aosporcieaosporcieaosporcie

6 lutego 2014

Czy to wszystko jest szwindlem?

Korupcja w hiszpańskim futbolu - o tym już tyle razy trąbiono, że aż pisać się nie chce. Co prawda może w Primera División nigdy nie mieliśmy takich akcji jak w Serie A, niemniej jednak i nawet tam, na Półwysep Iberyjski, ta plaga też dotarła.

Dwa samobóje - coś tu nie gra


Powyżej przedstawiony jest skrót pojedynku Realu Madryt z Atlético Madryt, który Królewscy zadziwiająco łatwo wygrali 3:0. No dobra, w tym sezonie mecz z Rojiblancos łatwy być nie może, ale jednak wynik spotkania na Santiago Bernabéu może budzić pewne wątpliwości.

Co ciekawe, aż dwa gole z pośród trzech były samobójami. I o ile pierwszy to sytuacja standardowa - poniekąd taki rykoszet przy strzale Pepe, to druga bramka mogła wywołać uśmiech, bo Di María wręcz jakby celował w bezradnego João Mirandę. Nie należy jednak popadać w histerię - to też był przypadek.


Z drugiej jednak strony i zespół z Vicente Calderón miał swoje okazje, a w sumie okazję. Tyle że po strzale główką Diego Godína piłkę zdołał z linii bramkowej wybić Luka Modrić. Swoją drogą - świetna interwencja Chorwata, którą zobaczyć możecie u góry. 

A zapomniałem jeszcze o sytuacji dość ciekawej. Czy Pepe opróżnił swój nos lub kolokwialnie osmarkał Diego Costę? Według hiszpańskich mediów i tego screena tak. Sam oceniać nie będzie. W zamiast tego na sam koniec tego paragrafu zapodam jeszcze podsumowanie tego meczu według kibiców z czerwono-białej części Madrytu:

Sociedad nie chce niespodzianki
W drugim środowym półfinale pomiędzy FC Barceloną i Realem Sociedad, który notabene zakończył się wynikiem 2:0 dla Katalończyków, doszło jednak do prawdziwego kuriozum, które podaje w wątpliwość wszelkie nadzieje na temat uczciwego futbolu, a może tylko pokazuje, jak pechowe decyzje można czasami podjąć, będąc piłkarzem. Ale po kolei, najpierw skrót:



60' minuta spotkania na Camp Nou. Cesc Fàbregas posyła świetne podanie do Alexisa Sáncheza. Strzał Chilijczyka obronił jednak w świetnym stylu Eñaut Zubikarai. Chwilę później baskijski golkiper stał się jednak prawdziwym pechowcem.


Gorka Elustondo mógł wybić piłkę na rzut rożny, mógł wybić piłkę na aut. 26-latek podjął jednak decyzję najdziwniejszą z najdziwniejszych: postanowił wybić piłkę przez pole karne. A przecież stara trenerska zasada mówi: nigdy nie graj przez środek. Bask z krwi i kości podjął jednak ryzyko... i trafił wprost w ręce Zubikaraiego. Skończyło się katastrofą, którą oglądać możecie na skrócie od 34' sekundy.

I gdzie tu zachować rozum?
Trzy gole samobójcze w dwóch meczach. I to jeszcze półfinałowych! Potem dziwię się, że różni koledzy, którzy zakochani bez pamięci w Premier League, śmieją się ze mnie, że bronię tego hiszpańskiego futbolu. Po środowym Copa del Rey trzeba jednak się zgodzić z niektórymi tezami, brzmiącymi mniej więcej w tym stylu: możesz grać zajebiście w Hiszpanii, ale po co - i tak wygra Real i Barça. Całe szczęście zdarzają się jeszcze takie wyjątki, które potrafią przełamać tę niewątpliwie głupią zasadę - w tym sezonie jest tym wyjątkiem właśnie Atlético. Szkoda, że tylko w lidze.

Niewątpliwie jednak trzeba czekać na mecze rewanżowe. Zarówno na Vicente Calderón, jak i Anoecie, oba zespoły, które dzisiaj musiały pogodzić się z porażkami, będą o wiele groźniejsze. A wy co myślicie o dzisiejszych rozstrzygnięciach? Sprawiedliwe? Piszcie!

4 lutego 2014

Mourinho geniuszem, czyli Manchesteru City katusze

Zakupiłem Mecz - magazyn ligi angielskiej. Już na samym wstępie Przemek Rudzki powiedział o pewnym memie, który mówi nam o wyższości Premier League nad Primera División przez pryzmat ilości spotkań na najwyższym poziomie emocji. Przykładem takiego meczu miałbyć dzisiejszy pojedynek Manchesteru City z Chelsea Londyn. Jak się jednak dzisiaj (nie tylko zresztą) okazało, nie zawsze nazwy mówią nam o widowisku.

Pokerowe zagranie El Mister(a)

Tak nazywany był Mourinho przez Sergio Ramosa w Realu Madryt. Przynajmniej tak uważają autorzy chyba najlepszego serialu komediowego o tematyce sportowej, czyli Crackòvia. Nie będę jednak się tutaj rozwodzić na temat tego świetnego projektu katalońskiej stacji TV3, chcę z kolei pochwalić byłego trenera Realu Madryt. Wydawało się, że postawienie w tym pojedynku na pomocy na Davida Luiza i Nemanję Maticia, którzy według taktyki mieli grać nieco cofnięci, zabije ofensywną grę The Blues. I poniekąd się to zgadza. Tyle że obaj zawodnicy zabili grę The Citizens, którzy dzisiaj zagrali chyba jeden z najsłabszych swoich meczów na sezonie.

Gdzie jest ten atak?
Dzisiejszy pojedynek z dużą trafnością opisał już po pierwszej połowie Piotr Dumanowski z Orange Sport: 
Manchester City wciąż jest bowiem najskuteczniejszym atakiem w tym sezonie, natomiast Chelsea ma najlepszą defensywę. Dzisiaj oglądaliśmy jednak w wykonaniu gospodarzy fatalne ataki, raził brak pomysłu na grę, a jedynym pozytywem był w sumie walczący jak zwykle David Silva. Cieszy jeszcze to, że powoli zaczyna się ogrywać Stevan Jovetić, ale mimo to chyba on był ściągany z Fiorentiny, aby grał w pierwszym składzie. I rozumiem, że miał kontuzję, ale jednak.

Luiz mistrzem strzałów
21' (bodajże) minuta pojedynku. Rzut wolny dla londyńczyków. Do piłki podchodzi Willian i David Luiz. Myślę sobie, jak Willian, to zobaczymy. Jak Luiz? Od razu przypomniał mi się jeden z najlepszych meczów w jego wykonaniu chyba w historii, czyli starcie z Basel w Lidze Europy z zeszłego sezonu, a oto świetny strzał z doliczonego czasu gry:


Tym razem jednak... nie wyszło. Dość powiedzieć, że od razu na Twitterze pojawił się komentarz na temat tego, że SuperBowl było wczoraj (heh - kolejne nawiązanie do niewątpliwie niesamowitego spotkania, w którym wynik nawet takich pseudo-ekspertów jak mnie zaskoczył), a sam wpis został opatrzony bardzo ciekawym obrazkiem:

Mecz Luiz rozegrał niezły, ale pod koniec tego pojedynku jeszcze raz próbował pokonać Joe Harta. I tym razem piłka powędrowała podobnie jak po tym feralnym rzucie wolnym.

The Special One is back?
Wróćmy jeszcze na chwilę do Mourinho. Trzeba przyznać, że jego taktyka sprawiła się w tym meczu w 100%, a dodatkowo nawet przy nieco głupich błędach Samuela Eto'o, to prawy obrońca - Branislav Ivanović potrafił w 32' minucie pokonać bramkarza gospodarzy i to lewą nogą! Patrząc po tym, co wcześniej robił ze swoimi rywalami zespół dowodzony przez Manuela Pellegriniego (one obok), można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że On powrócił. I to na dobre!

Belgia to będzie coś...
Prawdę mówiąc już nie mogę doczekać się Mistrzostw Świata, zapewne podobnie jak większość piłkarskich kibiców. Już niedługo na blogu na pewno zamieszczę coś o reprezentacji Belgii. Ta drużyna, w moim mniemaniu (i nie tylko zresztą moim), może zajść na czempionacie w Brazylii bardzo daleko. A wspominam o niej nie z byle powodu. To, jak w pojedynku z City zagrał Eden Hazard... nie da się tego opisać. Naprawdę były zawodnik Lille był chyba najlepszym graczem spośród tych wszystkich milionów funtów, które biegały po Etihad w poniedziałkowy wieczór.

Panie Dean!
Po raz kolejny odwołam się do narzekania na hiszpańskich sędziów. Niestety dla tych, którzy są bardziej za angielskim produktem - sędzia znowu się nie popisał. Chodzi mi oczywiście o sytuacje z Oscarem z końcówki spotkania, kiedy Nastasić po chamsku pociągnął Brazylijczyka za koszulkę i powinien wylecieć z boiska. Mało ważna już to sytuacja, ale jednak. 20-latek otrzymał tylko żółty kartonik.

The end (już prawie)
Jak myślicie? Kto zostanie mistrzem Anglii? Czy będzie to ktoś z obecnej czołowej trójki, która ma już dość sporą przewagę nad czwartym Liverpoolem? A może to The Reds bądź druga z ekip z Merseyside pokusi się o mega niespodziankę? Wiem, że to bardziej wróżenie z fusów, ale chciałbym poznać Waszą opinię. Piszcie!

3 lutego 2014

El fin de semana: Gdzie dwóch się bije, tam Atlético korzysta

Tytuł banalny, ale zarazem chyba wszystko mówiący. Tak, tym razem chętni będą mogli przeczytać moje wypociny na temat niemal zakończonej już 22. kolejki Primera División, w której jak zwykle nie brakowało: goli, zaskoczeń, błędnych decyzji sędziego i... starć kibiców Barcelony i Realu na portalach społecznościowych. Zaczynamy.

Psychiko - mamy problem!

Wielu psychologów może mieć dużo do roboty po tym weekendzie. Stała się bowiem rzecz niesamowita. Nieprawdopodobna, wręcz niewyobrażalna. I nie mam tu wcale na myśli zwycięstwa Betisu, o którym jeszcze napiszę. Mowa tu o kibicach Barcelony, u niektórych z nich mózgi mogły po meczu z Valencią wręcz eksplodować. Jak bowiem racjonalnie nazwać fakt, że Duma Katalonii po raz pierwszy od 51 ligowych kolejek nie jest już liderem La Ligi. Ani Tito Vilanova, ani tym bardziej Gerardo Martino nie wiedzą, co znaczy być drugim. Co znaczy być tylko wiceliderem. Teraz jednak ekipa z Katalonii przede wszystkim powinna skupić się na dalszej części rozgrywek, bo meczów do końca jeszcze cała masa, a także na Manchesterze City, który w Premier League prezentuje się wzorowo.

Pizzi magikiem?
Oczywiście nie chodzi mi tutaj o wypożyczonego z Benfiki do Espanyolu zawodnika, tylko o Juana Antonio Pizziego, pod wodzą którego Valencia zaczyna wreszcie grać coś ciekawszego. W lidze co prawda zaliczył wpadkę z Celtą, ale: wygrał w Derbach Walencji no i, a może przede wszystkim pokonał Barcelonę na jej terenie. To z kolei jest sztuka, której do soboty w tym sezonie nie dokonał nikt. Dodatkowo Argentyńczyk na razie szokuje nieco swoimi roszadami personalnymi. O ile rozstanie się z Éverem Banegą, który był nieco skłócony z kibicami z Mestalla, to nie mogę za cholerę nic, jak mógł sprzedać Sergio Canalesa do Realu Sociedad. Wypożyczyć - rozumiem, ale sprzedać?! Ten chłopak ma dopiero 22 lata i mógł jeszcze dla Valencii dużo dobrego zrobić. Teraz jednak będzie musiał spalić pożar, który z pewnością będzie w San Sebastián po niedzielnym meczu...

Montanier - opłacało się?
Wyłapane na profilu Sociedad na FB. Przysłane przez
kibiców z Senegalu! / foto: facebook.com/RealSociedadFutbol
Ok, ja wszystko rozumiem. Ambicje, może kasa. Ale zostawić drużynę, która zaraz może zagrać w Lidze Mistrzów i związać się ze średniakiem Ligue 1, który (jak już teraz wiemy) tym średniakiem na razie pozostanie. Moim zdaniem, Philippe Montanier opuszczając Anoetę popełnił duży błąd, który teraz źle skutkuje dla obu stron. Duet tworzony przez Francuza i Arrasate był naprawdę silny, obaj rozłożeni na czynniki pierwsze zdają się być nieco zbyt słabymi lub niepełnymi. Zespół z Bretanii może i zacznie grać coraz lepiej (są na to duże szanse), ale ogierem Ligue 1 to nie będzie (przynajmniej na razie). Sociedad z kolei ze słabszymi gra całkiem poprawnie, ale z lepszymi drużynami, co pokazała Liga Mistrzów i niedzielny pojedynek z Atlético kompletnie sobie nie radzi. Zdarzają się jej przebłyski, jak np. wygrana w Derbach Kraju Basków, ale wydaje mi się, że ta ekipa w najbliższych latach będzie raczej stabilnie zmierzać w kierunku sukcesów w Lidze Europy. A skoda, bo szansa na coś więcej była.

Bo tak w ogóle, wracając jeszcze do Montanier: w maju zeszłego roku wybrałem tego 49-letniego szkoleniowca do mojej wymarzonej jedenastki jako trenera tej drużyny. Ech, co to były za czasy.

Atlético liderem, taka sytuacja
Konrad, niewątpliwie świetny ekspert od hiszpańskiej piłki, a zarazem mój redakcyjny kolega, świetnie spuentował to, jak wygląda obecnie tabela Primera División. Rojiblancos w 100% wykorzystali potknięcie Blaugrany i wskoczyli na fotel lidera po raz pierwszy od... piłkarskich epok prehistorycznych (przyznam się bez bicia - to było tak dawno temu, że nawet nie zdecydowałem się na poszukiwania). Co do jeszcze wygranego przez drużynę Cholo 4:0 meczu z RSSS, to miło było znowu oglądać w akcji na Vicente Calderón Diego. Już w tym artykule (który w sumie jest niczym Apokalipsa św. Jana) napisałem, że przeznaczeniem Brazylijczyka jest gra w Madrycie.

Tutaj jeszcze też coś muszę dodać. We wspomnianym wyżej już wpisie o zespole z Vicente Calderón wspomniałem, że João Miranda będzie walczyć w tym sezonie o miejsce w pierwszym składzie. Zostałem w jednym z komentarzy ostro zjechany i przyznam szczerze, że muszę posypać głowę popiołem. Brazylijczyk naprawdę rozgrywa świetny sezon i w niedzielnym pojedynku strzelił on już 3 gola w tym sezonie (1 w lidze, 2 w LM), co jak na środkowego obrońcę jest bardzo dobrym wynikiem.

Ktoś tu się sparzył
Zrobili to piłkarze w białych koszulkach, a może bardziej ich trener? Real wiedział, że na San Mamés łatwo nie będzie, ale chyba nie spodziewał się, że po ostatnich łatwych zwycięstwach w Bilbao, teraz będzie aż tak trudno. A było. Królewscy zremisowali 1:1, ale tak naprawdę do zapamiętamy z tego pojedynku? Na pewno normalnie zapamiętalibyćmy ładną akcję wicemistrzów kraju, wykończoną przez duet Cristiano Ronaldo - Jesé Rodríguez (gola strzelił ten młodszy), chyba jeszcze piękniejsze trafienie Ibai Gómeza, ale nie ma tak łatwo.

Sytuacją, która będzie przez najbliższy tydzień (i to minimum) opisywana i komentowana będzie wydarzenie z 75' minuty. Nie będę go opisywał, bo trochę by to zajęło, a całość nie byłaby równie miarodajna, co ten filmik:


video: dailomotion.com/realmadridplay

No cóż: moim zdaniem arbiter Ayza Gámez w tej sytuacji zachował się poprawnie, chociaż oczywiście mógł nieco lepiej opanować cały ten burdel, który nam się na boisku zrobił. Podobnie jak ja uważa Juan Andújar Oliver, czyli taki hiszpański pan Sławek z Canal+, który jest ekspertem dziennika Marca. Ale oczywiście po meczu (jak i już w jego trakcie) wybuchła w Internecie wielka w dyskusja, w której racje mają wszyscy i nic.

Szkoda, że już go nie ma
Na koniec oczywiście jeszcze wiadomość weekendu, która jednak do radosnych nie należy. W wieku 75-lat w sobotę 1 lutego zmarł Luis Aragonés. Na boisku to legenda Atlético Madryt (172 gole w 372 meczach!), na ławce najbardziej zasłynął jako kreator drużyny marzeń, czyli reprezentacji Hiszpanii, z którą zdobył w 2008 roku mistrzostwo Europy. Mikołaj, z którym miałem przyjemność komentować mecz właśnie Rojiblancos świetnie ujął to, co i ja uważam: to ojciec drużny Vicente del Bosque. Szkoda, po prostu wielka szkoda, że tacy ludzie zaczynają powoli odchodzą.

Na koniec jeszcze czas jednak na nieco bardziej radosne informacje. Otóż: po pierwsze, udało mi się przekroczyć 20 tysięcy odwiedzin (wow!), za co wam bardzo dziękuje! Po drugie, na pewien czas Igrzysk Olimpijskich w Soczi wyruszam w góry, tyle że do Czech. Zamierzam stamtąd wysmarować kilka ciekawych wpisów. A, jeszcze jedno. A wy - co myślicie o sytuacji z meczu Athletic - Real oraz jakie jest Wasze najlepsze wspomnienie związane z Luise Aragonésem? Piszcie!

PS: Kompletnie zapomniałem napisać czegoś o wygranej Betisu! A one w tym sezonie nie należą do częstych. Verdiblancos (przewidziałem to!) wygrali 2:0 z Espanyolem, ale ich sytuacja w tabeli nadal jest nie do pozazdroszczenia. Oba gole strzelił Rubén Castro i wspominam o nim nie z byle powodu. Mam go w jedenastce w fantasy lidze (polecam już teraz Wam w to zagrać!), a przez swoją jesienną absencję był mega tani. Żałuję tylko posadzenia na ławce Piattiego i Jesé, ale cóż.