aosporcieaosporcieaosporcie

1 lutego 2015

Już dzisiaj finał Australian Open! Do trzech razy sztuka?


Wiele można powiedzieć o tegorocznym Australian Open, ale na pewno nie był to turniej obfitujący w niespodzianki. Poza odpadnięciem Federera i Nadala wygrywali tylko faworyci. Nie inaczej w półfinałach.

Pierwszy, w czwartek, został rozstrzygnięty dość szybko. Berdych wygrał pierwszego seta 7:6, ale później, gdy stracił pierwszą partię w turnieju, nie był w stanie się podnieść. Murray wygrał 3:1, do zera, trzech i pięciu. Wbrew temu, co przewidywałem, Szkot bardzo dobrze wytrzymał stratę pierwszego seta. Ubiegłoroczny zwycięzca Wimbledonu grał zdecydowanie i pewnie, czego Czech nie potrafił wytrzymać na dłuższą metę. Szczególnie serwis Szkota sprawiał mu wiele problemów, podczas gdy sam miał duże problemy z systematycznym trafianiem. Spodziewałem się bardziej wyrównanego spotkania, ale najwyraźniej limit bardzo dobrej gry Berdycha skończył się wraz ze stratą pierwszego seta.

W drugiej grze, po pięciosetowym dreszczowcu Novak Djoković zrewanżował się za ubiegłoroczną porażkę ze Stanislasem Wawrinką. Szwajcar dwa razy wyrównywał stan pojedynku, ale ani razu nie potrafił objąć prowadzenia. Pokazał, że w głowie jest coraz silniejszy, porażka nie była wynikiem kryzysu psychicznego, lecz fizycznego. Mimo że straci sporo punktów w rankingu, w tej edycji australijskiego turnieju spisał się bardzo przyzwoicie i można go jedynie pochwalić. Z kolei Serb wchodzi do finału po raz kolejny. Wpadka sprzed roku przerwała jego serię trzech zwycięstw z rzędu, którą pewnie będzie chciał powtórzyć. Co ciekawe, w 2011 i 2013 roku spotykał się już z Murrayem. W 2011 roku triumfował w trzech setach, a dwa lata później - w czterech. 

Obaj gracze bardzo nie chcą przegrać. Szkot zna smak finałowej porażki z Djokoviciem i z pewnością nie chce poczuć go po raz trzeci. Serb z kolei chce wrócić do wygrywania po przerwie i chce złapać kontakt z Royem Emersonem, rekordzistą zwycięstw w tym turnieju, który wygrywał sześciokrotnie. Motywacja będzie więc silna po obu stronach, dlatego najprawdopodobniej zobaczymy pasjonujący pojedynek. Jednak forma fizyczna Djokovicia może szwankować w porównaniu do Murraya. Rywal miał na odpoczynek dzień więcej, dodatkowo rozegrał jednego seta mniej. To może być jego siłą. Dochodzę do wniosku, że faworyta nie ma. Nie mogę się już więc doczekać dzisiejszego spotkania, które rozpocznie się około godziny 9:30 polskiego czasu.

Autor: Zbigniew Jankiewicz  zbig.jankiewicz@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz