aosporcieaosporcieaosporcie

11 listopada 2014

Baskijskie nieporozumienie czy druga szansa Moyesa?

Coś dziwnego wyprawia się w Realu Sociedad. Klub od powrotu na salony, czyli czwartego miejsca w lidze w sezonie 12/13, zaliczył ogromny spadek formy, a teraz dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Zatrudnił Davida Moyesa!

Ta jesień zdecydowanie nie należy do baskijskich klubów. Wystarczy tylko spojrzeć na Athletic stracił już szanse na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w Primera División jeszcze niedawno znajdował się w strefie spadkowej. Jeszcze dziwniejsze rzeczy dzieją się jednak ostatnio na Estadio Anoeta.

Real Sociedad w sezonie 12/13 dokonał rzeczy wielkiej, po latach zatracenia i nieuchronnego powracania do wicemistrzostwa kraju z 2003 roku, wreszcie coś osiągnął. Ekipa prowadzona wówczas przez Philippe Montaniera uplasowała się na czwartym miejscu w lidze, a dzięki temu zakwalifikowała się do eliminacji Ligi Mistrzów.

Po tym niebywale dobrym sezonie z klubu z San Sebastián odszedł twórca tego sukcesu, czyli 49-letni Montanier. Co najdziwniejsze, nie wybrał oferty jakiejś bogatszej hiszpańskiej ekipy czy nawet solidnej francuskiej marki, tylko zdecydował się na prowadzenie będącego od kilku lat w pewnym kryzysie Stade Rennais. Wszyscy zastanawiali się wtedy, o co chodzi. Tymczasem ten znakomity szkoleniowiec potrafił jednak coś i z francuskiego średniaka zlepić i już w swoim pierwszym sezonie dotarł do finału Pucharu Francji (ostatecznie przegranego 0:2 z Guingamp).

Odejście Francuza było niezrozumiałe, ale jego naturalnym następcą okazał się być Jagoba Arrasate, wcześniej asystent Montanier. Zaledwie 35-latek w chwili objęcia stanowiska pierwszego trenera baskijskiego klubu, człowiek bez większego trenerskiego doświadczenia, w przeszłości prowadzący jedynie lokalne kluby (Berriatuko i Elgoibar), miał utrzymać zespół na podobnym poziomie co wcześniej.

Na początku wszystko szło zgodnie z planem. Real Sociedad w play-offach eliminacji Ligi Mistrzów rozprawił się dość pewnie z Lyonem, dwukrotnie pokonując francuski zespół 2:0. W fazie grupowej, z bardzo słabym współczynnikiem, trafił jednak do ciężkiej grupy z Bayerem Leverkusen, Szachtarem Donieck i Manchesterem United, którego ówczesnym trenerem był... oczywiście Daivd Moyes. Baskowie w grupie A dostali ostre lanie, zdobywając zaledwie jeden punkt i odpadając z rozgrywek.

Potem Arrasate ratowały jeszcze wyniki w lidze, ostatecznie siódme miejsce na koniec sezonu i eliminacje Ligi Europy. W play-offach tych rozgrywek w sierpniu tego roku Real Sociedad dotkliwie poległ jednak, nieco niespodziewanie, z FK Krasnodar, a to ostatecznie przelało już chyba czarę goryczy. Arrasate nie udźwignął presji i już wtedy blisko było rozstania się obu stron. Te wytrzymały ostatecznie do 3 listopada, kiedy Bask został ostatecznie zwolniony. Cała ta barwna historia przypomina nieco przygodę jednego asystenta z naszej T-Mobile Ekstraklasy, który dostał szansę prowadzenia bardzo dobrej drużyny, przekładając na nasze realia nawet lepszej niż Sociedad w Hiszpanii drużyny, a jednak zadaniu nie podołał. Mam napisać kto to, czy już zgadliście?

W Hiszpanii mówiło się, że następcą Arrasate będzie doświadczony na tamtejszym podwórku Pepe Mel, któremu nie poszło zbyt dobrze w West Bromwich Albion, ale ostatecznie zdecydowano się na ruch nieco szalony, no dobrze... bardzo szalony. Zatrudnienie Davida Moyesa!

Już nawet nie muszę się chyba rozpisywać na temat tego, że znacznie częściej to hiszpańskich trenerów widzimy w Premier League niż szkockich czy angielskich gdziekolwiek. Dość powiedzieć, że trudno jest znaleźć jakikolwiek klub z europejskiego topu, który prowadzony jest przez właśnie szkoleniowca, który jest obywatelem Wielkiej Brytanii. Stąd decyzja o zatrudnieniu Szkota może budzić bardzo duże wątpliwości.

Moyes to jednak trener, który umie zrobić coś z niczego (trochę jak Montanier). Owszem, po klęsce z Manchesterem United jest chyba jednym z najbardziej wyszydzanych trenerów na świecie, ale to wciąż wielki fachowiec, który potrafi wypracować ze średniakami naprawdę dużo. Pokazał to przecież w Evertonie, kilkukrotnie ocierając się nawet o top 4.

Z pewnością decyzja klubu z Estadio Anoeta budzi kontrowersje i wspomniane już wcześniej wątpliwości. Moyesowi w Kraju Basków może się nie powieść równie dobrze jak na Old Trafford i wtedy powinien sobie chyba dać jakiś czas odpoczynku od trenowania. Z drugiej jednak strony, to może być istny strzał w dziesiątkę, a Real Sociedad wcale po tym sezonie z tych przysłowiowych salonów nie musi przecież wcale schodzić. 

Jako zwykły kibic, życzę Szkotowi w Primera División sukcesów i już nie mogę się doczekać pierwszego meczu z jego udziałem - starcia z Deporitvo, które rozegrane zostanie o porze, do której Moyes w Anglii na pewno się nie przyzwyczaił - 22:00. A więc: ¡Bienvenida! lub jakby to powiedzieli w Kraju Basków ¡Ongi etorri, David! (w tym miejscu mam nadzieję, że nie pokaleczyłem tej przepięknej, nadzianej iksami baskijskiej mowy).

Autor: Piotrek Przyborowski |  piotrek.przyborowski@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz