aosporcieaosporcieaosporcie

26 kwietnia 2015

Raport Kolejorz #27

Wreszcie! Lech wygrywa i znów zmniejsza przewagę Legionistów. Co takiego musiało się wydarzyć w szeregach Kolejorza, że w końcu wygrali? Czyżby moje raporty były czytane przez piłkarzy?

Kartkowicz, a doceniony!
Po raz trzeci w tym sezonie do jedenastki kolejki zakwalifikował się Zaur Sadajew. Rosjanin, mimo tego, że w meczu z Łęczną otrzymał żółty kartonik, zdobył także gola, dzięki czemu otrzymał wyróżnienie. Nie zapominajmy jednak o tym, że zeszłotygodniowe spotkanie nie należało do najciekawszych w wykonaniu Lecha…

Kontuzji właściwie już nie ma
Wykurował się już Karol Linetty, którego jeszcze tydzień temu wyeliminował uraz mięśniowy, przez co 20-letni pomocnik Lechitów nie mógł wystąpić w meczu z Zielono-Czarnymi.
Skutki meczu z Łęczną wciąż odbijają się na Sadajewie, jednak Czeczen to twardziel i z pewnością będzie do dyspozycji w kolejnym spotkaniu.

Hämäläinen nie ma formy?!
Taki artykuł przeczytałem ostatnio na oficjalnej stronie Lecha Poznań. Nieco mnie to zaskoczyło. Ostatnie występy Kaspera są wprost świetne. Nie mówię tu wcale o tym, że zawsze gra na najwyższych obrotach, jak np. Łukasz Trałka, ale mówię, że nie należy od niego wymagać więcej. W każdym meczu Fin jest ewidentnie jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Dlaczego? No cóż… jakby nie patrzeć od początku sezonu zdobył dla Kolejorza aż 9 bramek. Jest to wynik, którego nikt inny w tym sezonie, w Lechu nie osiągnął.

Kasper jest bardzo potrzebnym piłkarzem i jego ewentualne wpadki jestem w stanie wybaczyć, bo to głównie dzięki niemu Kolejorz zajmuje drugie miejsce w tabeli i jest w finale PP. Trenerzy mówią jednak o jego słabszym przygotowaniu pod względem fizycznym. Podczas zimowych sparingów Hami prezentował się dużo lepiej niż obecnie. To by zresztą tłumaczyło jego mniejszą ochotę do walki o piłkę z przeciwnikiem, czy ruchliwości na boisku. Mimo wszystko wiem, że Kasper jest dla Lecha bardzo wartościowym piłkarzem i nie zamierzam go krytykować. Mam nadzieję, że jego problemy miną.

Chcemy lidera! Kolejorz chcemy lidera!
Takie przyśpiewki słyszymy ostatnio od kibiców coraz częściej. Nie ma się co dziwić. Po pięcioletniej przerwie poznaniacy są spragnieni tytułu i na pewno bardzo mocno chcą zostać w tym sezonie mistrzami kraju. Tym bardziej, że szansa na to jest bardzo duża. Legia nie wygląda już tak znakomicie jak w poprzednim sezonie. Mają więcej potyczek, zachwiań. Już nie oglądamy w ich wykonaniu samych zwycięstw. Okazji do objęcia fotela lidera nadarza się Lechowi co nie miara, jednak ci nie potrafią ich wykorzystać, co jest dla mnie wprost nie do pomyślenia. Myślę, że po każdym remisie, czy przegranej Legionistów, Lechici trochę się podpalają i w przypływie adrenaliny zamiast grać lepiej, z większym zaangażowaniem, grają słabo i pewni swego, co odbija się słabszymi meczami.

Twierdza Bułgarska
Lech u siebie jest w tym sezonie niesamowity. Ostatni przegrany mecz na INEA Stadionie miał miejsce w sierpniu, kiedy Lech podejmował u siebie Wisłę Kraków. Poznaniacy przegrali wówczas 2:3, jednak wczoraj Śląsk nie miał łatwego życia. Po 90 minutach gry Lech ostatecznie wygrał z wrocławianami 2:0!

Jednak nie wszystko od początku układało się kolorowo. Pierwsza połowa układała się wręcz mocno nieciekawie. Lech zdecydowanie nie umiał rozegrać. Na boisku panował duży chaos, a bramkarz WKS-u nie miał zbyt dużo do roboty. Lech nie umiał w ogóle przebić się w pole karne przeciwników, a gdy im się to udawało błyskawicznie tracili piłkę i musieli co sił wracać do obrony. Jedyną groźną sytuacją był chyba strzał Łukasza Trałki, który niestety poszybował nad poprzeczką.

Druga połowa to jednak zupełnie inna para kaloszy. Lech wyszedł odmieniony, chociaż to wciąż jeszcze nie było to, na co większość czekała. Prawdziwy przełom nastąpił już w 56. minucie spotkania, kiedy wspomniany wyżej Kasper Hämäläinen zamienił idealne podanie od Douglasa na bramkę, dzięki czemu Kolejorz prowadził 1:0. Od tej pory Lech grał, jak z nut. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak świetnie zaczęli rozgrywać. W 83. minucie Lech został nagrodzony rzutem wolnym z prawej strony bramki Pawełka. Nie trzeba było długo czekać, bo już minutę później Lechici prowadzili 2:0. Kolejnym markowym zagraniem popisał się Barry Douglas, dla którego rzuty wolne to żywioł. Szkot posłał wprost perfekcyjne podanie na głowę Paulusa Arajuuriego, a Finowi pozostało tylko ją odbić do bramki. Podczas całego meczu Śląsk oddał tylko jeden celny strzał na bramkę.

Szansa na mistrza wciąż jednak nie zniknęła z horyzontu i jeśli Lech naprawdę chce dać w tym sezonie prawdziwy popis, to musi się wziąć ostro do roboty i dociągnąć do końca z lepszymi wynikami.

Autor: Jan Śmiełowski |  jachurzeski.aos@gmail.com | foto: a o sporcie

0 komentarze:

Prześlij komentarz