aosporcieaosporcieaosporcie

30 października 2018

Spróbować odzyskać twarz. Jeśli ona jeszcze gdzieś istnieje

Lech Poznań w ostatnim czasie już tyle razy próbował odzyskać twarz, że aż należałoby powoli zacząć się zastanawiać, czy w ogóle coś z niej jeszcze pozostało. Kolejna operacja pod kryptonimem *pojechać, awansować, zapomnieć* już we wtorkowe popołudnie. Kolejorz zagra na wyjeździe z rozpędzonym liderem I ligi, Rakowem Częstochowa. Początek spotkania 1/16 finału Pucharu Polski o 17:45.

W przedmeczowych wywiadach asystent trenera Drurdjevicia Marek Bajor wspomniał coś o tym, że w Szczecinie zabrakło determinacji i woli walki. Maciej Gajos, którego rzekomo przyszłość w Lechu jest już przesądzona, powiedział z kolei, że na spotkanie z Rakowem trzeba wyjść z czystą głową. W skrócie - przed starciem w Częstochowie ze strony Lecha nie usłyszeliśmy niczego odkrywczego, a standardowe ekstraklasowe banały formułki.

Niezbyt do dodania miał od siebie także i Raków. Jedynie krótki wywiad z Markiem Śledziem, który w przeszłości odpowiadał za Akademię Lecha Poznań, a teraz pełni podobną funkcję, tylko że w Rakowie. W mediach społecznościowych pojawił się jeszcze zapraszający swoich rodaków na spotkanie czeski defensor częstochowian Tomáš Petrášek. Ogólnie rzecz jednak biorąc - i tu, i tu raczej względna nuda.

Atmosfera w obu ekipach jest za to diametralnie różna. Lech niby po przerwie reprezentacyjnej rozegrał solidne spotkanie z Koroną, by jednak w sobotę dostać baty od Pogoni Szczecin. Zespól prowadzony przez Marka Papszuna w I lidze prezentuje się natomiast znakomicie - spośród 16 meczów przegrał tylko raz: w 3. kolejce na wyjeździe z Chojniczanką. U siebie jest niepokonany i chociażby ten fakt powinien być już dla Lecha pierwszym ostrzeżeniem. 

Jeśli dodamy do tego, że w ostatniej kolejce Raków wygrał pewnie, bo 2:0 z Sandecją Nowy Sącz, a gola nie straciła także w poprzedzającym to spotkanie starciu z GKS-em Tychy (0:0), to maluje nam się obraz potworka z koszmarów każdego poznańskiego kibica.

Już jedna drużyna z naszego miasta musiała w obecnym sezonie uznać wyższość Rakowa. 22 września na inaugurację rywalizacji przy Drodze Dębińskiej Warta Poznań uległa częstochowianom 0:2. Ci rozegrali bardzo dobre zawody, a przecież od tego czasu również i Zieloni na zapleczu Ekstraklasy spisują się całkiem solidnie.

W defensywie pewnym punktem Rakowa jest Andrzej Niewulis, który w 2010 roku w barwach Jagiellonii Białystok (dla której rozegrał swoje jedyne dwa mecze w ESA) już Puchar Polski zdobył. Gdyby tamtego lata pozostał zresztą na Podlasiu jeszcze chwilę, być może jego łupem padłby także Superpuchar, w meczu o który to Jaga pokonała wówczas przecież... właśnie Lecha.

Tak jak Niewulis jest skałą nie do przejścia w obronie, tak w środku pola bryluje wybrany już trzykrotnie w obecnym sezonie do jedenastki kolejki Maciej Domański. Odpowiedzialność za zdobywanie bramek jest natomiast rozłożona na dwóch napastników - specjalisty od I-ligowych boisk Szymona Lewickiego (39 goli w ciągu ostatnich trzech sezonów) oraz Sebastiana Musiolika. Obaj mają póki co na swoim koncie po trzy trafienia.

Dla Ivana Djurdjevicia mecz z Rakowem to nie tylko kolejny test. Mecz z I-ligowcem jest ważny z tego powodu, że Puchar Polski jest zdecydowanie najszybszą drogą do europejskich pucharów. Dlatego wtorkowe spotkanie nie jest jedynie sentymentalną podróżą dla Macieja Gajosa, który rozpoczynał swoją karierę właśnie w Częstochowie. Na stadionie przy Limanowskiego on i jego koledzy muszą gryźć trawę i pokazać charakter. Jeśli on w ogóle gdzieś jeszcze wewnątrz nich wciąż się znajduje...


Piotrek Przyborowski
📷 Wikimedia / fczajkowski / ed. aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz