aosporcieaosporcieaosporcie

3 listopada 2018

Zamiast gasić pożar, trzeba powstrzymać kataklizm


Lech u siebie gra znacznie lepiej niż na wyjazdach i jest to jedyny promyk nadziei, jaki skrzy się jeszcze przed niedzielnym spotkaniem z Lechią Gdańsk, obecnym liderem Ekstraklasy. Drużyną, która w obecnym sezonie przegrała zaledwie dwa mecze i ciągle zmienia się na pozycji lidera głównie z Jagiellonią. Po ostatnim zwycięstwie z Arką Gdynia, Lechia znów jest na prowadzeniu, choć ich przewaga, nawet nad szóstym obecnie Kolejorzem wynosi zaledwie pięć punktów.

Za poznaniakami tydzień obfitujący w blamaże, najpierw porażka w Szczecinie z Pogonią aż 0:3. Następnie, mimo mizernej dyspozycji i tak bardzo niespodziewana, przegrana w Pucharze Polski z Rakowem Częstochowa 0:1, po której trener Djurdjević powiedział, że nie jest w stanie od razu odbudować klubu, który przez ostatnie trzy lata przegrał wszystko. Jednak na początku sezonu wydawało się, że wszystkie problemy poznaniacy mają za sobą.

Jak się okazuje, nic bardziej mylnego, drugi rok z rzędu Lech odpada z Pucharu Polski dużo przed finałem. Sama atmosfera w szatni nie ma prawa być dobra, jeśli podopieczni Djuki z ostatnich dziesięciu meczów ligowych, zwycięsko wyszli jedynie trzykrotnie. Dno dna! Choć nie wygląda to tak najgorzej, jeśli spojrzymy na tabelę - mimo tak fatalnej dyspozycji, podium dla niebiesko-białych, to teoretycznie kwestia wygrania jednego meczu.

Sytuacja kadrowa z tygodnia na tydzień wyglądała coraz lepiej, tym razem jednak na pewno na boisko nie wyjdzie Maciej Makuszewski, który doznał kontuzji barku w meczu przeciwko Pogoni Szczecin. Jeśli do niedzieli nikt nie dozna kontuzji albo przeziębienia albo nie strzeli focha, to Djurdjević będzie miał pewien komfort przy wyborze pierwszego składu.

Większy problem może być z doborem piłkarzy, którzy są w najlepszej formie, aby powstrzymać podopiecznych Piotra Stokowca przed umocnieniem się na prowadzeniu polskiej ligi. Bowiem żaden z ostatnich składów, zarówno ten ligowy, jak i ten pucharowy, delikatnie mówiąc nie porwał polotem i finezją. Ale jak wiemy nasza ukochana Ekstraklas potrafi zaskakiwać i obfituje w wiele niespodziewanych rozstrzygnięć, więc być może Lech, który zdecydowanie nie jest faworytem przed tym spotkaniem (chociaż bukmacherzy, zaślepieni wiarą w Bułgarską, twierdzą przeciwnie), tym razem przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę.


Co ciekawe, o zwolnieniu Djudjevića na razie głośno się nie mówi, mimo że Lech gra już tylko w lidze, a 12 z 20 zdobytych w tym sezonie punktów padło łupem Kolejorza w pierwszych czterech kolejkach. Następnie Lech popadł w kryzys, co było szczególnie dziwne, że przecież wydawało się wtedy, że wszystko jest już w porządku przyszedł jeszcze głębszy. Jeśli na własnym stadionie poznaniacy przegrają z Lechią, to zaczną już skrobać paznokciami po samym dnie (czytaj: dole czołowej ósemki), od którego będzie trzeba się bardzo szybko odbić, bo za dwie kolejki półmetek sezonu...


Mateusz Włodarczyk
📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz