aosporcieaosporcieaosporcie

1 marca 2013

Ach ten Lech, czyli Polonia i 5 miesięcy bez zwycięstwa.

Tłumy ludzi na spotkaniu z zawodnikami Lecha w Galerii Malta.
Sprecyzujmy. Chodzi mianowicie o zwycięstwo na własnym stadionie. Lech Poznań przy Bułgarskiej wygrał 6 października 2012 roku, kiedy to pokonał 4:0 Piasta Gliwice. To prawie pięć miesięcy temu. Nawet ostatni w tabeli GKS Bełchatów ostatnie (a zarazem jedyne) w tym sezonie zwycięstwo zaliczył u siebie później, bowiem 20 października ubiegłego roku.

Lech pierwszą połowę kompletnie przespał. A może dostał kulą w stopę po tym, jak w 6' minucie Łukasz Piątek idealnie przymierzył i przelobował Jaśka Burića? Któż to wie. Tonev miał najlepszą w pierwszej części spotkania okazję do pokonania Mariusza Pawełka - po tym jak sam były bramkarz Wisły Kraków wybijał piłkę, Bułgar trafił w poprzeczkę.

Druga połowa w wykonaniu Kolejorza była znacznie lepsza. No ale, jeżeli trafia się albo w Pawełka, albo w poprzeczkę, albo w ogóle się nie trafia w bramkę, to rzeczywiście można przegrać przy pewnej dozie szczęścia (dwie poprzeczki i przepiękny strzał Piątka). W ogóle statystyki tego meczu są ciekawe - Lech oddał 25 strzałów, a Polonia 9 strzałów. Tyle że obydwie te drużyny oddały tyle samo celnych strzałów - po 6.

Nie rozumiem nieco trenera Rumaka, który zdjął Ślusarskiego, zostawiając na boisku dwóch defensywnych pomocników. I tego, że Linetty nie grał od pierwszej minuty. Ale to są decyzje trenera, których negować nie będę. Gratuluję jednocześnie trenerowi Stokowcowi, który mimo ciężkiej sytuacji (w ostatnim dniu tracąc Adama Kokoszkę), potrafi jednak zrobić plan z niczego.

Chwalę Rafała Murawskiego, którego każdy strzał (mimo początkowych trudności) był coraz lepszy. Ale nie za to go chwalę. Po meczu nie tłumaczył się (jak w przeszłości gwiazdy naszej ligi), że coś poszło źle, że coś tam, trelelele. Powiedział, że zagrali bardzo słabo, że to oni zawinili - po prostu, że Kolejorz ten mecz spieprzył. I całkowicie się z tym zgadzam. 

Szkoda mi tylko tych kibiców, którzy kupili karnety na rundę. Najdroższe są po ponad trzy stówy, a i bilety na mecze są bardzo drogie, na Polonię zaczynały się od 18 złotych, ale nie oszukujmy się, że realnie kibice zapłacili dużo więcej (no bo najniższe stawki to te dla dzieci poniżej 13 lat na trybuny za bramkami).

Piłkarze Kolejorza się w drugiej połowie starali, ale pierwszą kompletnie zje... Dokończcie sobie sami! A wy, jak myślicie - co osiągnie w tym sezonie Lech i Polonia? Piszcie!

PS.: ParaFina - kto oglądał, ten wie o co chodzi!

22 lutego 2013

Wraca Ekstraklasa. Super Piątek już za nami.


Na boiska wracają najwięksi herosi światowej piłki nożnej klubowej. Największe gwiazdy, najlepsi strzelcy, najlepsi zawodnicy. Wraca T-Mobile Ekstraklasa! Dobrze, koniec tej ironii. Za nami już Super Piątek, w którym mogliśmy oglądać tradycyjnie dwa spotkania. Pierwszego nie ocenię, gdyż go nie oglądałem, ale przyznam, że wynik 3:0 dla Zagłębia w meczu z dobrą jesienią Pogonią, to dla mnie pogrom.

Jak zwykle, pomyliły mi się godziny i włączyłem telewizor już o 20:00. Obejrzałem studio przedmeczowe, wszystkie materiały, wywiady. I pomyślałem sobie, co by było, gdyby powstała Ekstraklasa TV. Jeśli miałaby powstawać bez współpracy z Canal+, to byłaby to raczej katastrofa.

Ogólnie oprawa tego całego spotkania była magiczna. Wszyscy - czyli zawodnicy, sędziowie, dzieci odprowadzające piłkarzy, trenerzy, dziennikarze - wszyscy mieli na sobie szaliki związane z akcją Wszyscy za Jednego - zorganizowaną przez stronę przemekpelka.pl i fundacji Avalon, które chcą pomóc w dramacie pana Przemka Pełki - komentatora znanego nam doskonale z komentowania meczów piłki nożnej (szczególnej tej angielskiej) i hokeja na lodzie. Akcja naprawdę fajna, a Panu Przemkowi życzę powrotu do zdrowia!

Wracając do oprawy, to zawodnicy Polonii na ten mecz wyszli w koszulkach z epoki z okazji tego, że Czarne Koszule grają w trykotach w takich właśnie barwach już 100 lat. Ciekawe tylko, czy nie denerwowały ich te sznurowadła, jak to je nazwał Tomasz Smokowski. Szkoda też, że tej całej pięknej oprawy nie widział prezes Polonii Ireneusza Króla.

Samo spotkanie, przynajmniej w pierwszej połowie pokazało nam, dlaczego polska liga jest taka, jak jest. Raz coś próbowała stworzyć Lechia Gdańsk, raz Polonia, ale w sumie to nic wielkiego z tego nie wynikało. Można więc było skupić się na tzw. ciekawostkach. Kibice Polonii po kilkunastu minutach dopingowania swojej ulubionej drużyny, na chwilę przycichli i wywiesili dużo mówiący baner, o tym, gdzie jest prezes Król.  Jestem w Wiedniu, robię przelew - tak brzmiało to zacznę hasło. Ostatnio głośno było o przelewach Króla z Kajman, i te sprawy. Fani stołecznej drużyny pokazali jednak, że nadal wieżą w człowieka-cudotwórcę, czyli trenera drużyny gospodarzy, skandując głośno w 31' i 74' minucie spotkania: Piotrek Stokowiec.

Z kolei w Lechii zadebiutował w tym meczu Mohammed Rahoui, który przez Kazia Węgrzyna (jestem jego fanem) nazywany był zawodnikiem z numerem 22.,dopóki jego redakcyjny kolega nie powiedział mu, jak wymawia się nazwisko Algierczyka.

Pierwsza połowa wiała nudą i zakończyła się wynikiem 0:0. Druga też taka była, raz atakowała jedna, raz druga, ale jakiś stuprocentówek to niestety na Konwiktorskiej nie oglądaliśmy... do 84' minuty, kiedy to po przepięknej akcji rezerwowy w tym meczu Michał Wiśniewski trafił do bramki strzeżonej przez Sebastiana Przyrowskiego. Akcji z pierwszej piłki, akcja dawno nie widziana na polskich boiskach. Dużą klasę pokazał też podający Wiśniewskiemu, Piotr Brożek, który chyba spadł na cztery łapy po tureckim romansie (w przeciwieństwie do swojego brata, który okupuje ławkę rezerwową w Recreativo Huelvo).

Nic nie zapowiadało, że będziemy mieli w tym spotkaniu jakieś emocje. A tu po golu dla Lechii do ataku rzuciła się Polonia i gola trafił młodziutki Miłosz Przybecki. Nieco lepiej po strzale tego zawodnika mógł zachować się bramkarz gości, Michał Buchalik.

Następnie obie drużyny jeszcze coś próbowały stworzyć, ale nic z tego nie wynikło i spotkanie zakończyło się podziałem punktów 1:1.

Warto dodać, że na widowni pojawił się trener najlepszej na świecie reprezentacji narodowej, Waldziu Fornalik i Marek Jóźwiak, w przeszłości menadżer piłkarski i dyrektor ds. transferów w Legii W.., obecnie już tylko menadżer. Cóż, życie.

Tak na koniec - a wy co sądzicie o kolejnej już rewolucji w Polonii, które miejsce zajmie stołeczna drużyna po tym sezonie? A i co myślicie o największym w historii transferze Górnika Zabrze - a mianowicie o pozyskaniu Irka Jelenia. Piszcie!

13 lutego 2013

Domowa multiliga, główkomania, czyli euro środa.


No cóż, polskie stacje już takie są. Mówię oczywiście o sytuacji, iż ani TVP1, ani nSport nie zdecydowały się na transmisje na swoim kanale hitowego starcia Realu Madryt z Manchesterem United. Nie powiem, dwumecz Szachtar Donieck - Borussia Dortmund zapowiadał się równie ciekawie i rozumiem, że zwykły Wiesław (od razu przepraszam wszystkich noszących to zacne imię) wolałby zobaczyć polskie trio, ale myślę, że kibiców Czerwonych Diabłów i Królewskich w Polsce jest znacznie więcej...

Nie ma tego złego, blablabla... jak się ma Jedynkę (teraz w HD), a także w miarę szybki Internet, to można sobie zrobić taką własną, domową multiligę. Nawet nie piracąc, gdyż doszły mnie słuchy, iż obydwa mecze można sobie było kupić za 9 zł na onecie.

Zanim w końcu zacznę oceniać sam mecz, to chciałbym postawić tezę, iż znając życie komentujący mecz w Telewizji Polskiej pan Jacek Laskowski (razem z Rafałem Ulatowskim) o wiele bardziej wolałby komentować mecz odbywający się na Santiago Bernabeu (w C+ pan Jacek komentował La Ligę).

Dobrze, oceniając pierwszą połowę - najpierw tą na Donbas Arenie. Od początku podobała mi się gra kapitana gospodarzy Dario Srny, o którym jeszcze tu wspomnę. Ale pierwszą naprawdę niezłą sytuację miał w 16' minucie Felipe Santana, którego strzał główką odbił się od poprzeczki bramki strzeżonej przez Andrija Pjatowa. W 23' minucie wspomniany przeze mnie już Srna nieźle strzelił z dystansu. W tej sytuacji Roman Weidenfeller miał jeszcze szczęście, ale już 8 minut później po rzucie wolnym strzelanym przez... kapitana Szachtara nie, nie miał już nic do powiedzenia. Inna sprawa, że trochę źle ustawił i mur, i siebie.

Polacy byli na boisku i się starali. Dobry strzał w 35' minucie oddał Kuba Błaszczykowski, ale Pjatow nie miał żadnych problemów z jego wybronieniem. I potem już była 41' minuta i gol Roberta Lewandowskiego, który po dośrodkowaniu Mario Goetze miał dość dużo szczęścia nie trafiając w piłkę, można powiedzieć, że wyglądało to trochę, jak przepiękny zwód. Był to już piąty gol Polaka w tej edycji LM.


W 62' minucie na boisku pojawił się Douglas Costa, zmieniając dobrze grającego, pozyskanego zimą Taisona. Była to zmiana bardzo istotna. W 68' minucie Brazylijczyk po fatalnym błędzie Matsa Hummelsa trafił na 2:1.

W 73' minucie Robert Lewandowski dostał świetne podanie od Goetze, ale minimalnie chybił. Minutę później Fernandinho podbił oko Kubie Błaszczykowskiemu - uderzył, chyba niechcący, Polaka ręką w twarz. Howard Webb tego nie widział i nie zareagował. Chcący, niechcący - jak to mówi mój mistrz pan Roman Kołtoń - to zgodnie z przepisami jest żółta kartka za uderzenie niechcące, a za to, uczynione z premedytacją, czerwień. A byłaby to druga żółć na Brazylijczyka.

W 80' minucie na boisku za Błaszczykowskiego pojawił się Leitner. Trzeba przyznać, że kapitan naszej reprezentacji rozegrał solidne spotkanie.

Siedem minut później, zrehabilitował się Mats Hummels, który trafił główką po rzucie rożnym. W ogóle to była akcja obrońców - dośrodkował mu Marcel Schmelzer.

Przenosimy się na Santiago Bernabeu. Tutaj Danny Welbeck, mimo iż Man United jakoś świetnie nie grał, to dzięki Anglikowi strzelili gola główką po rzucie rożnym w 20' minucie.W 28' minucie Cristiano Ronaldo oddał niezły strzał zza pola karnego, ale mimo niepewnych interwencji Davida De Gei, tym razem zachował się w miarę dobrze, ale minutę później było już 1:1, a gola strzelił... Ronaldo, a trafił on... głową po pięknej asyście Angela Di Marii, który dzisiaj grał dzisiaj świetne zawody. Potem jeszcze w 38' minucie przepięknym podaniem do Oezila popisał się Alonso, strzał Niemca w niezłym stylu wybronił jednak De Gea. 

W drugiej połowie w 60' minucie w pełnym biegu wślizgiem szansę na strzelenie gola miał Fabio Coentrao, ale po raz kolejny dobrze zachował się... krytykowany przeze mnie De Gea (tak ogólnie, to nie grał, aż tak źle).

W 70' minucie po raz kolejny strzelał Ronaldo, tym razem świetnie zachował się Rio Ferdinand. Dwie minuty później próbował Van Persie (i to dwukrotnie!), ale dobrze zachował się Diego Lopez. 9 minut później znowu klasę pokazał hiszpański golkiper, łapiąc strzał Khediry.

W 83' minucie bardzo dawno nie widziany na pozycji pomocnika, pojawił się Pepe. Był to jego pierwszy występ po kontuzji.

W 92' minucie po raz kolejny pokazał się Robin Van Persie, ale na wysokości zadania stanął Diego Lopez, wybijając na rzut różny, którego o dziwo sędzia Felix Brych rozegrać już nie pozwolił, mimo iż czas doliczony jeszcze nie upłynął.

Podsumowując oba spotkania, całkiem nieźle zachowywali się na Santiago Bernabeu bramkarze (mimo kilku niepewnych interwencji De Gei w pierwszej połowie), a Na Donbas Arenie napastnicy. W obu dwumeczach sprawa awansu jest jeszcze otwarta, ale trzeba przyznać, że gospodarze rewanżów są w nieco lepszej sytuacji. Jako ciekawostkę warto dodać, że trzy z sześciu goli padły po strzałach głowom.

Tak na zupełny koniec - UEFA po raz kolejny pokazała klasę, zmieniając system wyświetlania reklam na bandach. Od zawsze, rozgrywki UEFA były kojarzone właśnie z tym, że reklamy przez cały mecz się nie zmieniały, a tu taka niespodzianka... znana już nam z Euro 2012. W dodatku banery są w o wiele gorzej jakości i rozdzielczości. Co prawda i tak całość wygląda na wysokim poziomie, ale tylko patrzeć, jak za 2-3 lata w najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych ujrzymy dziadowskie animacje rodem z większości polskich stadionów. A wy, jak oceniacie ogólnie działania tej instytucji w ostatnich latach? Piszcie!

PS.: Widzieliście najnowszą reklamę Opla Astra z udziałem PL Trio? Nie, no to proszę bardzo...