aosporcieaosporcieaosporcie

13 kwietnia 2023

Lech Poznań walczy z Fiorentiną o kolejne europejskie noce. "Dziś może liczyć na wsparcie z całego kraju"

Lech Poznań dzisiaj gra o marzenia i przedłużenie fantastycznej serii w Europie - cudownego snu, z którego nikt nie chce się jeszcze budzić. Rozpoczynając w lipcowym żarze eliminacje do europejskich pucharów, absolutnie nikt nie przypuszczał, że Kolejorz może zajść tak daleko i pisać historię polskiego futbolu. 

Starzy znajomi

Lech Poznań w całej swojej historii mierzył się z trzema włoskimi drużynami: Juventusem, Udinese Calcio i właśnie Fiorentiną. Mecze z drużynami z półwyspu Apenińskiego były zawsze gwarantem wielkich emocji. Do dzisiaj kibice Kolejorza wspominają z nostalgią dramatyczną walkę w 1/16 Pucharu UEFA w sezonie 2008/2009 z Udinese Calcio czy też remisy z Juventusem: 3:3 w Turynie, a także ten 1:1 w stolicy Wielkopolski dający awans do 1/16 Ligi Europy w sezonie 2010/2011. 

- Mecz z Udinese to było niezwykle emocjonujące widowisko. Lech miał wówczas fantastyczny sezon w europejskich pucharach. Po koncercie gry z drużyną Grashoppers Zurych i meczu stulecia z Austrią Wiedeń udało się awansować do fazy grupowej. Mimo że uzyskaliśmy awans z grupy dopiero z 3 miejsca to oczekiwania względem meczu z Udinese były bardzo duże. Sukces w postaci wyjścia z grupy, solidny klub z Serie A oraz fakt, że był to dopiero mój drugi po Chazarze Lenkoran mecz przy Bułgarskiej pozwoliły mi pierwszy raz w życiu poczuć zapach europejskiej piłki - wspomina w rozmowie z nami Jakub Mencel, oddany kibic Kolejorza.

- Bardzo zapadła mi w pamięć interakcja z kibicami Udinese. Siedzieliśmy bardzo blisko sektora gości, nie było żadnych awantur czy nieprzyjemności. W przerwie wymieniliśmy się szalikami z jednym z kibiców Udine. Poza tym niezapomniana jest oczywiście nieustępliwość i charakter ówczesnych zawodników Lecha, którzy z fatalnego 0:2 potrafili w ostatnich 10 minutach wyszarpać remis z solidną włoską ekipą. Właśnie te ostatnie 10 minut dało ogromną nadzieję na to, że w rewanżu można ograć Udinese i awansować do kolejnej fazy.

Z Fiorentiną z kolei poznaniacy grali przed prawie ośmioma laty w fazie grupowej Ligi Europy. Mistrzowie Polski sensacyjnie wygrali wtedy we Florencji 2:1, a strzelcami bramek byli Dawid Kownacki i Maciej Gajos. W meczu rewanżowym Viola nie dała za to złudzeń polskiej drużynie i pewnie wygrała 2:0, a autorem obu trafień - w tym przepięknego po uderzeniu z rzutu wolnego -  był Josip Ilicić.

Inna Viola

Obecnie mistrzom Polski przychodzi mierzyć się jednak z zupełnie inną Fiorentiną niż przed laty. Aby dowiedzieć się ciut więcej o naszych dzisiejszych rywalach, postanowiłem porozmawiać z niewątpliwie największym ekspertem od calcio wśród kibiców Kolejorza - Radkiem Laudańskim:

Alex Detotekin: Czy ta seria Violi jest taka straszna w rzeczywistości, czy jedynie na papierze? 

Radek Laudański: - Aby ocenić rzetelnie aktualną formę Fiorentiny, należy przyjrzeć się pracy Vincenzo Italiano w całości. Jest to trener, który od razu odmienił obliczę Fiorentiny, już w pierwszym meczu po jego przyjściu była widoczna mocna zmiana w kulturze gry i operowaniu piłką. Bardzo szybko przeobraził Fiorentinę z zespołu prymitywnego na taki, który imponuje ofensywnym podejściem i rozkochuje w sobie fanów włoskiego futbolu. W zeszłym sezonie Fiorentina była rewelacją sezonu, biorąc pod uwagę mocną pozycję finansową właściciela Rocco Commisso. Wydawało się, że Fiorentina może rzucić rękawicę rzymskim klubom. Fiorentina strzelała mnóstwo bramek i tylko pewien brak doświadczenia sprawił, że wylądowała ona w Lidze Konferencji Europy, a nie w Lidze Europy. 

- Później zaczęły się jednak schody - zimą klub stracił największa gwiazdę - Dusana Vlahovicia, a jego następcy w najmniejszym stopniu nie potrafili wejść w jego buty. Serb potrzebował pół sezonu do zdobycia 17 bramek, później do meczu z Bragą wszyscy napastnicy razem wzięci w czwórkę w ponad sezon zdobyli zaledwie 12 bramek! Latem odszedł też Lucas Torreira, który był najważniejszym pomocnikiem, a także prawy obrońca Alvaro Odriozola, który często napędzał akcję Fiorentiny. Ich zastępcy Dodo, Barak i Cabral zawodzili, co sprawiło, że wyniki Fiorentiny w radykalny sposób się popsuły. Problemy ze skutecznością przerodziły się w kłopoty w defensywie, z racji na wysoko ustawioną linię obrony. Fiorentina przed meczem z Bragą była na czternastym miejscu, tylko 9 drużyn straciło mniej bramek. 

- Później doszło do ciekawego zjawiska, gdyż Dodo, Cabral i Barak zaczęli grać na miarę swojego talentu. Błyskawicznie przełożyło się to na wyniki, stąd ta efektowna seria i tylko 3 gole stracone w lidze. Fiorentina częściej prowadzi i może w większym stopniu kontrolować mecze. Obrona przestała być tak dziurawa, a Arthur Cabral stał się zupełnie innym piłkarzem. Wcześniej w 37 meczach strzelił 7 goli, po meczu z Bragą potrzebował zaledwie 716 minut, aby strzelić 8 bramek, co daje lepszą średnią na 90 minut niż miał Dusan Vlahović w szczycie formy (Vlahović gol co 104 minuty, Cabral co 89). Symptomy lepszej gry Fiorentiny były widoczne pod koniec rundy jesiennej, wówczas jako jeden z nielicznych uważałem, że Fiorentina wróci do formy z zeszłego sezonu. Aktualnie widzimy tak dobrze grającą Fiorentinę, jak w zeszłym sezonie i ta seria nie jest przypadkowa, jeśli spojrzymy na całość pracy Vincenzo Italiano na Stadio Artemio Franchi.

Z której strony może nadejść największe założenie?

- Największe zagrożenie ze strony Fiorentiny może nadejść w akcjach, które będą oskrzydlane przez bocznych obrońców. Dodo również w ostatnim meczu pokazał, ze na pierwszych metrach jest śmiertelnie szybki, co pokazał w meczu ze Spezią. Dodo ma również dobre podanie, co wcześniej pokazywał w Szachtarze. Z drugiej strony jest Biraghi, który ma najwięcej kluczowych podań w Serie A i potrafi stworzyć realne zagrożenie podaniem i wrzutką, ma też groźny strzał z dystansu. Pozostawienie wolnego miejsca obrońcom uwalnia wiele korytarzy, na co musi uważać Lech Poznań. Skrzydłowi, tacy jak Gonzalez czy Ikone są szybcy, potrafią dryblować, a Arthur Cabral bardzo dobrze z nimi współpracuje. 

- Ostatni mecz pokazał, że Fiorentina ma też nową broń i asa w rękawie. Jest nim Josip Brekalo, który w końcu dostał szansę, wcześniej zachwycał w Torino i Wolfsburgu, a w ubiegły weekend dał najlepszą zmianę. Analizując grę ofensywną Fiorentiny można dostrzec potężny arsenał umiejętności, dużą wymienność pozycji, dynamikę i zagrożenie nadchodzące z wielu stron. Jest też taki piłkarz, jak Saponara, który może i jest wolny, ale ma potężne uderzenie z dystansu i niebagatelną technikę.

Jakub Mencel z kolei dodaje:

- Fiorentina bardzo dobrze radzi sobie w lidze i wciąż ma szansę na grę w europejskich pucharach. W ciągu ostatniego miesiąca pokonali zarówno Inter jak i Milan - ćwierćfinalistów LM, więc jakość piłkarska tego zespołu jest ogromna. W Lidze Konferencji radzą sobie równie dobrze a ich najmocniejszym punktem jest bez wątpienia ofensywa. Jovic z 6 trafieniami jest liderem klasyfikacji strzelców tuż przed Ishakiem, natomiast Cabral ma ich tyle samo. Wydaje się, że powstrzymanie ich w tym meczu będzie kluczem do sukcesu. Ten mecz będzie mocno zależał od organizacji naszego zespołu w defensywie. 

- Uważam, że Fiorentina to najmocniejszy jak dotąd rywal, który w tym sezonie europejskich pucharów przyjedzie do Poznania. Bez wątpienia z uwagi na fakt jakości piłkarskiej rywala oraz pełne trybuny stadionu przy Bułgarskiej mecz ten ma potencjał na kolejny, który będziemy wspominać przez lata. Spodziewam się, że Lech nie będzie grał defensywnie. Jestem przekonany, że kibice poniosą zawodników, którzy zaprezentują dziś dobry ofensywny futbol. Wierzę w zwycięstwo, myślę że wygramy po bardzo wyrównanym meczu. Dziś nasi zawodnicy muszą zrobić wszystko aby dać sobie szanse w rewanżu tak jak niegdyś zrobił to Lech z Udinese.

To nie jest nagroda

Lech Poznań posiada najlepszą defensywę w tej edycji Ligi Konferencji, znakomity skład i trenera, który za swoją bandą wskoczyłby nawet i w ogień. Dochodzi do tego Twierdza Bułgarska i jej magia - kto tu przyjeżdża - traci bramkę i przegrywa - czy to Karabach Agdam, Villarreal - półfinalista Ligi Mistrzów sprzed roku, Austria Wiedeń, Bodo/Glimt, czy Djurgardens IF. Z tego zestawienia wyłamał się jedynie Hapoel Beer Szewa, który zremisował 0:0. 

Lech gra bez kompleksów z wielkimi - wyszedł z otwartą przyłbicą na będących w gazie Hiszpanów i po zaciętym boju, okraszonym hokejowym wręcz wynikiem, przegrał dopiero po golu w końcówce. Dochodzi do tego pragmatyzm i umiejetność rozgrywania trudnych meczów. Czy to wspomniana wcześniej Żółta Łódź Podwodna, czy też silne norweskie Bodø bądź szwedzka rewelacja Ligi Konferencji - na każdego z nich poznaniacy mają plan, który konsekwentnie realizują. Poznaniacy deklarują jasno - mecz z Fiorentiną to nie jest jakaś nagroda i szczyt wszystkiego - to tylko przystanek w drodze do Pragi. I właśnie sfera mentalna, która jest coraz bardziej doceniana w sporcie, może odegrać tu kluczową rolę. 

Deprecjonowany sukces

John van den Brom błyskawicznie ugasił wczesnosezonowy kryzys w Kolejorzu i co więcej - zaczął, z dość dobrym skutkiem, łączyć Ekstraklasę z europejskimi bojami. Doprowadziło to do historycznego ćwierćfinału - żadna polska drużyna w historii nie doszła tak daleko w nowym formacie rozgrywek, tj. eliminacje, faza grupowa, faza pucharowa. 

Co więcej, w XXI wieku żaden inny polski występ w Europie nie może się równać z tym osiągnięciem Kolejorza. Nie przeszkadza to jednak tzw. "ekspertom" telewizyjnym w inżynierii rzeczywistości równoległej poprzez zrównywanie Ligi Konferencji UEFA z pucharem pewnego dyskontu, a co więcej - podprogowo sugerowanie, iż ranga jego może być nawet na poziomie pucharu Intertoto. Wpisuje się to w ogólny medialny trend umniejszania Kolejorzowi od samego początku sezonu - porażka na Islandii z Vikingurem określana była mianem "wstydu i hańby", podczas gdy porażka szczecińskiej Pogoni - zwycięską i mądrze rozegranym meczem. 

Europejskie noce

Nie to jest jednak ciekawe - jednym z czynników, który najbardziej buduje markę klubu w Polsce i pozyskuje nowych kibiców są właśnie niezapomniane, europejskie noce. Postanowiłem zapytać Krzysztofa Figlarza, finansistę, absolwenta SGH i pasjonata socjologii w świecie sportu o jego spojrzenie na tę sprawę:

- Jestem przekonany, że dzisiejsze spotkanie, jak i miejmy nadzieję również kolejne (i nie mam tu na myśli jedynie rewanżu w pięknej Florencji) przejdzie do historii najnowszej polskiego futbolu. To nie przypadek, że stadion wyprzedał się w przeciągu kilku godzin, bo chyba wszyscy kibice czują, że to nie będzie zwykłe spotkanie pucharowe. Co ciekawe, europejska przygoda Lecha budzi zainteresowanie nie tylko w regionie (co jest w zasadzie bardzo miłym standardem), ale właściwie w całej piłkarskiej Polsce. 

- Zaskoczyło mnie jak wiele mówi się o meczach Kolejorza także w Warszawie, gdzie mieszkam na co dzień. Wielu moich znajomych pochodzących z różnych regionów, np. z Mazowsza czy Pomorza z wielkim zainteresowaniem śledzi zmagania Lecha w LKE i z pewnością nie inaczej będzie także dzisiaj. Co więcej, uważam że właśnie takie niezapomniane mecze powodują, że w całym kraju wykuwa się nowy kibic Lecha. Nie są mi obcy mieszkańcy Podkarpacia, którzy w Kolejorzu zakochali się po przygodzie w Pucharze UEFA 2008/2009 i Lidze Europy 2010/2011. 

- Myślę, że nie będzie dużą przesadą powiedzieć, że dzisiaj Kolejorz może liczyć na wsparcie kibiców z całego kraju. Sam również wybieram się na Bułgarską, a w niedzielę zamierzam pojawić się także na polskim El Clasico przy Łazienkowskiej w Warszawie - oczywiście trudno liczyć za kilka dni na sympatię warszawskich kibiców wobec Kolejorza, ale jestem przekonany, że wysoka jakość piłkarska sama się obroni. 

- Co do dzisiejszego meczu liczę na to, że Lech będzie kontynuował dojrzały futbol, który zaprezentowali choćby w poprzedniej rundzie z drużyną z przepięknego skądinąd Sztokholmu. Nie będzie to naturalnie łatwy mecz, ale wsparcie całego stadionu oraz świadomość, że Fiorentinę da się pokonać nawet bez wielkiej maestrii w grze (pamiętamy niespodziewaną wygraną na wyjeździe w LE 2015/16) mogą sprawić, że zapamiętamy dzisiejszy wieczór na bardzo długo, czego państwu i sobie życzę.

A jak będzie w praktyce? O tym przekonamy się już dzisiaj wieczorem. Pierwszy gwizdek sędziego o 21:00.

Alex Detotekin
 @alexdetotekin
📷 Damian Garbatowski

1 komentarz:

  1. Fajnie gada ten figlarz. Dzisiaj całe Podlasie z Kolejorzem.

    OdpowiedzUsuń