aosporcieaosporcieaosporcie

16 czerwca 2020

Nie aż taka szara myszka


Mickey van der Hart i jego dotychczasowa przygoda w Lechu Poznań to istna sinusoida. A to chwalony za rekordy minut bez straty gola, a to krytykowany za delektowanie się kebabem z samego rana. Po zakończeniu fazy zasadniczej Ekstraklasy można jednak pokusić się o pewnego rodzaju ocenę jego dotychczasowych niemalże dwunastu miesięcy przy Bułgarskiej.

Przychodził jako wychowanek Ajaksu, czyli z łatką bramkarza wyszkolonego w jednej z najlepszych miejsc dla młodych adeptów tego fachu w Europie. Już przed trafieniem do Kolejorza pojawiały się opnie, że to golkiper bardzo dobrze grający nogami, ale mający problemy z interwencjami w powietrzu.

I to wszystko rzeczywiście potwierdziło się w rzeczywistości. Holender wprowadził do Lecha nową jakość, jeśli chodzi o aspekt gry nogami. Od początku obecnego sezonu nie widzimy już frustrujących wykopów nie wiadomo gdzie im. Jasmina Buricia. Pod tym względem zespół trenera Dariusza Żurawia jest w kraju wyjątkowy - szkoleniowiec Lecha piłkę chce bowiem rozgrywać od własnej bramki, co daje jego drużynie namiastkę holendersko-katalońskiego sznytu.

Skoro eksperci z kraju wiatraków i tulipanów już przed przyjściem do Lecha wspominali, że Van der Hart miewa kłopoty z wyskakiwaniem do piłek po rzutach wolnych czy rożnych, to nie powinniśmy się dziwić, że ten problem wciąż jest momentami widoczny w grze 26-latka. Na jego nieszczęście, był on szczególnie widoczny w obu dotychczasowych starciach przeciwko Legii Warszawa.

🔝 36% spośród wszystkich rozegranych ligowych spotkań Mickey van der Hart zakończył z czystym kontem. Dla porównania, podobna statystyka w zeszłym sezonie w przypadku Jasmina Buricia wynosiła 29%, natomiast Matusa Putnockiego 27%.

Po mizernym występie przeciwko Legii w pierwszym ligowym meczu Lecha po odmrożeniu futbolu, Van der Hart przepuścił jeszcze trzy trafienia podczas pierwszej połowy w Lubinie i od tamtego momentu jest znów ścianą nie do przejścia. I choć nie wiadomo, ile w tym zasługi wymiany Karlo Muhara na Jakuba Modera, a także fakt ogłoszenia przez Kolejorza zakontraktowania nowego konkurenta w postaci Filipa Bednarka, o tyle widać, że wychowanek Ajaksu znów zyskuje tę pewnie zatraconą na moment w spotkaniu z Wojskowymi pewność siebie. A co ważniejsze, jako jeden z wicekapitanów, może ją wyrazić już w języku polskim, co należy bardzo pochwalić.

Lech pozyskał minionego lata bramkarza, który miewa momenty i jest, jak na warunki naszej Ekstraklasy, bramkarzem solidnym, co pokazują zresztą statystyki. Rundę zasadniczą zakończył z kompletem minut, 29 straconymi golami (drugi najlepszy wynik w lidze) oraz 11 czystymi kontami. Pod tym drugim względem lepsi od Holendra są jedynie Frantisek Plach z Piasta i Dante Stipica z Pogoni. Jego największym problemem jest jednak dość spora liczba baboli, które popełnił na przestrzeni całego sezonu. A w przypadku tak newralgicznej pozycji jak bramkarz to te wpadki są dostrzegalne przez kibiców znacznie łatwiej niż celne podania rozpoczynające budowanie ataków Lecha czy kilka niezłych interwencji...

📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz