aosporcieaosporcieaosporcie

21 lipca 2018

Od amatora do egzekutora. João Amaral w Lechu Poznań


Kiedy ktoś jeszcze chwilę temu powiedział mi, że Lech Poznań pobije swój transferowy rekord, kupując piłkarza, który jeszcze dwa lata temu grał na obrzeżach poważnej piłki, pewnie puknąłbym się w czoło. Tymczasem João Amaral podpisał właśnie czteroletni kontrakt z Kolejorzem i stał się najdroższym piłkarzem w historii klubu.

Jeździec znikąd 
14 goli i cztery asysty w dwa sezony w portugalskiej Primeira Lidze to nie są jakieś wybitne statystyki. Na Amarala trzeba jednak spojrzeć przez pryzmat kilku faktów. Po pierwsze, Vitória to nie jest drużyna strzelająca na potęgę (w sezonie 17/18 było to 39 goli, w 16/17 zaledwie 30). Po drugie, Amaral to cofnięty napastnik, który w teorii miał tylko wspomagać w dwóch ostatnich lata dużo bardziej doświadczonego Edinho. I tak w istocie było - od nowego zawodnika Lecha w minionych rozgrywkach lepsi w jego byłej już drużynie byli właśnie wspomniany 36-letni Edinho oraz Gonçalo Paciência. Ten drugi przed chwilą trafił za trzy miliony euro do Eintrachtu Frankfurt.

Z jednej strony, mogłoby się wydawać, że Lech ściąga poniekąd kota w worku. Amaral przed tym, jak ściągnął go do siebie klub z Setúbal występował w prowincjonalnych drużynach takich jak Pedras Rubras czy Oliveirense. I chociaż nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym w Portugalii nie strzelał na potęgę, to ostatecznie sięgnął po niego przedstawiciel z Primeira Ligi. A tego lata na sprowadzenie go do siebie zdecydowała się nawet sama Benfica! 

Na walizkach
Nie są do końca znane okoliczności jego nagłego rozstania z Orłami. Trener Rui Vitória najpierw nie zabrał go jednak na obóz to Anglii, a później postanowił po niecałym miesiącu podziękować mu za współpracę. W Portugalii krążą pogłoski, że to kolejne machlojki w wykonaniu któregoś z klubów wielkiej trójki. Chociaż branżowe media podają, że Vitória na swoim zawodniku zarobiła od Benfiki 600 tysięcy euro, w Internecie można znaleźć też informację o kwocie dwukrotnie niższej.

Tak czy inaczej, Lech Poznań ściągając Amarala do stolicy Wielkopolski, pobił swój własny rekord transferowy. Ten od zimy 2011 należał do Rafała Murawskiego, a tego lata wyrównał go Pedo Tiba. Za obu Kolejorz zapłacił po milionie euro. Za nowego napastnika Duma Wielkopolski musiała wyłożyć około półtora miliona euro. Zawodnik związał się z klubem czteroletnim kontraktem.


- To zawodnik, który bardzo dobrze czuje się na boisku jako drugi napastnik, ale też świetnie sprawdzi się w ustawieniu z trzema ofensywnymi piłkarzami. Ma dobry start do piłki, potrafi wykończyć akcję z lewej i prawej nogi, również z dystansu. Często zmienia pozycję, szuka gry, wychodzi na wolne pole. Moim zdaniem João ma potencjał i odpowiednie cechy piłkarza, który może zostać ulubieńcem kibiców - komentował w rozmowie z klubową stroną skaut Lecha Poznań, Andrzej Juskowiak

→ Lech w bardzo ciekawy sposób postanowił ogłosić testy swojego nowego zawodnika. Zarówno na stronie internetowej Portu Lotniczego Ławica oraz tablicach na samym lotnisku pojawiło się imię i nazwisko nowego gracza Dumy Wielkopolski | foto: Port Lotniczy Ławica

Koniec ze Skandynawią
Lech zmienił kierunek i teraz coraz uważniej przygląda się Półwyspowi Iberyjskiemu. Nic dziwnego, skoro przez lata grał tam trener Ivan Djurdjević, a jego skautem jest wspominany Juskowiak, który przecież z Kolejorza w 1992 roku trafił właśnie do lizbońskiego Sportingu. Wydaje się więc, że mając takich ludzi na pokładzie, Lechowi o wiele bardziej opłaca się spoglądać na tamtejsze rozgrywki, niż brać kolejnych piłkarzy np. ze Skandynawii.

Amaral to zawodnik, który przede wszystkim jednak pasuje do ustawienia 1-3-5-2, który forsuje przy Bułgarskiej trener Djurdjević. Chociaż jest prawonożny, może uderzyć też z lewej. W dodatku mimo niezbyt okazałego wzrostu (zaledwie 172 centymetry), w ubiegłych dwóch latach zdarzyło mu się też trafić do siatki głową. Wydaje się ciekawym partnerem do gry w ataku dla Christiana Gytkjaera. A to właśnie kogoś takiego zabrakło w Kolejorzu w końcówce minionego sezonu.


Piotrek Przyborowski
📷 lechpoznan.pl/fot. Marcin Rajczak

0 komentarze:

Prześlij komentarz