aosporcieaosporcieaosporcie

10 marca 2013

30 post i znowu o lidze.


To już mój 30 post, więc jest to swego rodzaju jubileusz, czy CÓŚ. Ale mniejsza z tym, tym razem wyjątkowo nie ma nic o Polonii W., nie ma też nic o Super Piątku. Dzisiaj jest mowa o teoretycznie jednym z najsłabiej zapowiadających się meczów tej kolejki - starciu Pogoni Szczecin z Piastem Gliwice.

Mecz na śniegu - tak można krótko scharakteryzować to spotkanie. Może nie jest to taki zupełny śnieg, bo jednak trochę zielonej murawy widać, to jednak mimo wszystko, arbiter Paweł Pskit wyszedł na płytę Stadionu Miejskiego im. Floriana Krygiera w Szczecinie z pomarańczową piłką Pumy, a i linie były w podobnym kolorze wymalowane.

Zanim zacznę moje liczne porównania, to rozpocznę od wyniku po pierwszej połowie. Prowadzili po niej bowiem 1:0 goście, którzy wykorzystali niedbalstwo obrony i trafili do siatki rywala. Zrobił to Tomas Docekal, któremu podał Ruben Jurado. Asysta tego drugiego mnie bardzo cieszy, gdyż mam go w jedenastce w Fantasy Lidze.

Ostatni raz Pogoń na żywo widziałem jeszcze w roku 2011, kiedy to na Stadionie Miejskim w Poznaniu, Warta mierzyła się jeszcze z pierwszoligową ekipą Portowców. Od tego czasu, sporo się zmieniło: Piotr Reiss gra dla Lecha Poznań, Pogoń gra w Ekstraklasie, ale mimo to nadal można znaleźć pewne porównania z tamtym meczem. Nadal o sile Dumy Pomorza stanowi Edi Andradina, który wtedy zaliczył nawet bramkę. Obecnie bardzo ważną częścią ekipy Artura Skowronka jest Takafumi Akahoshi (tego też mam w Fantasy Lidze), który w tamtym okresie stawiał w Pogoni pierwsze kroki i wchodząc na boisko w 63' minucie był mocno wygwizdywany (nie wiem do teraz dlaczego). Szkoda tylko, że Vuk Sotirović (strzelec bramki na 2:1 dla Pogoni w doliczonym czasie gry tego spotkania) przed tym sezonem przeszedł do serbskiej ekipy FK BSK Borča. Zresztą zobaczcie sobie skrót tego spotkania (był to mój pierwszy filmik z meczu Warty):


Porównań do tamtego spotkania mógłbym mnożyć. Pogoń wtedy również przegrywała 1:0, wtedy też miała karnego wtedy też wykonywał go Edi Andradina... i tu kończą się porównania, bo w dzisiejszym meczu najskuteczniejszy zagraniczny zawodnik w historii polskiej ligi przestrzelił jedenastkę - pewnie duże znaczenie miała w tym zasługę murawa, na której jak już wspomniałem leżał śnieg. 

Zresztą ten karny musiał być przestrzelony. Jeśli w tym sezonie Pogoń traciła pierwsza bramkę, to nie wygrała ani razu - na osiem takich przypadków tylko raz zremisowała.

W drugiej połowie Czech grający dla Piasta trafił drugiego gola. Tym razem główką z rzutu rożnego, wykonywanego przez Tomasza Podgórskiego. Po tym jeszcze Pogoń próbowała coś zrobić ale grała zbyt nijako i tak oto w pojedynku beniaminków, drużyna z południa Polski wygrała 2:0.

PS.: Tak zupełnie na koniec, to przypomniało mi się, że mój trzeci post był właśnie o pierwszej lidze i o... Pogoni Szczecin i Piaście Gliwice - wtedy rywalizowały obie te ekipy o Ekstraklasę - jak to w rok może się drastycznie zmienić.

1 marca 2013

Ach ten Lech, czyli Polonia i 5 miesięcy bez zwycięstwa.

Tłumy ludzi na spotkaniu z zawodnikami Lecha w Galerii Malta.
Sprecyzujmy. Chodzi mianowicie o zwycięstwo na własnym stadionie. Lech Poznań przy Bułgarskiej wygrał 6 października 2012 roku, kiedy to pokonał 4:0 Piasta Gliwice. To prawie pięć miesięcy temu. Nawet ostatni w tabeli GKS Bełchatów ostatnie (a zarazem jedyne) w tym sezonie zwycięstwo zaliczył u siebie później, bowiem 20 października ubiegłego roku.

Lech pierwszą połowę kompletnie przespał. A może dostał kulą w stopę po tym, jak w 6' minucie Łukasz Piątek idealnie przymierzył i przelobował Jaśka Burića? Któż to wie. Tonev miał najlepszą w pierwszej części spotkania okazję do pokonania Mariusza Pawełka - po tym jak sam były bramkarz Wisły Kraków wybijał piłkę, Bułgar trafił w poprzeczkę.

Druga połowa w wykonaniu Kolejorza była znacznie lepsza. No ale, jeżeli trafia się albo w Pawełka, albo w poprzeczkę, albo w ogóle się nie trafia w bramkę, to rzeczywiście można przegrać przy pewnej dozie szczęścia (dwie poprzeczki i przepiękny strzał Piątka). W ogóle statystyki tego meczu są ciekawe - Lech oddał 25 strzałów, a Polonia 9 strzałów. Tyle że obydwie te drużyny oddały tyle samo celnych strzałów - po 6.

Nie rozumiem nieco trenera Rumaka, który zdjął Ślusarskiego, zostawiając na boisku dwóch defensywnych pomocników. I tego, że Linetty nie grał od pierwszej minuty. Ale to są decyzje trenera, których negować nie będę. Gratuluję jednocześnie trenerowi Stokowcowi, który mimo ciężkiej sytuacji (w ostatnim dniu tracąc Adama Kokoszkę), potrafi jednak zrobić plan z niczego.

Chwalę Rafała Murawskiego, którego każdy strzał (mimo początkowych trudności) był coraz lepszy. Ale nie za to go chwalę. Po meczu nie tłumaczył się (jak w przeszłości gwiazdy naszej ligi), że coś poszło źle, że coś tam, trelelele. Powiedział, że zagrali bardzo słabo, że to oni zawinili - po prostu, że Kolejorz ten mecz spieprzył. I całkowicie się z tym zgadzam. 

Szkoda mi tylko tych kibiców, którzy kupili karnety na rundę. Najdroższe są po ponad trzy stówy, a i bilety na mecze są bardzo drogie, na Polonię zaczynały się od 18 złotych, ale nie oszukujmy się, że realnie kibice zapłacili dużo więcej (no bo najniższe stawki to te dla dzieci poniżej 13 lat na trybuny za bramkami).

Piłkarze Kolejorza się w drugiej połowie starali, ale pierwszą kompletnie zje... Dokończcie sobie sami! A wy, jak myślicie - co osiągnie w tym sezonie Lech i Polonia? Piszcie!

PS.: ParaFina - kto oglądał, ten wie o co chodzi!

22 lutego 2013

Wraca Ekstraklasa. Super Piątek już za nami.


Na boiska wracają najwięksi herosi światowej piłki nożnej klubowej. Największe gwiazdy, najlepsi strzelcy, najlepsi zawodnicy. Wraca T-Mobile Ekstraklasa! Dobrze, koniec tej ironii. Za nami już Super Piątek, w którym mogliśmy oglądać tradycyjnie dwa spotkania. Pierwszego nie ocenię, gdyż go nie oglądałem, ale przyznam, że wynik 3:0 dla Zagłębia w meczu z dobrą jesienią Pogonią, to dla mnie pogrom.

Jak zwykle, pomyliły mi się godziny i włączyłem telewizor już o 20:00. Obejrzałem studio przedmeczowe, wszystkie materiały, wywiady. I pomyślałem sobie, co by było, gdyby powstała Ekstraklasa TV. Jeśli miałaby powstawać bez współpracy z Canal+, to byłaby to raczej katastrofa.

Ogólnie oprawa tego całego spotkania była magiczna. Wszyscy - czyli zawodnicy, sędziowie, dzieci odprowadzające piłkarzy, trenerzy, dziennikarze - wszyscy mieli na sobie szaliki związane z akcją Wszyscy za Jednego - zorganizowaną przez stronę przemekpelka.pl i fundacji Avalon, które chcą pomóc w dramacie pana Przemka Pełki - komentatora znanego nam doskonale z komentowania meczów piłki nożnej (szczególnej tej angielskiej) i hokeja na lodzie. Akcja naprawdę fajna, a Panu Przemkowi życzę powrotu do zdrowia!

Wracając do oprawy, to zawodnicy Polonii na ten mecz wyszli w koszulkach z epoki z okazji tego, że Czarne Koszule grają w trykotach w takich właśnie barwach już 100 lat. Ciekawe tylko, czy nie denerwowały ich te sznurowadła, jak to je nazwał Tomasz Smokowski. Szkoda też, że tej całej pięknej oprawy nie widział prezes Polonii Ireneusza Króla.

Samo spotkanie, przynajmniej w pierwszej połowie pokazało nam, dlaczego polska liga jest taka, jak jest. Raz coś próbowała stworzyć Lechia Gdańsk, raz Polonia, ale w sumie to nic wielkiego z tego nie wynikało. Można więc było skupić się na tzw. ciekawostkach. Kibice Polonii po kilkunastu minutach dopingowania swojej ulubionej drużyny, na chwilę przycichli i wywiesili dużo mówiący baner, o tym, gdzie jest prezes Król.  Jestem w Wiedniu, robię przelew - tak brzmiało to zacznę hasło. Ostatnio głośno było o przelewach Króla z Kajman, i te sprawy. Fani stołecznej drużyny pokazali jednak, że nadal wieżą w człowieka-cudotwórcę, czyli trenera drużyny gospodarzy, skandując głośno w 31' i 74' minucie spotkania: Piotrek Stokowiec.

Z kolei w Lechii zadebiutował w tym meczu Mohammed Rahoui, który przez Kazia Węgrzyna (jestem jego fanem) nazywany był zawodnikiem z numerem 22.,dopóki jego redakcyjny kolega nie powiedział mu, jak wymawia się nazwisko Algierczyka.

Pierwsza połowa wiała nudą i zakończyła się wynikiem 0:0. Druga też taka była, raz atakowała jedna, raz druga, ale jakiś stuprocentówek to niestety na Konwiktorskiej nie oglądaliśmy... do 84' minuty, kiedy to po przepięknej akcji rezerwowy w tym meczu Michał Wiśniewski trafił do bramki strzeżonej przez Sebastiana Przyrowskiego. Akcji z pierwszej piłki, akcja dawno nie widziana na polskich boiskach. Dużą klasę pokazał też podający Wiśniewskiemu, Piotr Brożek, który chyba spadł na cztery łapy po tureckim romansie (w przeciwieństwie do swojego brata, który okupuje ławkę rezerwową w Recreativo Huelvo).

Nic nie zapowiadało, że będziemy mieli w tym spotkaniu jakieś emocje. A tu po golu dla Lechii do ataku rzuciła się Polonia i gola trafił młodziutki Miłosz Przybecki. Nieco lepiej po strzale tego zawodnika mógł zachować się bramkarz gości, Michał Buchalik.

Następnie obie drużyny jeszcze coś próbowały stworzyć, ale nic z tego nie wynikło i spotkanie zakończyło się podziałem punktów 1:1.

Warto dodać, że na widowni pojawił się trener najlepszej na świecie reprezentacji narodowej, Waldziu Fornalik i Marek Jóźwiak, w przeszłości menadżer piłkarski i dyrektor ds. transferów w Legii W.., obecnie już tylko menadżer. Cóż, życie.

Tak na koniec - a wy co sądzicie o kolejnej już rewolucji w Polonii, które miejsce zajmie stołeczna drużyna po tym sezonie? A i co myślicie o największym w historii transferze Górnika Zabrze - a mianowicie o pozyskaniu Irka Jelenia. Piszcie!