aosporcieaosporcieaosporcie

31 stycznia 2016

Koniec z nudą. Angie, jesteś wielka!


Co za mecz! - to pierwsze słowa, jakie wypowiedział mistrz ceremonii wręczenia nagród po finale, w którym Angelique Kerber pokonała Serenę Williams 6:4 3:6 6:4. I miał rację, spotkanie było niezwykłe, a obydwie zawodniczki w końcu pokazały, że finał to mecz na najwyższym światowym poziomie. Rezultat też jest nowością, zdetronizowana została przecież amerykańska królowa tenisa.

Nierówne szanse 
Po doświadczeniach z kilku wcześniejszych finałów pomiędzy Sereną Williams a resztą świata, mogliśmy się spodziewać nudnego, jednostronnego meczu wygranego przez Amerykankę 6:2 6:3. Było inaczej. Kerber już na początku zaskoczyła przeciwniczkę i wszystkich zgromadzonych na Rod Laver Arena, przełamując Williams już w trzecim gemie spotkania. Jeszcze większym zaskoczeniem był fakt, iż Angelique nie oddała prowadzenia w secie już do samego końca i wygrała pierwszą partię 6:4.

Tym samym wzburzyła wulkan. Obudziła niedźwiedzia z zimowego snu. Liderka światowego rankingu okazała niezwykłą sportową złość na korcie. Nie dała sobie, choćby na chwilę, pokazać, że może przegrać drugiego seta i ani na moment nie dała cienia nadziei rywalce. Pewnie wygrała seta 6:3.

Trzecia partia zaczęła się niezwykle wyrównanie, choć pod ścianą dwa razy była serwująca Kerber, to właśnie ona pierwsza przełamała serwis rywalki. Do stanu 5:2 wszystko szło, jak po maśle i wydawało się, że to właśnie Niemka zostanie mistrzynią, ale znowu klasę pokazała Williams. Odrobiła stratę przełamania i doprowadziła do stanu 5:4 dla Kerber, i miała swój serwis. Znów wszyscy zaczęli wątpić.

Jednak to był dzień Kerber. Jej świetna gra, walka o każdą piłkę i nerwowa Williams wystarczyły, aby Niemka, po wyrzuconej piłce z forhandowego woleja Amerykanki, mogła wznieść ręce ku niebu i rozpłakać się po zwycięstwie w swoim pierwszym wielkoszlemowym finale.

Polska krew
Mimo że Agnieszka Radwańska odpadła w półfinale, to polscy kibice, a szczególnie ci z Wielkopolski mogą mieć powody do radości, bowiem Angelique, a właściwie Angelika Kerber ma polskie korzenie - jej dziadek urodził się i mieszka w podpoznańskim Puszczykowie, wybudował tam nawet halę przeznaczoną do uprawiania tenisa ziemnego. Co ciekawe, nazwał ją na cześć wnuczki C.T. Angie.

Angie, jak mówią na nią znajomi i rodzina, urodziła się w Bremie w 1988 roku, lecz jej stałym miejscem zamieszkania jest właśnie Puszczykowo. Kerber nigdy nie wyrzekała się polskich korzeni, wręcz przeciwnie, często nawiązuje do nich, mówiąc o Polsce, że tu też jest jej dom. Biegle mówi po polsku. W naszych barwach nie występuje z powodu ślamazarnych działań działaczy PZT. Teraz, po finale pierwszego wielkiego szlema w tym roku, Kerber może spodziewać się awansu o kilka pozycji w rankingu WTA, a także sporego zastrzyku gotówki - bagatela 3,1 mln dolarów!

Ten mecz w końcu był tym, czego już dawno oczekiwaliśmy od tenisistek i długo nie mogliśmy się doczekać. Nareszcie jakaś zawodniczka była w stanie przebijać piłki z podobną siłą, z jaką robi to Serena Williams, a przede wszystkim robiła to skutecznie. Kerber ponadto biegała, jak nigdy, bardzo jej na tym zależało i zdecydowanie zasłużyła na to, aby mogła się nazwać mistrzynią Wielkiego Szlema Azji i Pacyfiku!

Autor: Mateusz Włodarczyk | @mtj_wlodarczyk |  mt.j.wlodarczyk@gmail.com 

0 komentarze:

Prześlij komentarz