aosporcieaosporcieaosporcie

5 listopada 2018

Krótka historia o przegrywaniu. Lech Poznań - Lechia Gdańsk 0:1


Lech Poznań niedzielny mecz z Lechią Gdańsk przegrał na całym polu. Garstka kibiców na meczu z bądź co bądź liderem przed tą kolejką. Mimo kilku ciekawych sytuacji, na boisku ostatecznie porażka 0:1. I wreszcie - wizerunkowa i instytucjonalna klapa roku w wykonaniu zarządu Kolejorza. Ivan Djurdjević odchodzi z klubu, a na stanowisku pierwszego trenera tymczasowo zastąpi go Dariusz Żuraw.

Pal już licho, że Lechia po raz ostatni w stolicy Wielkopolski wygrała w 1966 roku, a w najwyższej klasie rozgrywkowej nie triumfowała w Poznaniu od 1962. Już nawet sama kolejna starta punktów i brak tym samym włączania się w realną walkę o podium nie boli tak jak ten cały syf, który wyczuwalny jest w niemal każdym zakamarku Bułgarskiej.

O zwolnieniu trenera Djurdjevicia z pewnością jeszcze rozpiszę się w niejednym tekście. Tymczasem przyjrzyjmy się faktom i temu, co rzeczywiście wydarzyło się w spotkaniu z ekipą prowadzoną przez trenera, którego wielu w maju typowało jako następcę Nenada Bjelicy. I chociaż Piotr Stokowiec w minionym sezonie z Lechią bronił się przed spadkiem, to teraz widać efekty jego pracy. Trzeba przyznać, że póki co są one piorunujące - średnia 2 punktów na mecz i najmniej (15, obok Korony) straconych bramek w całej lidze.

Zlatan Alomerović, który bez wątpienia przydałby w bramce Kolejorza, latem przeszedł jednak do Lechii. I choć początkowo był rezerwowym, to wykorzystał swoją szansę i wskoczył do pierwszego składu. Miejsca już nie oddał, a w niedzielę zachował swoje pierwsze w obecnym sezonie czyste konto.

Lech miał bowiem sytuacje, ale ich nie wykorzystał. Gytkjaer, Amaral, Jóźwiak swoje okazje mieli jednak jedynie w pierwszej połowie. W tejże również części fantastycznego gola strzelił Flávio Paixão, który już niedługo ma szanse stać się najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Ekstraklasy. 

I cóż z tego, że gospodarze w istocie mieli trochę pecha, że Portugalczyk popisał się cudownym uderzeniem, skoro w drugiej połowie, gdy Lech znowu powinien wziąć się do roboty, jego gra zupełnie siadła?! I choć ostatecznie to on oddał w tym spotkaniu więcej strzałów, to on miał większe posiadanie piłki, to jednak koniec końców goście byli konkretniejsi i wywieźli z Poznania po raz pierwszy od 52 lat komplet punktów.


Największe trzęsienie ziemi nastąpiło jednak już po spotkaniu. Najpierw z uśmiechem na twarzy boisko opuszczał... kapitan Lecha w tym starciu, Jasmin Burić. Później na konferencji prasowej trener Djurdjević zapowiedział, że musimy dalej pracować ciężko i znaleźć wyjście z kryzysu. A niedługo potem został wezwany przez kolejny już w Poznaniu tercet egzotyczny, tym razem w składzie Karol Klimczak, Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa, którzy poinformowali Djukę o tym, że jego czas przy Bułgarskiej dobiegł końca. Projekt, który rzekomo planowano na lata, ostatecznie nie potrwał nawet pół roku.

Żal kibiców, żal Ivana, żal dziennikarzy, którzy o tym wszystkim muszą pisać. Teraz w gabinecie w Poznaniu (bądź też we Wronkach) powinno wreszcie paść pytanie Quo vadis? Tego, zdaje się jednak, nie wie kompletnie nikt. Smutna ta ósma rocznica zwycięstwa nad Manchesterem City. Zwycięstwa, w którym niezbyt duży udział mieli Karol Klimczak i Piotr Rutkowski. Zwycięstwa, w którym jedną z głównych ról odegrał natomiast Ivan Djurdjević...

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 0:1 (0:1)
4.11.2018, Stadion Miejski w Poznaniu, 18:00

Gol: 26' Flávio Paixão

Lech: Jasmin Burić - Robert Gumny, Dimitris Goutas, Thomas Rogne, Volodymyr Kostevych - Pedro Tiba, Maciej Gajos, Joao Amaral (90' Paweł Tomczyk) - Marcin Wasielewski (62' Dioni Villalba), Christian Gytkjaer, Kamil Jóźwiak (62' Darko Jevtić)

Lechia: Zlatan Alomerović - Joao Nunes, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenović -Konrad Michalak (69' Karol Fila), Jarosław Kubicki, Daniel Łukasik, Lukas Haraslin (87' Tomasz Makowski) - Flavio Paixao, Jakub Arak (60' Artur Sobiech)

Kartki:  Gumny, Pedro Tiba - Mladenović, Arak. 

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Widzów: 8059

Ocena aosporcie.pl: To już jest koniec, nie ma już nic...


Piotrek Przyborowski
📷 Roger Gorączniak / RoGo

0 komentarze:

Prześlij komentarz