![foto: Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj36gR2_I83ebLU1Y3vVQAiXPmJtFFLOGn1SA27gxFvsxHEOKonu3MMWXoFyc12GmJi0ljFDx_mANd7G8wEWrNns2XU8t8ObBR-RPDRvRliMc6W2t4jfo0oTksu8xUw47Csl7QolWxcsSk8/s1600/Lech+-+%25C5%259Al%25C4%2585sk+%25231.jpg)
Jeśli Lech Poznań miał się odblokować we Wrocławiu, to nie mógł znaleźć sobie na to lepszego momentu i bardziej optymalnego spotkania. Chociaż w niedzielę ze Śląskiem grał mocno ekonomicznie, by nie powiedzieć, że po prostu słabo, to udało mu się pokonać drużynę prowadzoną przez Tadeusza Pawłowskiego 1:0. Tym samym obok Piasta Gliwice Kolejorz to jedyna drużyna, który w obecnym sezonie Ekstraklasy nie straciła jeszcze choćby punktu!
Trudno powiedzieć, żeby był to w wykonaniu Lecha mecz wybitny. Zespół wyraźnie wciąż odczuwał trudy czwartkowego pojedynku z Szachtiorem Soligorsk, który z wiadomych tylko Dumie Wielkopolski powodów trzeba było rozstrzygnąć dopiero w dogrywce. I chociaż Ivan Djurdjević wspominał o tym, że rotacji zamierza unikać, w niedzielę dał odpocząć kilku piłkarzom. Buricia zastąpił Putnocky, wolne od trenera dostali zmęczeni Maciejowie Makuszewski oraz Gajos, z kolei Rafał Janicki zszedł już po pierwszej połowie spotkania z Białorusinami z drobnym urazem.
To dało szansę dla innych zawodników. W Lechu ogólnie w czwartek, natomiast w Ekstraklasie w niedzielę zadebiutował Maciej Orłowski. Dla wychowanka Kolejorza i rodowitego poznaniaka miniony tydzień obfitował więc w naprawdę wyjątkowe wydarzania. Z Szachtiorem było czuć, że jest nieco stremowany, natomiast w niedzielę zanotował już naprawdę dobre zawody.
Bo chociaż statystyki niby wyglądają na korzyść poznaniaków - to Lech oddał w całym meczu więcej celnych strzałów (dwa kontra zero gospodarzy), to jednak trzeba powiedzieć, że znacznie więcej sytuacji i goli (sic!) miał w tym meczu Śląsk. Dla wrocławian problemem okazało się jednak to, że wszystkie te bramki nie zostały uznane ze względu na spalone. I w żadnej tej sytuacji asystenci sędziego Stefańskiego się nie pomylili.
— Damian Smyk (@D_Smyk) 5 sierpnia 2018
Christian Gytkjaer tym razem bez hattricka, ba! Nawet bez gola. Swój "moment" w tym meczu jednak miał
Podobnie zresztą jak nie myliła się i defensywa Kolejorza. Jednym z największych bohaterów spotkania w ekipie gości był zdecydowanie Thomas Rogne. Norweg, który wyrasta w ostatnim czasie na lidera obrony Lecha, świetnie dyrygował swoimi kolegami De Marco i Orłowskim. To właśnie ich dobre trzymanie linii przyczyniło się do tego, że z goli nie mogli się cieszyć kolejno Krzysztof Chrapek, Arkadiusz Piech, Robert Pich oraz Marcin Robak. W całym meczu gospodarze aż 16 razy dali złapać się na spalonym. Powiedzmy sobie szczerze - nawet jak na możliwości Ekstraklasy jest to wynik niesamowity (dla porównania, Lech dał się złapać w pułapkę ofsajdową ledwie dwukrotnie).
Lech wyczekał rywala jak wytrawny gracz i złapał go w samej końcówce. W drugiej połowie, widząc, że gra nie idzie poznaniakom zgodnie z oczekiwaniami, Djurdjević zdecydował się wprowadzić na boisko Kamila Jóźwiaka. Młody skrzydłowy, dla którego to dopiero początek zmagań w obecnym sezonie (wcześniej był kontuzjowany) pobudził nieco sparaliżowaną tego dnia ofensywę Lecha. Ostatecznie to i on zanotował asystę w 83. minucie, kiedy to właśnie po jego podaniu piłkę tuż pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Słowika zmieścił Pedro Tiba. Portugalczyk może i wcześniej był tak mizerny jak reszta jego zespołu, ale to właśnie jego złoty strzał końcowym rozrachunku okazał się kluczowy dla losów spotkania.
![foto: Piotrek Przyborowski](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLIfFEjKAziPyrIB_XgS80t8eEW4Bxhutwj1RgkWj4Rtj_PkuTTRFIac_a6IMrzjrCYMehbtJjios_DdD3H6NaVEjiw0OchMhZzZKVnxR9WE7U17xG_NHmVT-TI_lCh3iQ_r4SoRNzVTW3/s1600/Lech+-+%25C5%259Al%25C4%2585sk+%25232.jpg)
Dopiero po zakończeniu spotkania mogliśmy zauważyć, jak ważne dla Lecha było zwycięstwo na stadionie, na którym jeszcze nigdy nie triumfował. Pod wodzą dzierżącego opaskę kapitańską w tym meczu Łukasza Trałki, dla którego był to powrót do takich obowiązków od maja zeszłego roku, zespół zebrał się w kółku i z wielką radością rozpoczął świętowanie. Na to nie ma jednak już zbytnio czasu. Już w czwartek dla Kolejorza być może jedno z najważniejszych meczów w najbliższym sezonie - pierwsze starcie III rundy eliminacji Ligi Europy przeciwko Genkowi. Z taką grą jak we Wrocławiu, w Belgii na wiele nie powinien liczyć. Z takim sprytem i skutecznością - jak najbardziej.
PS: Na spotkaniu ze Śląskiem miałem okazję pojawić się incoginto na sektorze kibiców gospodarzy. Nie to jednak ma tutaj największe znaczenie. Dawno nie spotkałem się z tak słabą organizacji imprezy jak we Wrocławiu (gdzie byłem już kiedyś na meczu pomiędzy tymi samymi ekipami i wówczas wszystko było więcej niż cacy). Setki, jeśli nie więcej kibiców czekało już w czasie spotkania na to, by... dostać na nie bilet. Wielu na stadion dotarło dopiero w drugiej połowie. W dodatku po spotkaniu na pobliskim przystanku pojawiły się zaledwie dwa tramwaje, z czego ten pierwszy czekał na odjazd blisko 20 minut. Śląsku, jeśli chcesz mieć zadowalającą frekwencję nie tylko na meczach z Legią i Lechem, na które sprzedajesz droższe bilety, proszę - dogadajcie się z miastem i ogarnijcie takie detale. Bo to m.in. one wpływają na to, ilu kibiców pojawia się na Waszych, odbywających się na bardzo ładnym Stadionie Miejskim we Wrocławiu meczach.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:1 (0:0)
5.08.2018, Stadion Miejski we Wrocławiu, 15:30
Gole: 82' Pedro Tiba
Śląsk: Jakub Słowik - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Mateusz Cholewiak - Augusto, Maciej Pałaszewski - Farshad Ahmadzadeh, Michał Chrapek (71. Damian Gąska), Robert Pich (85. Mateusz Radecki) - Arkadiusz Piech (63. Marcin Robak)
Lech: Matus Putnocky - Maciej Orłowski, Thomas Rogne, Vernon De Marco - Tymoteusz Klupś (70. Kamil Jóźwiak), Łukasz Trałka, Mihai Radut (55. Tomasz Cywka), Piotr Tomasik - Pedro Tiba, Joao Amaral (76. Paweł Tomczyk) - Christian Gytkjaer
Lech: Matus Putnocky - Maciej Orłowski, Thomas Rogne, Vernon De Marco - Tymoteusz Klupś (70. Kamil Jóźwiak), Łukasz Trałka, Mihai Radut (55. Tomasz Cywka), Piotr Tomasik - Pedro Tiba, Joao Amaral (76. Paweł Tomczyk) - Christian Gytkjaer
Kartki: Augusto - Trałka, Gytkjaer
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 17 926
Ocena aosporcie.pl: Mistrzostwo Polski zdobywa się i po takich pseudomeczach. WKS - Wojskowy Klub Spalony?
Piotrek Przyborowski
📷 Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz