aosporcieaosporcieaosporcie

25 lutego 2019

Pożar ugaszony, a Sá Pinto uciszony

Trudno stwierdzić, co by się działo w Poznaniu, gdyby Lech w sobotę nie pokonał Legii Warszawa. Posługując się jednak frazą stosowaną przeze mnie w licealnych rozprawkach, można pokusić się o stwierdzenie, że atmosfera w stolicy Wielkopolski byłaby wówczas co najmniej gęsta. Adam Nawałka okazał się jednak (co dziwić nie powinno) lepszym taktykiem od warszawskiego Mourinho Ricardo Sá Pinto i Kolejorz zasłużenie (wbrew opinii Portugalczyka) wygrał z Wojskowymi 2:0.

- Mogę się tylko uśmiechnąć - odpowiedź ex-selekcjonera reprezentacji Polski na pytanie odnośnie opinii jego stołecznego vis-à-vis była rozbrajająca. Nawałka tak odniósł się do słów szkoleniowca Legii, który stwierdził, że Lech wcale nie zrobił w tym meczu na tyle więcej od jego zespołu, by wygrać.

Panie Ryszardzie - otóż zrobił, bo strzelił dwa gola. Ba! Oddał nawet cztery strzały celne na bramkę strzeżoną przez młodego Radosława Majeckiego. Pana drużyna, Panie Ryszardzie, na bramkę Buricia strzeliła raz, podkreślam RAZ. I była to raczej niezbyt niebezpieczna  główka. Sênior Richie, wrzuć Pan na luz i zajmij się swoją Legią. Pana pozaboiskowe wyczyny powoli stają się bowiem Pana najmniejszym problemem.

24 164 widzów obejrzało sobotni klasyk Lecha z Legią. Tak słabej frekwencji na meczu obu tych drużyn w Poznaniu nie było od 2010 roku...

Nawałka, niczym za czasów swoich najznamienitszych momentów pracy z kadry zrobił swoje - opracował plan, który nie zakładał może fajerwerków, ale po prostu osiągnięcie zamierzonego celu, którym w tym przypadku były trzy punkty. Lech wypunktował Legię tak, jak wielokrotnie w ostatnich meczach pomiędzy tymi dwiema ekipami robili to warszawiacy. I ostatecznie w sobotę Kolejorz zebrał tego owoce - pierwszą wygraną i czyste konto w starciu z Legionistami od czterech spotkań!

Najcudowniejsze w futbolu są oczywiście historie. A jedną z nich i to całkiem niezłą miał w ciągu minionych tygodni Nikola Vujadinović. Czarnogórzec z bułgarskim paszportem przeszedł bowiem typową sportową drogę od zera do bohatera. Z Zagłębiem Lubin samobój w jednej z ostatnich akcji meczu, z Piastem cztery bramki w tyłek. Przyszła jednak Legia, pojawił się obok niego Thomas Rogne i... nagle nie tylko czyste konto, ale i gol i to strzelony do bramki przeciwnika! To właśnie Vuja otworzył wynik spotkania w ósmej minucie po rożnym bitym przez... świetnego w tym meczu Macieja Gajosa.

W drugiej połowie błysnął wreszcie Jóźwiak, który szalał na boku boiska, a dodatkowo został powalony w polu karnym, dzięki czemu Lech zyskał jedenastkę. Tym razem do piłki nie podszedł jednak Pedro Tiba (tym razem również kapitalny występ), a Chrisitan Gytrkjaer, którego być może jeszcze nie wszyscy rozpoznają w krótkich włosach. Na to czasu nie miał też Majecki, który już po chwili wyciągał bowiem futbolówkę po raz drugi w tym meczu.

Na plus: Kamil Jóźwiak. Rundę rozpoczął tak jak cały Lech - bardzo mizernie. Słabszą formę Józka, jak mawia na niego trener Nawałka, oglądaliśmy już jednak przez większość rundy jesiennej. A to dziwne, bo przecież u progu sezonu to właśnie wychowanek Kolejorza ciągnął jego grę. W sobotę to on był jednym z zawodników, który trącił piłkę, zanim ta wpadła pod nogi Nikoli Vujadinovicia przy golu na 1:0, natomiast w drugiej połowie wywalczył rzut karny, który dał Lechowi bramkę na 2:0. To wreszcie jest taki Jóźwiak, na jakiego w Poznaniu wszyscy czekali.

Wygrana z Legią może cieszyć, ale nie zapominajmy, że to zespół w tym momencie w dużo słabszej dyspozycji niż Zagłębie czy Piast. Krótko mówiąc - chwilowa podnieta ok, hurraoptymizm nie. I jedynie może cieszyć, że teraz kolejny rywal, w starciu z którym Lech może dalej się mentalnie odbudować - Arka Gdynia w 2019 roku nie zdobyła bowiem choćby punktu.

→  aosporcie.pl jest też na Twitterze! 

Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0 (1:0)
23.02.2019, Stadion Miejski w Poznaniu, 18:00

Gole: 8. Nikola Vujadinović, 79' Chrisitan Gytkjaer (rzut karny)

Lech Poznań: Jasmin Burić – Robert Gumny, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Wołodymr Kostewycz – Maciej Makuszewski (85’ Marcin Wasielewski), Maciej Gajos, Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak (87’ Filip Marchwiński) – Darko Jevtić (80’ Vernon De Marco), Christian Gytkjaer

Legia Warszawa: Radosław Majecki – Marko Vesović, Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Adam Hlousek – Cafu, Andre Martins (80’ Iuri Medeiros) – Salvador Agra (63’ Dominik Nagy), Sebastian Szymański, Michał Kucharczyk (80’ Sandro Kulenović) - Carlitos

Kartki: Makuszewski, Vujadinović, Tiba, Gumny - Jędrzejczyk, Medeiros

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Widzów: 24 164


Piotrek Przyborowski
📷 Twitter / GalatMaciej

0 komentarze:

Prześlij komentarz