aosporcieaosporcieaosporcie

1 kwietnia 2013

Lech wygrywa w pięknym stylu! Ale w piątek z Lechią...

Działo się jesienią na Bułgarskiej podczas meczu z Pogonią! / źr.: archiwum prywatne
Lech Poznań pokonał Pogoń Szczecin 2:0. I do tego na wyjeździe! Po raz szósty w historii! Tak, to pewnie już wiecie. Mnie zawiodło w Kolejorzu, a właściwie zawodzi, tylko jedna rzecz. Gra u siebie. No ale trzeba przyznać, że na wyjazdach spisują się świetnie, wygrali już po raz dziesiąty na boisku rywala! Jednakże trzeba się mocno bać przed najbliższym spotkaniem u siebie. Wszyscy mówią o złej passie jeżeli chodzi o zdobycze punktowe na Bułgarskiej. Ale statystyki goli strzelonych u siebie też nie są dobre. Lech po raz ostatni gola u siebie strzelił... Legii Warszawa 18 listopada 2012 roku! Mimo to, nasza Ekstraklasa jest, jaka jest (Legia zresztą też), więc drużyna Mariusza Rumaka nadal jest wiceliderem.

Jak mogliście się domyśleć (tudzież doczytać) z moich ostatnich postów, nie lubię zbytnio Aleksandyra (tak się chyba odmienia jego imię) Tonewa, a właściwie nie, że go nie lubię, ale po prostu nie mogłem pojąć, dlaczego ten utalentowany skrzydłowy nie mógł objawić swoich nadzwyczajnych umiejętności. No i przyszedł chyba przełomowy dla Bułgara tydzień (a właściwie okres czasu, bo to nieco dłużej niż siedem dni). 23-latek najpierw strzelił aż 3 gole Malcie (co akurat w moim mniemaniu nie jest jakimś wielkim dla niego osiągnięciem sportowym, ale psychicznie mogła go podnieść na duchu), ale potem zaliczył też asystę przeciwko Danii (uczestnik ostatniego Euro i MŚ). No a dzisiaj zaliczył bardzo ładne trafienie i miał duży wkład w wygraną gości.

W dzisiejszym spotkaniu ładnie spisywała się zresztą cała drużyna z Poznania, ale mimo wszystko, oprócz końcowych minut, spotkanie w Szczecinie było wyrównane, a Pogoń też miała swoje sytuacje i może podopiecznym Dariusza Wdowczyka (który wrócił po 5 latach przerwy, którą sobie zrobił, wiemy z jakich powodów).

Niestety w najbliższy piątek Lech zagra z Lechią Gdańsk. Drużyna ta jest taką piętą Achillesową dla Kolejorza. To ona odebrała im europejskie puchary w sezonie 2010/2011, wygrywając w Gdańsku. Tam zresztą Lechitom od dłuższego okresu czasu nie idzie. Jesienią rozpędzony zwycięstwami w niezłym stylu Lech, przyjechał na PGE Arenę i... przegrał 0:2. Lechia dzisiaj grała rewelacyjny futbol (podobny do tego Lecha w meczu z GKS-em), ale zaledwie zremisowała z Wisłą Kraków. To, że zawodnicy Bobo będą nieco przybici, wydaje się być pewnym plusem na piątkowych gospodarzy. Ale czy po raz kolejny, rozpędzona lokomotywa nie zostanie powstrzymana w najgorszym możliwym momencie znowu przez Gdańszczan? Tego dowiemy się już w piątek.

26 marca 2013

Czas zacząć spektakl! Czyli mecz z moją



Nasza Reprezentacja grała dzisiaj z moją ulubioną Ekipą - San Marino. Widać było, jacy są szczęśliwi, wychodząc w ogóle na murawę, na której grały największe drużyny Europy (oczywiście oprócz pewnej ekipy z gr. A). Fajnie było też to, że dzieciaki wychodzące z piłkarzami na murawę z fundacji Mam Marzenie i SOS Wioski Dziecięce. W ogóle plusów tego meczu było więcej. W tym poście postaram się podać Wam kilka z nich. 

Na boisko nie wyszedł Jakub Błaszczykowski. Dlaczego? Bo coś mu się stało z pachwiną podczas strzału na przedmeczowej rozgrzewce. I śmiać mi się chciało, jak to usłyszałem. Nie ten piłkarzyna wyjdzie sobie na jakieś polskie, takie typowe boisko, gdzie grają dzieciaki i niech zobaczy, jak ich pachwiny cierpią podczas strzałów. I kolejnym plusem jest to, że za niego na placu gry pojawił się Kamil Grosicki. I dobrze, bowiem... to on nasz hymn śpiewał najgłośniej - brawo! Równie dobrze hymn zaśpiewał Bartek Salamon (mój chłop z Poznania). Kolejnym plusem jest to, że Eugen Polanski również hymn zaśpiewał (tak, Ludovic ty ciule, ty nie umiesz nawet słowa po polsku powiedzieć!). 116. w historii kapitanem drużyny narodowej został Robert Lewandowski. Normalnie pewnie by mu to mogło dodać skrzydła, ale to przecież mecz z najfajniejszą reprezentacją świata.

Prywatnie, szanuję San Marino za to, że mimo, iż wszyscy mają ich za słabeuszy, oni przyjmują to, ale i tak cieszą się piłką. Tak swoją drogą, to doczekali się nawet strojów adidasa.

Nie strzeliliśmy gola w pierwszej minucie. Ba! Nie strzeliliśmy gola w pierwszych piętnastu minutach, w których mieliśmy jedenaście rzutów rożnych! I ci światowi piłkarze nie wykorzystali ani jednego.

Wreszcie, jeśli my nie mogliśmy strzelić gola, to pomógł nam norweski sędzia., gdyż za rękę Della Valle, dostaliśmy karnego. Aldo Simoncini był bardzo blisko obrony karnego uderzanego przez Lewandowskiego, ale mieliśmy szczęście.

W 28' minucie jakimś cudem trafiliśmy drugiego gola! Strzelił Łukasz piszczek, który od piątkowego meczu jest napastnikiem jest obrońcą.

Całe spotkanie irytował mnie Maciej Iwański, komentujący mecz na TVP1. Czy on nie rozumie, że piłkarska  liga San Marino jest w strukturach FIFA i UEFA, a to, że nie jest zawodowa, nie oznacza, że od razu wszyscy piłkarze w niej grający to amatorzy, jak to wszystkich zawodników nazywał dziennikarz.

Dis Jacka Gmocha w przerwie meczu - bezcenne (J. Kurowski: - Były gwizdy. J. Gmoch - Ja nie słyszałem. J. Kur. - Bo tu grube szyby są.).

Ciekawe, czy w drugiej pan Maciej czyta mój blog, bo na początku drugiej połowy powiedział, że San Marino to drużyna złożona niemal (a nie w całości) z amatorów. Na początku drugiej połowy pojawiła się też nasza gołodupna gwiazda - chyba nie muszę mówić, o kogo chodzi.

Lewandowski zaszalał. Drugi karny, teraz chociaż dobrze strzelił. Przypominam, że te dwa gole są pierwszymi naszego napastnika od meczu z Grecją.

I co, panie Fornalik. Przed meczem na Polsatu Sport powiedział pan, że Teo zawiódł w poprzednim meczu (grał tylko 10 minut!), a tu taka niespodzianka. A gdzie Milik... na ławce!

W 90' minucie Rinaldi miał taką sytuację, że aż szkoda, że jej nie wykorzystał. Właściwie, gdyby nie Boruc, to pewnie San Marino wkopałoby nam gola. Obrona po raz kolejny się wykazała. Sytuacja ta zemściła się na Południowcach - w doliczonym czasie gry Kuba Kosecki trafił do bramki rywali na 5:0.

Mecz zakończył się też takim wynikiem, ale gra nie powalała, jak to zresztą zwykle bywa.

Tak na koniec: kondolencje dla rodziny zmarłego dziś trenera Jerzego Wyrobka [*].

10 marca 2013

30 post i znowu o lidze.


To już mój 30 post, więc jest to swego rodzaju jubileusz, czy CÓŚ. Ale mniejsza z tym, tym razem wyjątkowo nie ma nic o Polonii W., nie ma też nic o Super Piątku. Dzisiaj jest mowa o teoretycznie jednym z najsłabiej zapowiadających się meczów tej kolejki - starciu Pogoni Szczecin z Piastem Gliwice.

Mecz na śniegu - tak można krótko scharakteryzować to spotkanie. Może nie jest to taki zupełny śnieg, bo jednak trochę zielonej murawy widać, to jednak mimo wszystko, arbiter Paweł Pskit wyszedł na płytę Stadionu Miejskiego im. Floriana Krygiera w Szczecinie z pomarańczową piłką Pumy, a i linie były w podobnym kolorze wymalowane.

Zanim zacznę moje liczne porównania, to rozpocznę od wyniku po pierwszej połowie. Prowadzili po niej bowiem 1:0 goście, którzy wykorzystali niedbalstwo obrony i trafili do siatki rywala. Zrobił to Tomas Docekal, któremu podał Ruben Jurado. Asysta tego drugiego mnie bardzo cieszy, gdyż mam go w jedenastce w Fantasy Lidze.

Ostatni raz Pogoń na żywo widziałem jeszcze w roku 2011, kiedy to na Stadionie Miejskim w Poznaniu, Warta mierzyła się jeszcze z pierwszoligową ekipą Portowców. Od tego czasu, sporo się zmieniło: Piotr Reiss gra dla Lecha Poznań, Pogoń gra w Ekstraklasie, ale mimo to nadal można znaleźć pewne porównania z tamtym meczem. Nadal o sile Dumy Pomorza stanowi Edi Andradina, który wtedy zaliczył nawet bramkę. Obecnie bardzo ważną częścią ekipy Artura Skowronka jest Takafumi Akahoshi (tego też mam w Fantasy Lidze), który w tamtym okresie stawiał w Pogoni pierwsze kroki i wchodząc na boisko w 63' minucie był mocno wygwizdywany (nie wiem do teraz dlaczego). Szkoda tylko, że Vuk Sotirović (strzelec bramki na 2:1 dla Pogoni w doliczonym czasie gry tego spotkania) przed tym sezonem przeszedł do serbskiej ekipy FK BSK Borča. Zresztą zobaczcie sobie skrót tego spotkania (był to mój pierwszy filmik z meczu Warty):


Porównań do tamtego spotkania mógłbym mnożyć. Pogoń wtedy również przegrywała 1:0, wtedy też miała karnego wtedy też wykonywał go Edi Andradina... i tu kończą się porównania, bo w dzisiejszym meczu najskuteczniejszy zagraniczny zawodnik w historii polskiej ligi przestrzelił jedenastkę - pewnie duże znaczenie miała w tym zasługę murawa, na której jak już wspomniałem leżał śnieg. 

Zresztą ten karny musiał być przestrzelony. Jeśli w tym sezonie Pogoń traciła pierwsza bramkę, to nie wygrała ani razu - na osiem takich przypadków tylko raz zremisowała.

W drugiej połowie Czech grający dla Piasta trafił drugiego gola. Tym razem główką z rzutu rożnego, wykonywanego przez Tomasza Podgórskiego. Po tym jeszcze Pogoń próbowała coś zrobić ale grała zbyt nijako i tak oto w pojedynku beniaminków, drużyna z południa Polski wygrała 2:0.

PS.: Tak zupełnie na koniec, to przypomniało mi się, że mój trzeci post był właśnie o pierwszej lidze i o... Pogoni Szczecin i Piaście Gliwice - wtedy rywalizowały obie te ekipy o Ekstraklasę - jak to w rok może się drastycznie zmienić.