aosporcieaosporcieaosporcie

14 lipca 2022

Nieustannie bijąc głową w mur. Lech Poznań po blamażu w Baku

Lech poległ z Karabachem | foto: Damian Garbatowski

Lech Poznań zakończył swoją przygodę z walką o Ligę Mistrzów. Był to krótki epizod zwieńczony klęską totalną w Baku. Rewanż z Karabachem Agdam będzie wspominany jako jeden z najgorszych momentów w nowożytnej historii Kolejorza.

Zmarnowana zaliczka

Tydzień w futbolu to wieczność. W zeszły wtorek kibice w szampańskich nastrojach opuszczali stadion przy Bułgarskiej po pierwszym meczu. Śmiało można było, myśleć o rewanżu, zwłaszcza że Lech zagrał przekonjąco. Nowy trener, John Van der Broom oparł taktykę na kontrach oraz rozważnym przesuwaniu się. Karabach został ograniczony i nie stworzył sobie konkretnej sytuacji pod bramką Artura Rudko, debiutującego w barwach Kolejorza

Gol Ishaka padł po sprawnie przeprowadzonej akcji z Joelem Pereirą, a koniec końców Lech mógł się cieszyć ze zwycięstwa. I tutaj zaczęły się schody. Od tamtego momentu z obozu mistrzów Polski zaczęły dochodzić sygnały co najmniej niepokojące.

Talerz Polsatu czy prestiżowe trofeum?

Kością niezgody okazał się mecz o Superpuchar Polski z Rakowem Częstochowa rozgrywany między jednym a drugim spotkaniem w eliminacjach Ligi Mistrzów. Pojawiły się głosy o przesunięciu meczu, żeby piłkarze Lecha mogli się lepiej przygotować do rewanżu. Kwestia Superpucharu jest zresztą często przytaczana na wokandzie jako niepotrzebny dodatek, który może więcej zaszkodzić piłkarzom we wczesnej fazie sezonu. Splendor jest w tym wypadku wątpliwy, a tytuł "Talerz Polsatu" wymowny. 

Ostatecznie jednak do przesunięcia meczu nie doszło. Mniejsza z tym, kto mógłby go przełożyć, czy Raków Częstochowa, czy PZPN, prawda jest taka, że wybitnie nie leżało rozgrywanie go w środku tygodnia przez Lecha.

Mecz się jednak odbył, Lech przegrał go, grając dość eksperymentalnym składem z m.in. z Niką  Kwekweskirim na środku obrony. Jednak podejście do niego było trochę jak do sparingu i ostatecznie można było machnąć ręką i myśleć o przygotowaniach do wylotu do Baku. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co tam się stanie.

Od Wilna aż po Baku - śladami polskich lektur

Początek był piorunujący. W 23. sekundzie Lech podwyższył prowadzenie po golu Kristoffera Velde. Wczesny gong na pewno rozbudził drużynę trenera Gurbanowa, ale nikt chyba nie sądził, że Lech odda pole tak łatwo. Niemoc biła z poczynań piłkarzy Kolejorza, których obrazkiem był człapiący po boisku Joao Amaral. 

Środek pola próbował zdobyć przewagę, jednak finalnie worek z nieszczęściami otworzył się po błędach bramkarza Rudki. On w dużej mierze jest odpowiedzialny za zakończenie przygody Lecha w Lidze Mistrzów. Maczał palce w co najmniej trzech bramkach straconych w tym spotkaniu. Ukraiński bramkarz wypożyczony z Pafos był niepewny przy uderzeniach z dystansu czy wychodzeniu do prostopadłych piłek. Tak padła druga bramka dla gospodarzy, gdy przeciął podanie, wybijając je pod nogi nabiegającego Ozobicia.

Można gdybać, czy Lech nie powinien mieć przewagi po pierwszej połowie, gdy brutalnie sfaulowany został Velde lub czy bramka numer trzy dla Karabachu padła po spalonym. Finalnie nie ma to żadnego znaczenia. Lech bowiem nie wyszedł z szatni na drugą połowę, gdy powinien spróbować zaatakować rywala przy panującym remisie. 

Zamiast tego, szybko zapanowała nerwowość, a bramki zaczęły padać systematycznie po błędach całej formacji defensywnej. I tak się skończyła wielka przygoda Lecha w królowej rozgrywek, a Baku dołącza do panteonu legendarnych porażek Lecha w XXI wieku w europejskich pucharach. Od mickiewiczowskiego Wilna aż do Baku przedstawionego w "Przedwiośniu" Żeromskiego.

Szukanie winnych i patrzenie w przyszłość

Ataki na Artura Rudko są co najmniej niesmaczne. W sieci pojawiły się screeny z jego konta instagramowego, gdzie kibice nie przebierali w słowach. Krytyka jest wskazana, ale nie hejt czy mowa nienawiści. Jednak zadać trzeba sobie pytanie, gdzie popełniono błędy. Zdaje się, że podstawową przyczyną blamażu z Agdamu jest nie tyle Artur Rudko, tyle osoby odpowiedzialne za jego sprowadzenie. 

Kolejny raz przy okazji rewelacji z pomeczowego studia portalu Meczyki.pl, dziennikarza Tomasza Włodarczyka, została wyciągnięta legendarna oszczędność zarządu poznańskiego klubu. Włodarczyk podzielił się informacjami o kwotach, jakie badały za sprawdzonych na rynku Frantiska Placha czy Damiana Kądziora. Każdy może sobie sprawdzić te sumy. Nie są one wygórowane, a piłkarze mają wyrobioną markę na poziomie ligowym, a Kądzior reprezentacyjnym. W Baku zabrakło rezerwy, siły, a mit szerokiej kadry nagle legł w gruzach. Znowu mamy kadrę na trzy fronty? 

Karol Klimczak, Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa to mądrzy ludzi. Wierzę, że chcą jak najlepiej dla tego zespołu. Jeżeli raz zrobiliby wielki skok na jakościowych piłkarzy, można by ugrać wiele w Europie. Jeśliby nie wyszło - trudno, ale przynajmniej raz spróbowano. Za chwilę Dinamo Batumi, a to nie jest rywal z kraju Trzeciego świata. Jeszcze jest połowa lipca, jeszcze można coś zmienić. Nim będzie za późno i trzeba będzie ratować trenerów.

Maciej Kulczyński
@mackul1999
📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl Damian Garbatowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz