aosporcieaosporcieaosporcie

17 lipca 2017

Zero gry, zero goli. Lech Poznań - Sandecja Nowy Sącz 0:0

Niezła pogoda, bycie już w rytmie meczowym, a do tego wszystkiego na początek jeszcze absolutny beniaminek Ekstraklasy. Wydawało się, że Lech Poznań nie może wymarzyć sobie lepszego startu w nowym sezonie ligowym. Kolejorz jednak pokazał, że dla niego nic nie jest niemożliwe i... bezbramkowo zremisował z Sandecją Nowy Sącz.

Niemal 20 tysięcy zgromadzonych w niedzielę przy Bułgarskiej nie obejrzało porywającego widowiska. Ekipa z południa Polski jako drużyna, która absolutnie debiutowała w tym spotkaniu na najwyższym poziomie rozgrywkowym, przyjechała do Poznania z jednym nastawieniem - nie stracić gola. I trenera Radosław Mroczkowski dopiął swego, o czym zresztą powiedział na pomeczowej konferencji:

- Jeszcze nam trochę pewnych elementów brakuje, ale cieszę się z postawy zespołu i charakteru, który dzisiaj pokazali. Cieszymy się z tego punktu, bo wywozimy go z bardzo ciężkiego terenu. Nie jesteśmy mega szczęśliwi, ale cieszymy się z tego, czego dzisiaj dokonaliśmy.

Michał Gliwa, Wojciech Trochim, Maciej Korzym - ci piłkarze raczej nigdy nie kojarzyli nam się z wielką ligową jakością. Golkiper nowosądeczan znany był ze swoich wpadek w Polonii Warszawa czy Zagłębiu Lubin, choć później w rumuńskim Pandurii Târgu Jiu miewał przebłyski. O rok młodszy od niego wychowanek stołecznej Legii już kiedyś grywał w Poznaniu, ale dla Warty w I lidze i choć wtedy (jesień 2012) był wyróżniającą się postacią, to później jego kariera skręcała w różne, nie zawsze dobre strony. Z kolei Korzym to postać, za którą długo ciągnęła się łatka tego od Ojrzyńskiego. Kiedy jednak okazało się, że to właśnie ze swoją Sandecją, której jest wychowankiem, udało się awansować do Ekstraklasy stało się jasne, że naśmiewać się z ewentualnego transferu do Arki Gdynia nie ma sensu, bo to takiego nie dojdzie.

Korzym na boisku pojawił się w niedzielę dopiero w drugiej połowie, ale Gliwa z Trochimem rozegrali całe spotkanie, a ten pierwszy został nawet jego bohaterem. 29-latek wybronił kilka niezłych sytuacji Lecha, który jednak wciąż jest nieco... nienaoliwiony. W zespole trenera Nenada Bjelicy wciąż brakuje zgrania, co było niestety w meczu z beniaminkiem dobitnie widoczne.

- Myślę, że jak wygramy jeden czy drugi mecz, to drużyna się wzmocni. Musimy kontynuować to, co robiliśmy przez cały ostatni rok. Zespół musi nabrać tych automatyzmów, które widoczne są już na treningach. Z każdym kolejnym tygodniem będziemy silniejsi - Maciej Makuszewski, skrzydłowy Kolejorza

Najlepszą okazję w całym meczu w 17. minucie miał Radosław Majewski. Znowu krytykowany Maciej Gajos (podobnie zresztą jak cały środek pola z Tettehem i Mają właśnie) paradoksalnie wypracował najlepszą okazję Dumy Wielkopolski w tym meczu. Po jego dośrodkowaniu piłkę głową zgrał Mario Šitum, a Majewski mocno huknął w kierunku bramki Gliwy. Golkiper gości nie dał się jednak zaskoczyć i sparował strzał byłego reprezentanta Polski.

W 43. minucie byliśmy natomiast świadkami historycznego, bo pierwszego celnego strzału Sandecji w Ekstraklasie. Dokonał tego Bartłomiej Dudzic, ale będzie on zapamiętany głównie z tego, że był właśnie tą debiutancką próbą Sączersów, bowiem piłka zupełnie nie zaskoczyła w tej sytuacji Jasminia Buricia, który dostał w tym meczu szansę zaprezentowania swoich umiejętności. Prawdę mówiąc, wiele okazji to on do tego nie miał.

Jedyną klarowną wypracował mu 60 sekund po strzale Dudzica... Emir Dilaver. Defensor Lecha po dośrodkowaniu Trochima z lewej strony tak niefortunnie interweniował, że zmusił do parady poznańskiego bramkarza. Kolejny paradoks - była to najlepsza okazja dla Sandecji w tym spotkaniu. Z kolei w Kolejorzu jeszcze przed przerwą kolejną setkę zmarnował Majewski, którego strzał po raz drugi wybronił Gliwa.

W drugiej połowie istniał już tylko zespól gospodarzy. Aktywny był Maciej Makuszewski, który miał dwie dobre okazje na zdobycie bramki - w obu skuteczniejszy był jednak Michał Gliwa. Aktywny był też Mihai Răduţ, który dał swoim kolejnym niezłym wejście jasny sygnał Nenadowi Bjelicy, że powinien dostać szansę gry w pierwszym składzie. W samej końcówce Gliwa wyciągnął jeszcze dosyć szczęśliwie niezły strzał innego zmiennika w poznańskiej ekipie, Christiana Gytkjaera.

Lech Poznań ostatecznie jednak nie wygrał drugiego kolejnego spotkania. Przed czwartkowym meczem z FK Haugesund nastroje przy Bułgarskiej są raczej dalekie od idealnych. Drużyna potrzebuje czasu, by się zgrać. Norwegowie jednak nie będą się z Lechem cackać. W niedzielę to była jedynie przystawka przed meczem w Lidze Europy. Dla kibiców Kolejorza ta przystawka okazała się nieco niestrawna. Oby lepsze danie podopieczni Bjelicy zaproponowali nam w czwartek - początek o 20:00.

Jeszcze przed przerwą se
Lech Poznań - Sandecja Nowy Sącz 0:0
16.07.2017, INEA Stadion w Poznaniu, 18:00

Lech: Jasmin Burić - Robert Gumny, Emir Dilaver, Lasse Nielsen, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Gajos, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewski (64' Mihai Răduţ) - Maciej Makuszewski, Nicki Bille (69' Deniss Rakels), Mario Šitum (83' Christian Gytkjaer)

Sandecja: Michał Gliwa - Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michał Piter Bucko, Tomasz Brzyski - Adrian Danek (80' Jonatan Straus), Wojciech Trochim, Grzegorz Baran, Bartłomiej Dudzic (64' Filip Piszczek) - Aleksandar Kolev (56' Maciej Korzym), Mateusz Cetnarski

Kartki: Dilaver - Kolev, Brzyski

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

Widzów: 18 667

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz