aosporcieaosporcieaosporcie

8 lutego 2022

Lech Poznań w kwadrans z nieba do piekła. 4 wnioski po meczu z Cracovią

foto: Damian Garbatowski

Lech Poznań miał w weekend rozpocząć drogą po upragnione mistrzostwo. Pierwszy mecz z Cracovią okazał się jednak niestety falstartem.

Lech Poznań pojechał na mecz z Cracovią jako lider tabeli. Mimo bardzo dobrych humorów w szeregach Kolejorza, wszyscy szykowali się na ciężkie spotkanie. Wynik może wskazywać na wyrównane spotkanie, jednak wystarczy spojrzeć w statystyki i wniosek nasuwa się sam. Lech miał ogromną przewagę, której jednak nie potrafił udowodnić. Przed kolejnymi spotkaniami trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski, by nie powtórzyć tych samych błędów. 

Najlepszy atak w lidze

Trzeba to powiedzieć wprost. Ofensywna siła Kolejorza jest niesamowita. Piłkarze trenera Macieja Skorży już wielokrotnie w obecnym sezonie pokazywali, że potrafią kompletnie zdominować przeciwników. Gra wysokim pressingiem, wymienność pozycji poszczególnych zawodników jest naprawdę imponująca. Potwierdzeniem słów, że Lech jest niezwykle niebezpieczny w ataku świadczy fakt, że trio Ishak-Kamiński-Amaral w tym sezonie zdobyło razem 27 bramek i zanotowało 13 asyst.  Poza tą trójką na listę strzelców wpisywało się jeszcze 12 innych piłkarzy, a Lech w 20 meczach strzelił aż 40 goli, co jest najlepszym wynikiem w lidze. 

W meczu z Cracovią Duma Wielkopolski również w znaczącej części spotkana dominowała nad przeciwnikiem. Świadczy o tym chociażby liczba stworzonych sytuacji (15) czy posiadanie piłki (56%). Wizualnie drużyna trenera Macieja Skorży prezentowała się znacznie lepiej niż drużyna trenera Jacka Zielińskiego. Tu nie dostaję się jednak punktów za styl. Grająca głównie z kontry Cracovia wyprowadziła trzy zabójcze ataki, przez co Lech może zadowolić się jedynie jednym punktem.

Problemy w defensywie

Tak jak świetnie funkcjonuje ofensywa, tak ostatnio coś zepsuło się w szeregach defensywnych. Po rundzie jesiennej nie można było narzekać na obronę, gdyż Lech stracił zaledwie 13 bramek w 19 meczach. Niestety coś przestało funkcjonować. Podczas obozu w Belek Lech we wszystkich sparingach stracił co najmniej jedną bramkę. Oczywiście nie ma co zbytnio panikować, gdyż mecze sparingowe charakteryzują się swoimi zasadami. Trener próbuje wtedy nowych rozwiązań, swoje szanse dostają młodzi zawodnicy, a sami piłkarze są w trochę innym rytmie, niż to jest na co dzień. 

Pierwszy mecz po przerwie zimowej przyniósł jednak ze sobą trzy stracone gole. W meczu tym nie mógł wystąpić Bartosz Salamon, który wcześniej grał wszystko od deski do deski. Może miało to jakiś wpływ, jednak nie można opierać całej defensywy na jednym zawodniku. Bardzo mocno było też widać brak komunikacji między obrońcami i bramkarzem, szczególnie podczas drugiej straconej bramki i jest to element, nad którym z pewnością trzeba popracować. 

Jesper Karlström - nie do ruszenia

Można powiedzieć, że problemy Kolejorza zaczęły się wraz z zejściem z boiska  Karlströma. Szwed opuścił murawę w 75. minucie meczu. Zaledwie dwie minuty później Lech stracił drugą bramkę. Jak się okazało, to nie był największy problem. Gdy 26-latek został zmieniony przez Nikę Kwekweskiriego gra Lecha kompletnie siadła. 

Większość czasu Lech przeważał na boisku, a gdy Szweda zabrakło na boisku, drużyna zaczęła oddawać inicjatywę do tego stopnia, że piłkarze Dumy Wielkopolski mieli ogromne problemy, żeby wyjść z własnej połowy. Gra zaczęła być bardzo chaotyczna, a obrońcy w desperacki sposób starali się pozbyć piłki z pola karnego. 

Niektórzy mogą próbować tłumaczyć Lecha, że zaczął w końcówce oddawać inicjatywę. Mecz był na dużej intensywności i szybkości rozgrywany. Pod koniec mogło braknąć sił piłkarzom. Dlatego ławka rezerwowych jest bardzo ważnym elementem. Trzeba jednak odpowiednio przeprowadzić zmiany.  

Czytaj też 👉 Lech Poznań z Dawidem Kownackim pokazuje siłę. Mocne przygotowania do stulecia

Rezerwowi muszą być wartością dodatnią

Rezerwowi zwykle wpuszczani są na boisko po to, gdyż trener nie jest zadowolony z działań pewnego piłkarza lub gdy zawodnik jest zmęczony czy też by uspokoić grę. Rezerwowy ma wtedy wejść i zastąpić w co najmniej takim samym stopniu lub pokazać się jeszcze lepiej niż kolega, za którego wchodził. 

W meczu z Cracovią nie było tego widać. Wszyscy rezerwowi zaprezentowali się bardzo słabo. Brakowało z ich strony zaangażowania. Wprowadzili dużo chaosu, zamiast uspokajać grę w końcówce spotkania. Nie byli wartością dodatnią, którą mieli być. 

Musimy znacznie więcej wymagać od zmienników. Jest to kluczowe w momencie kiedy wszyscy w Lechu chcą zdobyć upragniony tytuł. Tylko podstawową jedenastką jest to nieosiągalne. Wchodząc jako rezerwowy musisz dać z siebie 110%, musisz przysłowiowo gryźć trawę. Po to wchodzisz na boisko, żeby wspomóc drużynę, a nie wprowadzać chaos i rozmontowywać coś co działało. 

Patryk Skibiński
@Skiba9969
📷 Damian Garbatowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz