aosporcieaosporcieaosporcie

26 lipca 2018

Byle do trzeciej rundy

Dziś Lech Poznań kolejny raz zagra mecz eliminacji Ligi Europy w zachodniej Azji. Rywalem będzie Szachtior Soligorsk, drużyna z zapomnianego przez Boga i ludzi miasta w zapomnianym przez Boga i ludzi kraju. Z drugiej strony, po zeszłotygodniowej wycieczce do Armenii nikt chyba nie ośmieli się zlekceważyć przeciwnika. Początek spotkania o 19:30 polskiego czasu.

Lech pierwszy raz od dawna (a może w historii) podchodzi do pucharów wzmocniony milionowymi transferami, co jest elementem nowej strategii klubu, polegającej na głaskaniu kibiców tak, żeby uprzejmie raczyli nie rozpier*alać już stadionu. Do tego udało się obejść bez utraty najważniejszych zawodników, bo nikt poważny chyba nie nazwałby Bärkrotha istotnym. Być może zadebiutuje nowy rekordzista pod względem wydanych pieniędzy, Amaral z Benfiki. Nikt nie obrazi się, jeżeli wkroczy do pierwszej drużyny tak, jak zrobił to inny obraźliwie drogi nabytek, Tiba, którego debiutancką bramkę dającą zwycięstwo w Płocku widział już chyba każdy. 

Inną sprawą jest fakt, że pod wodzą poznańskiego Zinedine’a Zidane’a Ivana Djurdjevicia poznaniacy radzą sobie póki co opornie. Gandzacośtam nie powinno stanowić dla takiej drużyny najmniejszego problemu choćby i z jet lagiem, na kacu i chorobą wirusową (° ͜ʖ ͡°), a jednak bramkę dającą awans udało się wyszarpać dopiero w ostatniej minucie. Trzeba też pamiętać, że podobnym faworytem jak Lech dzisiaj wydawała się przedwczoraj Legia, po czym mogła dziękować losowi, że popłuczyny z ligi słowackiej wracają za Tatry tylko z dwiema bramkami zaliczki. Apropos Legii, możemy w ostatnim czasie zauważyć niepokojący trend przechodzenia na 3-5-2. Naprawdę staram się to pojąć, ale im dłużej próbuję, tym bardziej nie mogę uciec od porównywania tego z obecnym swego czasu w internecie trendem na wpier*alanie kapsułek do prania. Z największych drużyn w Europie taki styl preferuje chyba tylko Juventus, który skupuje zawodników pod tę formację i nie zmienia jej latami. Na mundialu było mnóstwo takich drużyn, które za wyjątkiem Belgii rozczarowały sromotnie, z naszymi Orłami na czele. Przykład Legii pokazał, że brnięcie w taki syf nie kończy się dobrze, więc pozostaje mieć nadzieję, że Djuka pójdzie po rozum do głowy prędzej niż później. 

Naprawdę chciałbym napisać coś o rywalach Lecha, ale nie mam zielonego pojęcia, co powinno zaskoczyć tutaj Kolejorza, który chce być rzekomo ważną siłą na naszym kontynencie. Szachtior w Europie gra dzięki zdobyciu pucharu, tym samym Lech ma przynajmniej jeden powód, żeby im zazdrościć. Ich obecny trener Borowski siedzi na stołku już od czterech i pół roku, co w naszej lidze byłoby nie do pomyślenia. Może dlatego, że ma na tyle rozumu, żeby grać czwórką obrońców. Szachtior w pierwszej rundzie przeszedł się po zdobywcach Pucharu Walii, Connah’s Quay. Boję się pytać, na poziomie której ligi polskiej są ich zeszłotygodniowi rywale, ale z drugiej strony dużo gorsi od Gandzacośtam być nie mogą. Kończąc temu Białorusinów, ich najlepszym strzelcem w trwającym sezonie (grają tam skandynawskim modelem wiosna-jesień) jest Dzyanis Laptsew, który ma na swoim koncie pięć bramek w 17 meczach we wszystkich rozgrywkach. Mimo to Szachtior radzi sobie w lidze całkiem nieźle, okupując czwarte miejsce.

Pod względem budżetu czy umiejętności piłkarzy nie ma o czym mówić, Lech powinien bez najmniejszych problemów przejść się po rywalu, zjeść go i zapewnić sobie awans już dzisiaj. Z kolei taktycznie, i patrząc przez pryzmat ostatnich spotkań, można mieć uzasadnione wątpliwości. Osobiście boję się, że może to być bardzo wyrównany mecz. Oby nie gorzej, jak w drugiej rundzie rok temu, z Haugecośtam, gdzie trzeba było na gwałt odrabiać straty w Poznaniu. 


Zbigniew Jankiewicz
📷 Szachtior Soligorsk

0 komentarze:

Prześlij komentarz