednak w Szczecinie ze względu na fatalne wyniki w lidze zmienił się szkoleniowiec i zimą Formella musiał z Pomorza uciekać. Tym razem nie udało się już zakotwiczyć w Ekstraklasie, trzeba było zejść poziom niżej i spróbować w Rakowie Częstochowa. W I lidze wiosną zdarzało mu się grać na pozycji środkowego napastnika, ale ogółem trzy gole w 13 meczach na kolana nie rzucają.

W Poznaniu do Formelli cierpliwość już dawno stracono, a w tym momencie klub najchętniej by się ze stolicy Wielkopolski pozbył. Pytanie tylko, kto zechce takiego niewątpliwie utalentowanego, ale nieco zbyt charakternego w pewnych momentach piłkarza? Być może któryś z beniaminków?

Tak czy inaczej, Lech swoją kolejną w ostatnich latach rewolucję postanowił rozpocząć od skrzydeł. W Kolejorzu nie ma już Mario Situma, teraz na wylocie jest wspomniana wyżej dwójka, a w Skandynawii trwają też poszukiwania nowego klubu dla Niklasa Barkrotha. Wietrzenie szatni, a w tym przypadku właśnie skrzydeł trwa więc w najlepsze.


Piotrek Przyborowski
📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz