aosporcieaosporcieaosporcie

10 stycznia 2015

Alan Pardew - nadzieja angielskiej myśli szkoleniowej


Na początku nowego roku angielską piłkę obiegła sensacyjna wiadomość. Alan Pardew opuścił posadę trenera zespołu Newcastle United, którą piastował od roku 2010. Zaraz potem został nowym szkoleniowcem Crystal Palace, które dzisiaj pokonało Tottenham!

Anglik zaczynał swoją przygodę z piłką jako obrońca. Najlepsze wspomnienia z kariery zawodniczej związane są właśnie z londyńskim zespołem Orłów, z którym to awansował do First Division w roku 1989 po pokonaniu w play-offach Blackburn Rovers. Również jego bramka przyczyniła się do eliminacji Liverpoolu w półfinale rozgrywek o Puchar Anglii (dramatyczny mecz, który zakończył się wynikiem 4:3). Ostatecznie drużyna z Londynu została jednak pokonana w finale przez Manchester United. Później grał jeszcze dla Charlton Athletic  i Tottenhamu Hotspur.

Swoją trenerską karierę Alan Pardew rozpoczął w Reading, w roku 1998 przejął ster nad drużyną w ostatnim meczu sezonu jako trener tymczasowy. Na początku sezonu 2003/04 został przekonany do przejęcia sterów ekipy West Hamu, z którym awansował do Premier League rok później. W pierwszym sezonie w ekstraklasie ekipa Młotów pod wodzą Alana Pardew zajęła dziewiąte miejsce w tabeli. Klub z Boleyn Ground dotarł też do finału Pucharu Anglii, w którym zmierzył się z Liverpoolem - historia zatem zatoczyła małe koło. Po emocjonującym pojedynku mecz zakończył się remisem 3:3, a w rzutach karnych lepsi okazali się The Reds. Pardew ponownie nie mógł podnieść upragnionego trofeum.

Z West Hamu zwolniono go po jednej z najdłuższych serii porażek w historii klubu, jednak spadł na, wydawać by się mogło, cztery łapy. Już po dwóch tygodniach zatrudniono go w Charltonie, który w tamtych rozgrywkach zajmował 19. miejsce w tabeli i rozpaczliwie walczył o utrzymanie. Nowemu trenerowi nie udało się zmienić sytuacji w klubie i po raz pierwszy w swojej karierze zarówno piłkarskiej jak i trenerskiej Alan Pardew poczuł gorycz spadku. Na zapleczu Premier League jego zadaniem był jak najszybszy powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ostatecznie jednak po serii ośmiu porażek z rzędu w sezonie 2008/09 i z The Valley został zwolniony.

Pardew chwilę potem zaczepił się na St. Mary’s Stadium. Zatrudniło go bowiem Southampton, grające w tamtym czasie w League One. To właśnie on sprowadził do klubu byłą już legendę Rickiego Lamberta, a także zapewnił pierwsze od 1976 roku trofeum, wygrywając z Carlisle United mecz o Puchar Ligi w 2010 roku. Po tak fantastycznym sezonie ponownie jednak czekało go zwolnienie, którego powodem miały być niskie morale zawodników, a także konflikt z prezesem klubu Nicolą Cortese (człowiek, który potem namieszał również w ekipie Świętych za kadencji Maurico Pocchetino).



Po tej długiej serii zwolnień i zatrudnień Alan Pardew odnalazł bezpieczną przystań w Newcastle. Przeżył z tą ekipą wiele wspaniałych chwil - wystarczy wspomnieć o fenomenalnym  pościgu za Arsenalem w pamiętnym meczu zremisowanym 4:4 czy udział w Lidze Europejskiej (podbój Starego Kontynentu zakończył się jednak niepowodzeniem). Anglik znany był ze wspaniałego wyczucia transferowego. Przez jego klub przeszli tacy piłkarze jak: Andy Carrol, Yohan Cabaye, Demba Ba, Hatem Ben Arfa, Papiss Cissé czy Tim Krul. Wielu z nich sprzedanych zostało później za wielkie pieniądze, mimo iż nie zrobili później wielkiej kariery (Andy Carrol na Anfield był totalnym niewypałem, Cabaye zniknął w PSG, a Demba Ba w Chelsea pod koniec już niemal nie grał i odnazał się dopiero w Turcji). Nie zaskarbił sobie jednak takiej miłości kibiców jak inni wielcy menedżerowie Premier League. Na St. James’s Park mieli mu za złe nierówną grę jego zespołu i zapełnianie drużyny obcokrajowcami. Latem 2011 roku do klubu zawitało aż siedmiu francuskojęzycznych zawodników - był to ewenement na skalę tego, co w Premier League zrobił Arsène Wenger. W Newcastle przez długi czas nie chciano się pogodzić z decyzjami trenera, jednak dopóki wyniki go broniły, dopóty darzony był sympatią.

Inaczej sytuacja wyglądała zapewne w kontaktach z Mikem Ashleyem, właścicielem klubu z Newcastle. Boss znany z tego, że jest osobą wyjątkowo bezkompromisową i skupioną wyłącznie na swoim zdaniu, za nic sobie mając głos trybun. Dlatego szasta stołkami na lewo i prawo, samodzielnie podejmuje decyzję, bez oglądania się chociażby na zdanie trenera. Moim zdaniem, to właśnie Ashley jest jednym z głównych powodów odejścia Pardew z klubu. W tym sezonie klubu nie bronią wyniki i chociaż zdarzają się heroiczne zrywy jak wygrana z Chelsea, to jednak po nich nadchodzi szara ligowa codzienność. Ponadto ponownie przegrał derby z Sunderlandem, co prawdopodobnie jeszcze bardziej obniżyło jego notowania wśród kibiców. Nad menedżerem zebrały się zatem czarny chmury. Nic więc dziwnego, że zdecydował się na przejście do klubu, który od początku darzył wielką sympatią, i w którym zapewne zostanie dobrze przyjęty.

Jego ponowna przygoda na Selhurst Park na razie rozpoczyna się naprawdę owocnie. Najpierw prowadzona przez niego ekipa pokonała 4:0 Dover Athletic w trzeciej rundzie Pucharu Anglii, a dzisiaj pokonała w Premier League świetnie spisujący się ostatnio Tottenham. Zadanie Pardew wydaje się oczywiście trudne, bo Crystal Palace do końca będzie się zapewne biło o utrzymanie, to jednak w północno-wschodnim Londynie widać pewny oddech. Oddech, który złapał też sam szkoleniowiec, kolejny wielki uciekinier z Newcastle.

Autor: Mateusz Cholewa |  matichol96@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz