aosporcieaosporcieaosporcie

17 stycznia 2013

Nareszcie przełamanie! Serbowie pokonani!


No cóż... po tym meczu bohaterem na pewno będzie Robert Orzechowski, jedyny w kadrze zawodnik klubu MMTS Kwidzyn. Ale powiedzmy sobie szczerze - na to zwycięstwo zapracowała w całym meczu, a w szczególności drugiej połowie cała Reprezentacja Polski. Reprezentacja, dla której Serbia od pewnego czasu była piętą Achillesową, gdyż ostatni raz Polacy wygrali z drużyną z Półwyspu Bałkańskiego niemal dwa lata temu - 23 stycznia 2011 roku na MŚ w Szwecji (27:26 - wynik mówi samo przez ssie, mecz był podobny do dzisiejszego). Dzisiejsze spotkanie Polacy wygrali 25:24.

Wracając do Serbów - oni zabrali nam bilety do Londynu doprowadzając do remisu w turnieju kwalifikacyjnym w ostatniej sekundzie zresztą tamtego spotkania. Dzisiaj to my trafiliśmy w ostatniej sekundzie spotkania za sprawą wspomnianego już wcześniej Orzechowskiego. To Serbowie upokorzyli nas w pewnym sensie 18:22 w pierwszym spotkaniu ME odbywających się notabene w Serbii 15 stycznia 2012 roku. Dzisiaj to my dobiliśmy ich w ostatnich setnych sekundach tego spotkania. To my pokazaliśmy klasę.

Czasem tak mam, zapamiętuje pojedyncze i bardzo ciekawe sytuacje. Dzisiaj w mojej pamięci zachował się rzut oddany przez Jaszkę pod koniec pierwszej połowy. Był to rzut zupełnie niespodziewany, zarazem lekki, techniczny. Po drugiej połowie zapamiętam na długo radość trenera Bieglera, na którego twarzy pojawił się niesamowity banan.

Teraz czekam na mecz z Koreą Płd. Może on nie być tak łatwy, jakby się wydawało, więc zapowiada się w miarę ciekawie. A wy - co myślicie o dzisiejszym meczu i tym najbliższym z Koreą? Piszcie!

PS: Szukając zdjęcia do tego posta, wpadłem na oficjalną stronę turnieju - i tu uwaga - oto tabela grupy C według redaktorów tej strony - niedorzeczność...

fot.: handballspain2013.com

16 stycznia 2013

Southampton remisuje na Stamford Bridge, Boruc do Reprezentacji?


Chelsea po raz kolejny w tym roku kalendarzowym (i nie tylko) zawiodła na własnym stadionie. Po porażce z QPR 0:1, tym razem The Blues tylko zremisowali z Southampton. W ekipie gości 90' minut zaliczył Artur Boruc.

Całe spotkanie (to powinno martwić fanów drużyny z Londynu) było wyrównane, ale to Chelsea po pierwszej połowie prowadziła 2:0, po golach Demby Ba i Edena Hazzarda, ale Święci (podobnie jak w meczu z inną londyńską drużyną - Arsenalem) po raz kolejny pokazali, że stanowią drużynę waleczną, która nigdy się nie poddaje. W drugiej połowie gola kontaktowego strzelił (wprowadzony zresztą wcześniej na boisko) Rickie Lambert - najlepszy w tym sezonie strzelec Southampton. Na kwadrans przed końcem spotkania wyrównał Jason Puncheon i to oznaczało kłopoty dla stołecznego zespołu. Ekipa Boruca po wyrównaniu grała tak ambitnie, że wydawało się, iż przy pewnej dozie szczęścia, mogli ten mecz nawet wygrać. A Chelsea... no cóż, w samej końcówce wzięła się do roboty (w międzyczasie była nawet kontrowersyjna sytuacja, kiedy to na boisko w polu karnym padł Cahill, ale jak na standardy angielskie, to ja karnego bym nie podyktował), ale zwycięskiego gola nie udało się już strzelić. Szczególnie słaby mecz zaliczył brazylijski talent Oscar, zresztą jego kolega z reprezentacji Ramires zagrał równie słabo.

Southampton zdecydowanie na remis zasłużyło, a według mnie zwycięstwo gości, nie byłoby niczym niesprawiedliwym.

Teraz nasuwa mi się jedynie ciekawe stwierdzenie: Artur Boruc do Reprezentacji. O jego grze w tym spotkaniu nie wspomniałem, więc tak... przy golach absolutnie nie zawinił, to nie jego wina przecież, że koledzy z linii defensywnej nie są na bardzo wysokim poziomie. A on sam miał kilka dobrych interwencji nie tylko w tym, ale i poprzednim meczu (wygranym przez Świętych z Aston Villa). I może przydałby się on nam do Reprezentacji Polski, choćby w roli rezerwowego. Przemek Tytoń ostatnio w PSV nie broni, o Fabiańskim nic nie wspominając, o... jeszcze jest Tomek Kuszczak - on w Championship broni regularnie w swoim Brighton, ale to jednak nie to samo co Premier League. Jest też Grzegorz Sandomierski, ale o nim od czasu wypożyczenia do Blackburn słuch zaginał. O... z Polaków to jeszcze Łukasz Skorupski z Górnika Zabrze - młody zawodnik w tym sezonie bardzo dobrze się prezentuje. Ale mimo to, uważam że to Boruc powinien być w kadrze, bo to obecnie (obok Kuszczaka) najbardziej doświadczony polski golkiper. Poza tym, selekcjoner już ten nie biedronkowy, więc panowie by się dogadali. A wy co myślicie o powrocie Boruca do kadry? Piszcie!

13 stycznia 2013

Na Barcę nie ma mocnych. Paradoks Malagi.

Barcelona wygrała. Tak rozpoczyna się od około czterech lat większość artykułów prasowych. I nie pisałbym o tym, gdyby nie fakt, że rywalem Barcy była inna mocna drużyna Malaga. Wszystko miało być ciekawe, a wyszło, jak zawsze. Mecz wynikiem 3:1 wygrał lider z Katalonii.

Jak zapowiadali komentatorzy C+ Rafał Wolski i Leszek Orłowski, mecz ten miał być dla Dumy Katalonii meczem najtrudniejszym (po tym z Realem) w pierwszej części sezonu. Takie niestety nie było. Nie było też emocjonujące, chociaż do czasu zdobycia pierwszej bramki przez Barcelonę (miało to miejsce w 27' minucie) Malaga dzielnie stawiała poziom Messiemu i spółce. Potem czas prysł.

Teraz zastanawiam się tylko, czy w meczu wygranym z Realem Madryt na tym samym stadionie (Estadio La Rosaleda w Maladze), który odbył się 22 grudnia, to Malaga grała tak dobrze, czy to Real jest w tym sezonie tak słaby. Czy może to aby kompleks nazwy FC Barcelona, który paraliżuje większość drużyn na świecie, nawet rewelacje tego i poprzedniego sezonu - kolejno Atletico Madryt i Malagę właśnie.

Ale to też trochę nie jest prawdą, gdyż Malaga z Realem sobie poradziła, a z takim Deportivo (obecnie 19. miejsce w lidze) i z Getafe (11. miejsce) przegrała. Sytuacja więc, która jest wokół drużyny Manuela Pellegriniego więc jest swoistym paradoksem, gdyż Malaga potrafi wygrać z tymi lepszymi (tzn. potrafiła do dzisiaj), ale przegrać z ligowymi średniakami i słabeuszami.

Bez wątpienia przyszły sezon może być znacznie gorszy dla Malagi. Jeśli UEFA nie cofnie swojej decyzji, to drużyna, która zagra w 1/8 finału LM z FC Porto, w przyszłym roku w elitarnych rozgrywkach może nie zagrać. Ba! Nie będzie mogła nawet zagrać w LE. A to może okazać się gwoździem do trumny w całej tej układance.

Póki co jednak należy tylko kibicować tej drużynie, gdyż pokazała, że pieniądze w futbolu nie zawsze grają. Stało się tak, gdyż przed tym sezonem katarscy chyba (w każdym razie chodzi o petrodolary) właściciele (a może i właściciel) klubu odcięli kurek finansowy w klubie. I niestety może przez to Malagi w przyszłym sezonie w europejskich pucharach zabraknie. A wy, co myślicie o tej całej sytuacji? Piszcie!

PS.: Malaga po 19 kolejkach zajmuje 5. pozycję w tabeli Primera Division (spadała z 4., które teraz zajmuje Betis). Barcelona jest liderem z przewagą już 11 punktów nad drugim w tabeli Atletico.