aosporcieaosporcieaosporcie

21 lipca 2022

Lech Poznań pokonał piekło i rozbił Dinamo. Mecz na piątkę

Lech Poznań zgotował Dinamo Batumi piekło. Pogodowe i piłkarskie. Ze świetną zaliczką 5:0 na Zakaukazie. 

Kibiców wchodzących na Stadion Miejski witał bardzo niecodzienny, przykry widok. Mecz przyciągnął zaledwie 9111 kibiców. Jest to jeden z najgorszych wyników frekwencyjnych w europejskich pucharach od dawna, wyłączając z tego mecz z Belenenses - protest kibiców oraz mecze odwołane z powodu restrykcji związanych z pandemią COVID-19. Jak to bywa z każdym niepowodzeniem, ma ono wiele przyczyn. Przede wszystkim pora meczu - skrajnie niekorzystna - godzina 18:00 w czwartek, do tego 36-stopniowy żar, relatywnie drogie bilety jak na tę fazę rozgrywek i taką klasę rywala. Na to wszystko nakłada się strona sportowa - seria porażek na start rozgrywek, blamaż w Azerbejdżanie, brak transferów, a w szczególności wzmocnienia formacji obronnej.

No właśnie - trener John van den Brom całkowicie zaskoczył ze składem. Było jasnym to, iż obrona Kolejorza jest niesamowicie przetrzebiona. Jak doniósł Dawid Dobrasz z meczyki.pl, w ostatniej chwili ze składu wypadł młodzieżowiec Kolejorza Maksymilian Pingot. Środek obrony stanowił zatem Barry Douglas wraz z Lubomirem Šatką. Siła ofensywna poznańskiej lokomotywy pozostaje za to bez zmian w porównaniu z ostatnim pucharowym meczem lechitów w dwumeczu z Karabachem Agdam. 

Kolejorz już od początku meczu ruszył do agresywnego pressingu. Gruzini całkowicie nie radzą sobie z narzuconym przez Kolejorza tempem. Już w 9. minucie pięknym strzałem sprzed pola karnego Michał Skóraś dał prowadzenie poznaniakom.

Tuż po golu zespół znad Morza Czarnego przejął inicjatywę na kilka minut - zakończyło się to dwoma strzałami Bejamina Teidi, które nie wyrządziły większej szkody bramce Kolejorza. Michał Skóraś podjął drugą próbę strzału z dystansu - w 17 minucie trafił w słupek. W 23 minucie pomyłki już nie było - João Amaral pięknym strzałem - również sprzed pola karnego podwyższył prowadzenie na 2:0. W 32 minucie Michał Skóraś po rykoszecie strzelił swojego drugiego gola - była to forma odkupienia się po zmarnowaniu sytuacji kilka minut wcześniej sam na sam z bramkarzem Kupatadze, jednakowoż „uratowało” go wtedy odgwizdanie spalonego.

Druga połowa rozpoczęła się bardziej leniwie, Lech Poznań sprawiał wrażenie zadowolonego z wyniku, a Dinamo Batumi nie miało argumentów, by w jakikolwiek sposób zaszkodzić Mistrzom Polski. W 66 minucie Kristoffer Velde pomknął z piłką i przeszywającym podaniem przez dwie linie obrony obsłużył piękną asystą João Amarala, który strzelił czwartą bramkę w tym spotkaniu. 

W 72. minucie Barremu Douglasowi urwał się Mate Vatsadze, ale w sytuacji sam na sam Artur Rudko okazał się górą. Do końca meczu utrzymało się tempo z początku drugiej połowy spotkania, a co więcej - kontrę Lechitów po przepięknym podaniu Afonso Sousy w 94. minucie wykończył Mikael Ishak. Lech Poznań uzyskał bardzo doby wynik i naprawdę z wystarczającą zaliczką może przygotowywać się do meczu rewanżowego na Zakaukaziu. 

Ten mecz pokazał również, iż Lech Poznań jest drużyną świetnie przygotowaną kondycyjnie. Dinamo Batumi, które pozornie wydawało się ekipą na takie upały uodpornioną, nie sprostało świetnie wybieganym i pressującym Lechitom. W środku pola Lechici byli zespołem absolutnie dominującym, świetnie doskakującym do rywali i nie pozostawiając im złudzeń, kto jest faworytem do awansu. Pozostaje jedynie dokończyć dzieła w Batumi i oczekiwać rozstrzygnięcia w spotkaniu Vikingur Rejkiawik - The New Saints. Tym razem to Polska okazała się „land of fire” i terenem skrajnie niekorzystnym dla przeciwników. 

Alex Detotekin
 @alexdetotekin
📷 Alex Detotekin / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz