aosporcieaosporcieaosporcie

9 maja 2018

Jag(a) nie teraz, to nigdy


Ekstraklasa przyspiesza! Choć na razie jedynie terminarz, albowiem już po czterech dniach przerwy znów będziemy świadkami niewalki o mistrzostwo Polski. Tym razem pretendent z Poznania i mistrz z Warszawy zamienią się rywalami, po których w poprzedniej kolejce spodziewaliśmy się wprowadzenia sporego zamieszania w wyścigu o tytuł. Jednak Wisła Płock i Jagiellonia Białystok, która przecież też bierze udział w tym nomen omen wyścigu, skutecznie się broniły (choć Jaga nie za bardzo miała przed czym) i nieskutecznie atakowały... 

Ostatnia kolejka wprowadziła konsternację wśród kibiców klubów z czołowej trójki, którzy już nie do końca orientują się w tym triumwiracie. Kolejne potknięcie Lecha Poznań stworzyło ogromną szansę dla Legii, aby ta uciekła na tyle, żeby po meczu z Nafciarzami móc już w zasadzie świętować drugie w tym sezonie trofeum. Tak się jednak nie stało, wszyscy zagrali miernie i największym wygranym 34. kolejki okazał się Górnik Zabrze, który zbliżył się na dwa punkty do drużyny z Podlasia.

Zostawmy jednak to, co za nami i skupmy się na tym, co przed nami. Tym razem piłkarska Polska nie będzie miała wiele czasu na zrobienie sobie kolejnej kawy wzięcie oddechu przed kolejnym ważnym meczem w kontekście mistrzostwa, bo przerwa między starciem Legii Warszawa z Wisłą Płock i meczem w Poznaniu z Jagiellonią, to nie 20, ale zaledwie dwie godziny. I może to też da kopa piłkarzom i sprawi, że kibice przestaną odliczać minuty do ostatniego gwizdka i będą wreszcie podziwiać poczynania na boisku w, jakby nie było, hitowych starciach.

Do stolicy Wielkopolski przyjeżdża drużyna prowadzona przez Ireneusza Mamrota, który w obecnym sezonie nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie poznaniaków. Jesienią w Białymstoku padł remis 1:1 po szczęśliwym golu Darko Jevtića z rzutu wolnego i równie niespodziewanym woleju Arvydasa Novikovasa.


Z kolei starcie w Poznaniu, bezpośrednio po nieszczęśliwie przegranym pojedynku z Legią, było punktem zwrotnym w sezonie Kolejorza. Choć pierwsza do siatki, przy niemal pełnych trybunach, trafiła Jagiellonia, to ostatecznie Lech nie okazał się zbytnio gościnny. Najpierw, finalnie nieuznanego, gola strzelił Mario Situm, następnie już poprawnie do siatki rywali trafił Christian Gytkjaer i do przerwy mieliśmy 1:1. Druga połowa, to już koncert podopiecznych Nenada Bjelicy, którzy na bramki zamienili trzy rzuty rożne (strzelcami byli Emir Dilaver, Kamil Jóźwiak i Łukasz Trałka) i jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Darko Jevtić. Końcowy wynik 5:1 mógł zrobić wielkie wrażenie na rywalach!

W Poznaniu chyba nikt nie ukrywa, że na trzy kolejki przed końcem znów przydałoby się takie budujące zwycięstwo, które dodałoby zawodnikom Dumy Wielkopolski wiatru w żagle w kursie po upragniony triumf. Zwłaszcza, że tak blisko końca rozgrywek każde następne potknięcie może okazać się bardzo bolesne. Rywale mogą już więcej nie pójść Kolejorzowi na rękę.

To, co się nie zmienia, to fakt, że podopiecznym Nenada Bjelicy zwycięstwa w trzech ostatnich meczach przyniosą wygraną w całych rozgrywkach. Co zresztą zapowiada Chorwat, cytowany przez oficjalną stronę klubu:

- Wiem, że my jesteśmy w stanie wygrać wszystkie mecze, które zostały nam do końca sezonu. Możemy to zrobić i mentalnie, i fizycznie, ale koncentrujemy się tylko na tym pierwszym, jutrzejszym spotkaniu. 

Zdecydowanie poprawia się sytuacja kadrowa Lecha - w składzie może pojawić się Elvir Koljić, bliski powrotu jest też Mihai Radut (prawdopodobnie zagra w meczu rezerw), którzy wcześniej byli zmuszeni do pauzowania ze względu na kontuzje. Jedynym zawodnikiem, z którego w środę o 20:30 nie będzie mógł skorzystać szkoleniowiec z Bałkanów jest Radosław Majewski, który w Płocku został ukarany żółtą kartką i nie będzie mógł pomóc kolegom w spotkaniu przeciwko Jagiellonii.

W Białymstoku wszyscy są świadomi wagi tego spotkania, Ireneusz Mamrot podkreślał, że w Poznaniu remis nikogo nie będzie interesował i porażka jednej z drużyn praktycznie wykluczy ją z walki o tytuł. Jedno jest pewne - w Ekstraklasie może wydarzyć się naprawdę wszystko, dlatego nie zdziwi nas, jeśli przed ostatnią kolejką na mistrzostwo będą miały wciąż szansę cztery drużyny. Dla Lecha to więc ostatni dzwonek, by nie doprowadzić swoich kibiców do palpitacji podczas finałowego meczu z Legią. Chociaż z tym i tak chyba należy się już liczyć...


Mateusz Włodarczyk
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz