aosporcieaosporcieaosporcie

15 lipca 2017

Lech Poznań nie przestaje zaskakiwać. Rafał Janicki zagra w "Kolejorzu"

Na liczniku blisko 200 meczów w Ekstraklasie, jeszcze niedawno łatka jednego z najbardziej utalentowanych polskich środkowych obrońców. Rafał Janicki, dotychczas zawodnik Lechii Gdańsk, został nowym piłkarzem Lecha Poznań.

Jest to bez wątpienia niesamowite okienko transferowe w wykonaniu Kolejorza. Prawdę mówiąc, typowemu piknikowi czy Januszowi byłoby bardzo ciężko rozpoznać wszystkich nowych Lechitów tak ad hoc. Większość kibiców jest oczywiście póki co ze wszystkich wzmocnień bardzo zadowolona, ale znalazły się głosy, że w poznańskiej szatni zaraz językiem urzędowym nie będzie polski, lecz angielski.

To oczywiście nonsens, ponieważ wiemy, jak ważna jest komunikacja w języku polskim i dla samego trenera Nenada Bjelicy, ale działacze trzeciego klubu minionego sezonu Ekstraklasy postanowili działać i zamknąć usta wszelkim krytykom. Chorwacki szkoleniowiec narzekał, że Lech potrzebuje jeszcze jakiegoś stopera. Jeśli natomiast znalazłby się przy okazji defensor o narodowości polskiej, to już w ogóle byłby to wielki sukces.

Tak się złożyło, że w Lechii Gdańsk miejsce w jedenastce właśnie stracił Rafał Janicki. De facto stało się to już oczywiście nieco wcześniej, ponieważ ostatni raz wychowanek Chemika Police wystąpił w lidze w połowie maja w meczu 33. kolejki przeciwko Koronie Kielce. Potem grali już tylko Steven Vitória, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak oraz João Nunes.

W letnim okienku drużyna z północy sprowadziła Michała Nalepę, który przez ostatnie trzy sezony wykonywał niezłą robotę w Ferencvárosie. Od biedy na środku defensywy mogą też zagrać inni sprowadzeni z Pogoni Szczecin Mateuszowie: Matras i Lewandowski. Lecz to przyjście wychowanka Wisły Kraków sprawiło, że dla Janickiego po prostu mogło zrobić się w Lechii za ciasno.

A to naprawdę solidny defensor. Z nim w składzie gdańszczanie w minionych rozgrywkach ligowych dziesięciokrotnie kończyli mecz na zero z tyłu. W ciągu jego siedmioletniej przygody z Lechią znalazłoby się jednak znacznie więcej udanych występów byłego gracz reprezentacji Polski do lat 21. Janicki ma zresztą za sobą również trzy powołania do pierwszej kadry przez Adama Nawałkę. Selekcjoner nie dał mu jednak szansy do gry (póki co) nawet w meczach towarzyskich.

Być może więc 25-latek doczeka się debiutu u bogu Glika lub Pazdana już jako piłkarz Kolejorza, a tym samym i Lech zyska wreszcie reprezentanta pierwszej kadry w swoich szeregach. Z pewnością ten piłkarz ma na to papiery, choć jego transfer na Bułgarską przypomina pod pewnymi względami przyjście Macieja Gajosa dwa lata temu. Młody, choć już nie junior, który trochę zbyt długo zwlekał z zagranicznym wojażem, próbując najpierw podbić rodzimą Ekstraklasę.

W ciągu swoich siedmiu sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej tylko w swoim debiutanckim roku, kiedy był jeszcze młodziutkim graczem, Janicki nie zaliczył w lidze minimum dwóch tysięcy minut. Wydaje się, że dla Lecha był to najlepszy z możliwych Polaków w tym momencie na rynku. Oczywiście jest jeszcze np. taki Bartosz Salamon, ale akurat poznaniak jeszcze spróbuje zawojować Serie A. Jeśli w kolejnym sezonie mu się nie powiedzie w Cagliari lub innym klubie z Półwyspu Apenińskiego, być może wtedy poszuka angażu w Ekstraklasie (czytaj: w Lechu). W tym momencie wybór Janickiego wydaje się natomiast strzałem w dziesiątkę.

Jeszcze pół roku temu mierzący 188 centymetrów defensor mógł zresztą dołączyć do polskiej legii cudzoziemskiej we Włoszech. Media rozpisywały się bowiem o tym, że chce go Bologna. Ostatecznie jednak klub ze Stadio Renato Dall'Ara nie złożył ponoć oficjalnej oferty za Polaka i ten pozostał w Gdańsku. Jak się okazuje, nie na długo.

Zimą prezes Lechii Adam Mandziara mówił o nim, że nie spodziewa się, by na Janickiego stać było którykolwiek polski klub. Sam zainteresowany podkreślał natomiast, że interesuje go jedynie przejście do zespołu spoza Ekstraklasy. Czas jednak pokazał, że Europę spróbuje jednak najpierw podbić z Lechem.

Kolejorz na razie wypożyczył Janickiego na dwa najbliższe lata. Podobnie jak w przypadku niedawnego transferu Macieja Makuszewskiego, klub zapewnił sobie jednak prawo pierwokupu, choć nie wiadomo, czy i tym razem została uwzględniona w umowie klauzula. Lech z Lechią jednak w przypadku skrzydłowego potrafił się dogadać, sprowadzając go za 300, nie 500 tysięcy euro. Wydaje się, że podobnie będzie w przypadku nowego obrońcy, którego kontrakt z gdańszczanami wygasa w 2020 roku.

A tak swoją drogą - szczecinian z urodzenia, który piłkarskie szlify i nazwisko wyrobił sobie w Gdańsku, teraz trafia ostatecznie do klubu z Poznania. Janicki połączył swoją osobą kibicowskie trzy żywioły!

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: lechpoznan.pl/Marcin Rajczak

0 komentarze:

Prześlij komentarz