aosporcieaosporcieaosporcie

18 stycznia 2015

Polskie Dumy Narodowe: Dakar 2015


Rajd Dakar w 2015 roku skończył się fantastycznie - w klasyfikacji quadów wygrał Rafał Sonik, a Krzysztof Hołowczyc wreszcie stanął na podium. W pierwszych dniach mieliśmy dwa przykre incydenty - Adam Małysz cudem uratował się z płonącego samochodu, a Michał Hernik zginął na trasie. 

Zaczęło się fatalnie
Adam Małysz, były skoczek narciarski, w tym roku za cel postawił sobie pierwszą dziesiątkę w klasyfikacji generalnej rajdu. Niestety, swoją przygodę z tegorocznym rajdem skończył bardzo szybko. Pod koniec drugiego etapu auto Małysza spłonęło. Kierowca, wraz z pilotem Rafałem Martonem, cudem wyszli z tego cało, ale niestety samochodu nie udało się już uratować.

- WIELKI PECH. Katastrofalna eksplozja na końcówce drugiego etapu. Próbowaliśmy ratować sytuację, ale nasz samochód momentalnie się zajął i spalił.. Niestety jesteśmy zmuszeni wycofać się z rajdu, bo dalej nie da się już jechać. Marzenia musimy odłożyć na kolejny rok - napisał na swoim facebookowym profilu Adam Małysz.

Pechowy debiut
Niestety tragicznie skończył się rajd dla Michała Hernika, rajd o którym marzył całe życie. Jak sam mówił od liceum marzył o motorach. Na Rajd Dakar 2015 przygotowywał się od dwóch lat. 30 stycznia skończyłby 40 lat, a 13 dni wcześniej miał ukończyć rajd, co miało być jego prezentem urodzinowym. Niestety tej próby nie przetrwał.

Michał Hernik został znaleziony martwy na trasie trzeciego etapu. Jak wykazała sekcja zwłok on ani jego sprzęt nie miały żadnych śladów wypadku. Najprawdopodobniej Polak zmęczył się, był zbyt wycieńczony, żeby kontynuować rajd, zdjął kask, odszedł parę metrów od pojazdu, położył się i zasnął. Zmarł przez ugotowanie się organizmu, niestety nie było szans na przetrwanie w pięćdziesięciostopniowym upale. Jakże piękna, a zarazem tragiczna jest historia Michała. Umarł na ziemi, o której marzył...

Do dziesięciu razy sztuka
Krzysztof Hołowczyc, który startował w najtrudniejszym rajdzie świata po raz 10., w końcu spełnił swoje marzenie i stanął na podium. Co prawda na najniższym jego stopniu, ale i tak cieszy. Dotychczas najlepszym jego osiągnięciem w rajdzie beduinów było piąte miejsce. W tym roku wszystko wskazywało na to, że poprawi się o jedno oczko. Bowiem do 11. etapu Hołowczyc zajmował 4. lokatę, jednak gdy awarii uległ samochód Yazeeda Al-Rajhia, Polak wskoczył na najniższy stopień podium i nie spadł z niego aż do końca zawodów.

Wielki sukces
Rafał Sonik na metę rajdu dojechał jako pierwszy w kategorii quadów. Jako pierwszy Polak w historii wygrał statuetkę Złotego Beduina. Na metę dojechał z olbrzymią, blisko 3 godzinną przewagą. 48-letni Sonik stawał już na podium, ale po raz pierwszy na najwyższym pudle. Ten historyczny wynik udało się osiągnąć dopiero za siódmym razem.

Po 37. edycji tego najtrudniejszego rajdu świata mamy mieszane uczucia. Zaczął się on wręcz tragicznie, najpierw spłonął samochód jednego z najsympatyczniejszych polskich sportowców, a dzień później zginął debiutant, Michał Hernik. Później była już tylko radość z sukcesów Hołka i Sonika. Na pewno ta huśtawka nastrojów zapadnie nam w pamięci.


Autor: Mateusz Włodarczyk | @mtj_wlodarczyk |  mt.j.wlodarczyk@gmail.com

2 komentarze:

  1. Sonik ma 48 lat, a nie 39 i nie wygrał w klasyfikacji motocyklistów tylko quadów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już poprawione :) Zwykłe gapiostwo, a przy wieku literówka. Dziękuję za uwagę :)

    OdpowiedzUsuń