aosporcieaosporcieaosporcie

12 września 2018

Co słychać chłopaki w wielkim świecie?


Przerwa reprezentacyjna po pierwszych aktach sezonu 2018/19 to dobry moment, aby zajrzeć do Lechitów, którzy latem opuścili Poznań i sprawdzić, co tam u nich słychać. A dobrze pamiętamy, że niektórzy z nich niebieską koszulkę oddawali w atmosferze skandalu po tym, jak wykazali się wybitnym brakiem ambicji.  Stwierdzenie, że w sumie trzecie miejsce na koniec sezonu to spoko rezultat, było gwoździem do trumny tych piłkarzy przy Bułgarskiej.

Brzmi to jak żart, szczególnie, jeśli przypomnimy sobie, że po rundzie zasadniczej Kolejorz był najlepszy i nie poniósł żadnej porażki na własnym obiekcie.  Zostawmy jednak przeszłość i sprawdźmy, jak w tym sezonie radzą sobie piłkarze, którzy na stałe rozstali się latem z Dumą Wielkopolski.

Radosław Majewski
W Poznaniu miał zamiar wrócić do walki o miejsce w reprezentacji Polski i na początku faktycznie sprawiał wrażenie, że mógłby znowu grać z orzełkiem na piersi. Selekcjoner Adam Nawałka nie zdecydował się go jednak przetestować, gdy ten był u szczytu swojej formy w Kolejorzu i preferował innych wyjadaczy naszej Ekstraklasy, w tym choćby Krzysztofa Mączyńskiego.

Ostatecznie jednak Majewski przestał wierzyć nie tylko w powrót do kadry, ale także sukces z poznańską drużyną. Już w trakcie sezonu spędził kilka spotkań na trybunach, bo na murawie nie pokazywał woli walki. Później kilkakrotnie udało mu się błysnąć, w meczu z Górnikiem Zabrze strzelił nawet gola, ale ostatecznie już nowy szkoleniowiec Ivan Djurdjević dał mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy.

Majewski z wyżyn polskiej ligi trafił do podziemia Ekstraklasy, bowiem Pogoń Szczecin, to jeden z niewielu już zespołów, którego stadion wciąż przypomina o czasach słusznie minionych, a zespół kolejny już sezon z rzędu zapewne do końca będzie drżeć o utrzymanie. Maja jest de facto wizytówką tej klęski. Chociaż ostatnio udało mu się wreszcie strzelić gola, ale to jego jedyne trafienie w siedmiu spotkaniach.

Emir Dilaver
W Poznaniu po skandalicznej porażce w lidze został nazwany pupilkiem Nenada Bjelicy, Nie dość, że stanął w obronie chorwackiego trenera, to jeszcze ostatecznie trafił do... nowego klubu 47-latka, Dinama Zagrzeb, w którym znowu jest u Bjelicy żelaznym punktem pierwszej jedenastki - zanotował sześć meczów w lidze i trzy w w eliminacjach Ligi Mistrzów. Był zresztą bliski awansu do fazy grupowej tych rozgrywek, ale Dinamo w dwumeczu musiało uznać wyższość Young Boys. 

Mistrz Chorwacji był bliski awansu, ale musiał uznać wyższość Szwajcarów i zagra jedynie w Lidze Europy. Choć trzeba oddać Dilaverowi, że w obydwu spotkaniach był najlepszym z czwórki defensywnych zawodników Dynama.

Mario Situm 
To prawdopodobnie drugi z zawodników, o których na słynnej konferencji prasowej po sezonie 2017/18 wspomniał poirytowany Piotr Rutkowski. Situm również miał stanąć w obronie byłego już wtedy trenera Lecha. W jego przypadku sytuacja wyglądała trochę inaczej i Chorwat po prostu wrócił do Dinama z wypożyczenia.


Po powrocie do Zagrzebia pojawił się na boisku na kwadrans w meczu w II rundy eliminacji Ligi Mistrzów, a później zagrał jeszcze w pierwszym meczu ligowym. Na to drugie spotkanie wyszedł nawet z opaską kapitańską, ale już w 39. minucie musiał już zejść z powodu urazu i od tego czasu nie pojawił się już choćby na minutę.

Niklas Bärkroth
Szwed jest zawodnikiem, który odszedł z Poznania głównie dlatego, że nie do końca się tu sprawdził  (zaaklimatyzował) i Kolejorz dostał z jego ojczyzny satysfakcjonującą ofertę, czyli taką, która spłaciła przynajmniej jakąś małą część ogromnej sumy zainwestowanej przez Dumę Wielkopolski zeszłego lata. Bärkroth wystąpił na razie we wszystkich kolejkach Allsvenskan, które Djurgårdens, czyli nowy pracodawca Szweda, zdążył rozegrać po sprowadzeniu skrzydłowego z Lecha.

Niestety jednak jego bilans to póki co okrągłe zero, choć występował również jako jeden z dwóch środkowych napastników. Największą korzyścią po tej przeprowadzce jest fakt, że regularnie wychodzi w podstawowej jedenastce szwedzkiego średniaka. I że Kolejorz nie musi już mu wypłacać całkiem sowitej gaży.

Ołeksij Chobłenko 
Wrócił z wypożyczenia na Ukrainę po to, by przenieść się do ligi białoruskiej, a dokładniej Dynama Brześć. Klub, którego prezesem niedawno został sam Diego Maradona, ma dość spore ambicje, a w ich realizacji ma pomóc właśnie 24-latek.

Póki co napastnik radzi sobie całkiem obiecująco. Wystąpił w trzech meczach ligowych, w których strzelił gola i zanotował asystę. Kluczowe podanie padło też jego łupem w spotkaniu rewanżowym III rundy eliminacji Ligi Europy przeciwko Apollonowi Limassol.

W zespole z Brześcia, który aktualnie plasuje się w 16-drużynowej lidze na siódmym miejscu, Chobłenko dzieli szatnię zresztą z innym ex-Lechitą. Tego lata kontrakt z dwukrotnym zdobywcą Pucharu Białorusi podpisał bowiem Siergiej Kriwiec, który w latach 2009-2012 rozegrał 59 meczów w barwach Kolejorza.

Elvir Koljić
Drugi z napadziorów, który zimą trafił na Bułgarską, by stać się realnym zagrożeniem dla Christiana Gytkjaera. Przygodę z Kolejorzem zniszczyła mu kontuzja kolana, której doznał już w po kwadransie spotkania ze Śląskiem Wrocław. Stracił przez to większość wiosny, a więc okresu swojego wypożyczenia do Lecha. Pod koniec sezonu pojawił się jeszcze na boisku w dwóch krótkich epizodach, ale nie zdołał do siebie przekonać włodarzy Dumy Wielkopolski.

Jego drzemiący gdzieś tam talent wyczuli jednak poznańscy kibice, który niejednokrotnie przekonywali, że gdyby Koljić został tu na dłużej, mógłby naprawdę odpalić. Tego dokonał już w obecnym sezonie najpierw FK Krupa, a później w CS Universitatea Craiova. Rumuni zdecydowali się kupić tego piłkarza po tym, jak w siedmiu pierwszych meczach ligi bośniackiej strzelił on osiem goli i dołożył asystę. Przygodę z nowym klubem rozpoczął z kolei... od kolejnego trafienia i kluczowego podania. Jeśli dalej Koljiciowi będzie szło równie dobrze, to już niedługo Lech będzie mógł sobie pluć w brodę, że nie zdecydował się go zatrzymać w Poznaniu na nieco dłużej.

Szymon Pawłowski
Jemu nie zapomnimy nigdy wspaniałego sezonu 2014/2015, a szczególnie wiosny, kiedy niemal w pojedynkę doprowadził Lecha do mistrzostwa Polski. Od czasu kolejnych kontuzji był jednak cieniem samego siebie. Na jego pozycję przy Bułgarskiej z pewnością miał też wpływ brak chemii z trenerem Nenadem Bjelicą.

W ostatnim sezonie na tle składu węgla i papy w Niecieczy prezentował się nieźle, ale to nie wystarczyło, by po zakończeniu wypożyczenia Ivan Djurdjević pozwolił mu pozostać w Kolejorzu. W połowie sierpnia jego kontrakt z klubem został rozwiązany, a ten lada dzień stał się piłkarzem Zagłębia Sosnowiec. Efekt? Gol i asysta w trzech spotkaniach. Całkiem nieźle, biorąc pod uwagę dość mizerną postawę całego beniaminka na początku tego sezonu.


Mateusz Włodarczyk [errata: Piotrek Przyborowski]
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz