aosporcieaosporcieaosporcie

10 marca 2018

Lech zmierzy się z rozpędzoną Jagiellonią. Któraś seria musi się skończyć!


Ależ to może być mecz! Rozpędzona Jagiellonia Białystok przyjeżdża do Poznania, aby zburzyć mury Twierdzy Bułgarska, którą przez cały sezon skutecznie broni drużyna Nenada Bjelicy. Jaga nie straciła punktu w pięciu ostatnich spotkaniach, Lech pięć ostatnich meczów u siebie wygrał. Jagiellonia może, bowiem pierwsza strata punktów w tym roku nie zaboli piłkarzy z Białegostoku, Kolejorz musi - w razie porażki Duma Wielkopolski właściwie odpadnie z walki o mistrzostwo. 

Piłkarze Bjelicy w ostatnim meczu z Legią w Warszawie w końcu zaczęli grać z takim polotem i fantazją, jak grali, gdy Chorwat obejmował schedę po Janie Urbanie i mimo porażki poznańscy kibice mogą jedynie dyskutować o dość kontrowersyjnej (acz zgodniej z przepisami) decyzji sędziego Szymona Marciniaka, który pod koniec meczu podyktował jedenastkę po zagraniu ręką Wołodymyra Kostewycza.

Jagiellonia natomiast, prowadzona w tym sezonie przez debiutującego w Ekstraklasie trenera Ireneusza Mamrota jest w niebywałej formie i zwykłe środki ostrożności nie pozwolą zatrzymać w Poznaniu tej nawałnicy ze wschodu. Nie dość, że Jaga jest (miejmy nadzieję: póki co!) niepokonana w tym roku, to w dodatku w ostatnich dwóch kolejkach nie dała najmniejszych szans Legii Warszawa i Wiśle Kraków, wygrywając obydwa mecze po 2:0.

Sztab szkoleniowy Kolejorza, który w Warszawie nie mógł skorzystać z usług całego tabuna piłkarzy, tym razem powinien być już w nieco lepszej sytuacji. Do składu wraca m.in. Darko Jevtić, choć nie jest raczej jeszcze gotowy na całe 90 minut. Nenad Bjelica będzie mógł również wystawić Emira Dilavera i nowego napastnika Lecha Oleksija Chobłenkę, który przecież w niedawnym meczu ze Śląskiem Wrocław strzelił swojego pierwszego gola dla Lecha. Oczywiście chorwacki szkoleniowiec nie pośle do boju Macieja Makuszewskiego i Elvira Koljicia.


Z kolei goście nie mogą właściwie narzekać na problemy kadrowe. Na podbój Poznania trener Mamrot może zabrać praktycznie wszystkich zawodników. W składzie Jagi zabraknie jedynie Bartosza Kwietnia, który zmaga się z problemami mięśniowymi od potyczki z Cracovią.

Białystok to od kilku lat miejsce przeklęte dla Kolejorza i jesienne spotkanie nie zakończyło tej fatalnej passy meczów bez zwycięstwa na tym terenie. Lech zremisował bowiem wówczas z Jagiellonią 1:1, chociaż po bramce Darko Jevtića przez bardzo długi okres spotkania prowadził i dopiero trafienie Arvydasa Novikovasa w 87. minucie spotkania dało białostoczanom punkt.

Co jednak najgorsze, to że nawet w meczach przeciwko Jadze w stolicy Wielkopolski ostatnimi czasy lepiej prezentowali się przybysze z Podlasia. Dość powiedzieć, że Lech po raz ostatni wygrał na INEA Stadionie z Jagiellonią w... marcu 2015 roku. A i to nie przyszło łatwo, bowiem oba gole Lechici trafili w samej końcówce, a ich autorami byli obrońcy - Barry Douglas i Tomasz Kędziora. W niedzielnym starciu bukmacherzy zgodnie uważają jednak za faworyta Lecha. Widocznie ważniejszy wydaje im się atut własnego boiska niż imponująca seria zwycięstw. Pozostaje też wierzyć, że za ewentualną wygraną wiosną nad Jagą, podobnie jak po owej ostatniej trzy lata temu, tak i teraz przyjdzie Lechowi zdobyć mistrzostwo Polski.

Oprócz najwytrwalszych kibiców Kolejorza wspierać będą grupy dziecięce w ramach akcji Kibicuj z klasą. Na dzień przed meczem uprawnionych do wejścia na Bułgarską jest około 26,5 tysiąca kibiców. Jeśli taki wynik padnie (a biorąc pod uwagę dobrą pogodę, jest na to spora szansa), niedzielne spotkanie Lecha z Jagiellonią będzie rekordem frekwencyjnym w tym roku kalendarzowym - być może nie ostatnim w obecnym sezonie.

Mateusz Włodarczyk
📷 Henryk Borawski / Wikipedia Commons

0 komentarze:

Prześlij komentarz