aosporcieaosporcieaosporcie

20 marca 2018

Maciej Skorża znowu na Bliskim Wschodzie. A co słychać u innych byłych trenerów Lecha? (cz. I)

Wczoraj UAEFA (czyli United Arab Emirates Football Association) ogłosiła, że nowym trenerem reprezentacji olimpijskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich został Maciej Skorża. Nie jest jedynym byłym trenerem Lecha Poznań, który wybrał pracę z młodzieżową kadrą. Co słychać u innych szkoleniowców, którzy pracowali w Kolejorzu w XXI wieku? Zaczynamy od szkoleniowców sprzed ery rodziny Rutkowskich!

Duma Wielkopolski w nowe milenium wchodziła występując w ówczesnej II lidze (obecnie I) z Adamem Topolskim na ławce. Jego druga kadencja z poznańskim zespołem nie była jednak tak dobra jak pierwsza, kiedy w sezonie 1998/1999 udało mu się wywalczyć z Lechem czwarte miejsce w I lidze i tym samym awansować do Pucharu UEFA. Po ponownym rozstaniu z Bułgarską Topolskiemu udało się jeszcze załapać posadę w Zagłębiu Lubin, a później już definitywnie dryfował między różnymi klubami z niższych ligach. Ostatnio - od kwietnia do listopada zeszłego roku był szkoleniowcem IV-ligowej Unii Janikowo.

Bebeto i jego pożegnanie z Afryką
Topolskiego w Lechu zastąpił znany i lubiany Bogusław Baniak, który najpierw rzutem na taśmę zdołał uchronić klub przed degradacją do III ligi, a później niemal w cuglach w sezonie 2001/2002 wywalczył z Kolejorzem powrót do I ligi. Pod wodzą urodzonego w Pyrzycach szkoleniowca poznaniacy zgromadzili 88 punktów, co dało 15 oczek przewagi nad drugą w końcowej klasyfikacji Wisłą Płock. Popularny Bebeto już w najwyższej klasie rozgrywkowej zdołał w ośmiu kolejkach rundy jesiennej sezonu 2002/2003 zdobyć z Lechem dziewięć punktów, co jednak nie wystarczyło, by pozostać na Bułgarskiej. Chociaż jak możemy wyczytać w archiwum Gazety Wyborczej, jego kontrakt w Lechu miał obowiązywać do 2004 roku (a zarabiał rzekomo 20 tysięcy złotych miesięcznie), już pod koniec września 2002 klub musiał się z nim rozstać.

Później Baniak zdołał jeszcze na chwilę załapać się na najwyższą klasę rozgrywkową w Pogoni Szczecin, a następnie regularnie pojawiał się na ławce trenerskiej na jej zapleczu. Już w nowej I lidze z powodzeniem prowadził Wartę Poznań. Niezbyt dobrze powodziło mu się natomiast w Miedzi Legnica i Flocie Świnoujście.

Kariera Bebeto rozwinęła się szczególnie ciekawie w ostatnich latach. W 2015 roku został dyrektorem sportowym federacji Burkina Faso, a także selekcjonerem kadry U-15 tego kraju. Jego przygody mogliśmy śledzić na jego koncie na Twitterze. W tym miesiącu postanowił jednak powrócić do polskiego piekiełka i spróbuje uratować przed spadkiem do II ligi Górnika Łęczna. Chociaż jego wspomnienia z Lubelszczyzną do najlepszych raczej nie należą - w przeszłości przyszło mu już bowiem spuścić z zaplecza Ekstraklasy Motor Lublin, wydaje się, że misja w Górniku do niemożliwych nie należy.

Opcja czeska
Zgodnie z planem do końca 2002 roku Lecha poprowadził Czesław Jakołcewicz, który osiem meczów zakończył ze średnią wynoszącą zaledwie punkt (choć trzeba przyznać, że jego Kolejorz nie dał sobie wbić gola Legii i postawił się Wiśle przy Reymonta, ostatecznie jednak to Biała Gwiazda wygrała 3:2). Ten związany ze stolicą Wielkopolski trener miał jeszcze później okazję prowadzić m.in. Wartę Poznań, a od pewnego czasu szkoli młodzież w Unii Swarzędz, w której występuje również jego syn.

Pierwotnie Jakołcewicza, który nie dostał licencji PZPN, miał zastąpić zimą Libor Pala, ówczesny opiekun Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Ostatecznie jednak najpierw na Bułgarską przyszedł inny Czech - Bohumil Panik, który już jesienią pełnił w klubie rolę dyrektora sportowego. Ówczesny wiceprezes Lecha Radosław Sołtys tak opisywał nowego szkoleniowca:

- To doskonały teoretyk futbolu. Każdy, kto choć godzinę porozmawia z nim na temat piłki nożnej, jest po takim spotkaniu zauroczony jego wiedzą i fachowością

Choć wydawało się, że opcja czeska i to może być ciekawy projekt ze strony Lecha, wyniki temu przeczyły. Kolejorz wiosną 2003 grał w kratkę, z jednej strony potrafił wysoko pokonać Polonię Warszawa czy ograć Widzew, z drugiej nie zdołał wygrać z późniejszymi spadkowiczami z Lubina i Chorzowa. Ostatecznie Panik utrzymał Lecha w Ekstraklasie, ale nie wniósł do niego niczego odkrywczego i po sezonie opuścił Bułgarską.

Na nią trafił natomiast... prywatnie jego przyjaciel, wspomniany już Libor Pala, którego to Panik został asystentem. Obaj w przeszłości tworzyli wraz ze znanym z polskiej ligi Wernerem Liczką trio w Baniku Ostrawa.

- Będziemy jak Rumcajs i Cypisek - śmiał się na swojej prezentacji Pala

Równie szybko, jak czeski duet rozpoczął współpracę, tak szybko i z Poznania się zwinął. Pala poprowadził zespół w zaledwie sześciu spotkaniach, w tym w jednym w Pucharze Polski. W lidze zdołał wygrać tylko raz - z Wisłą Płock. W pozostałych czterech starciach prowadzony przez niego Lech nie tylko za każdym razem przegrywał (w tym prestiżowe pojedynki z Legią), ale też prezentował się wybitnie słabo. Przypadek chciał, że przed meczem z Groclinem Lech rozpoczął współpracę z firmą Velvet, która rozdawała kibicom paczki chusteczek. Ci wykorzystali je w oczywisty sposób - nawołując Palę do rezygnacji. Czech ostatecznie się poddał, złożył dymisję i tak oto czeski rozdział w Kolejorzu ostatecznie się zakończył.


Panik później załapał się jeszcze w Polsce na pracę w Miedzi Legnica oraz Pogoni Szczecin. Potem z powodzeniem przez lata trenował FC Fastav Zlín, aż wreszcie w połowie tego miesiąca powrócił do Baníka Ostrawa, który okupuje ostatnie miejsce w czeskiej ekstraklasie. W dwóch pierwszych meczach nie zdołał jednak odmienić gry klubu, w którym karierę rozpoczynał Milan Baroš, przegrywając oba spotkania.

Nieco inaczej potoczyła się przygoda Pali. On później w Polsce zawitał jeszcze do również Pogoni Szczecin, ponownie Świtu, a także rezerw Polonii Warszawa oraz Wisły Płock, którą zresztą spuścił do II ligi. I on w międzyczasie zanotował krótki epizod w Baníku Ostrawa, a ostatnio pracował w... Libanie, gdzie nawet w jednym z sezonów zdołał zaprowadzić Racin Bejrut na podium tamtejszych rozgrywek.

Wyrwany z pociągu
W gabinetach Lecha panowała gorąca atmosfera. Klub jesienią 2003 potrzebował nowego szkoleniowca. Jak wspomina Bartosz Nosal no blogu Numer 10, Kolejorz rozważał m.in... Jana Urbana. Ostatecznie postawił jednak na młodego Czesława Michniewicza, w przeszłości trenera rezerw Amiki Wronki, który notabene komentował spotkanie Lecha z Groclinem, a po nim miał pojechać do Gdyni, by podpisać kontrakt z Arką! Do Trójmiasta jednak nie zajechał, gdy dostał telefon od Lecha, natychmiast wrócił bowiem do Poznania!

Decyzja o powierzeniu takiej posady trenerskiemu, bądź bo bądź, młokosowi okazała się strzałem w dziesiątkę klubu z Bułgarskiej. Duma Wielkopolski nie tylko zakończyła sezon na solidnym szóstym miejscu w tabeli, ale zdobyła też zupełnie niespodziewanie Puchar Polski, pokonując po niesamowitym dwumeczu Legię Warszawa. Sezon udało się zakończyć, zdobywając Superpuchar Polski po spotkaniu de facto ligowym z Wisłą Kraków.

Tym samym Lech po kilku szarych latach powrócił do europejskich pucharów. W II rundzie eliminacyjnej Pucharu UEFA Terek Grozny okazał się jednak za mocny, dwukrotnie minimalnie wygrywając 1:0 po golach w samej końcówce.

Kolejny sezon ogólnie nie był już dla niego taki owocny w sukcesy. Chociaż Michniewicz wreszcie był faktycznie pierwszym trenerem Lecha (wcześniej w papierach oficjalnie figurował Ryszard Łukasik), to w Idea Ekstraklasie Lech zajął dopiero ósme miejsce. W Pucharze Polski zrewanżowała Kolejorzowi się natomiast Legia, wygrywając w ćwierćfinale po samobójczym golu Mowlika w doliczonym czasie grze rewanżu. Głównym powodem odejścia Czesia z Lecha było jednak wkroczenie do klubu holdingu Amica.

Michniewicz w kolejnych latach wielokrotnie powracał do Poznania już jako szkoleniowiec innych zespołów. Z Zagłębiem Lubin zdobył sensacyjne mistrzostwo Polski, ale w Arce Gdynia, Widzewie Łódź, Jagiellonii Białystok i Polonii Warszawa nie szło mu już tak dobrze. Nieco lepiej ponownie wyglądało to już w Podbeskidziu, Pogoni i Bruk-Becie (wówczas jeszcze Termalice), ale w tych przypadkach nie do końca układała się jego współpraca z szefami tychże klubów. W lipcu minionego roku zdecydował się na pracę w Polskim Związku Piłki Nożnej i od tego czasu jest selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 21. Spośród pięciu meczów wygrał trzy i dwa zremisował, co jest wynikiem co najmniej dobrym.


Wydaje się, że prędzej czy później Czesław Michniewicz powróci zresztą na Bułgarską. Jego relacje z Kolejorzem wciąż są bardzo dobre, co widać po jego częstych wizytach na Stadionie Miejskim czy nastroju panującym podczas konferencji prasowych z jego udziałem. Zresztą... jak to powiedział, podczas pożegnania z Dumą Wielkopolski:

- Lech beze mnie na pewno by istniał, natomiast ja bez Lecha

Czesław Michniewicz był ostatnim trenerem sprzed ery rodziny Rutkowskich i holdingu Amica. Lech Poznań w kolejnych latach wszedł na zupełnie inny poziom finansowy, w związku z czym mógł też wybierać z szerszej grupy potencjalnych trenerów.  Nimi zajmiemy się jednak w drugiej części tekstu.

źródła:

Piotrek Przyborowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz