aosporcieaosporcieaosporcie

1 marca 2017

Droga do Warszawy stała się autostradą. Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:0

Gdyby trzymać się nomenklatury kolejowej, tak przecież typowej w kontekście Lecha Poznań, to zespół Nenada Bjelicy jest teraz takim TGV. Kolejorz po raz drugi w przeciągu tygodnia pokonał Pogoń Szczecin 3:0, tym razem w ramach pierwszego meczu półfinałowego Pucharu Polski. Teraz droga na Stadion Narodowy wydaje się już banalnie prosta.

- Ta drużyna jest gotowa, by grać w Lidze Mistrzów - powiedział po meczu Nenad Bjelica, gdy jeden z dziennikarzy spytał go na konferencji prasowej, czy jego Lech Poznań jest lepszy od prowadzonej przez Chorwata w przeszłości Austrii Wiedeń.

Nie ulega wątpliwości, że tak grający Lech ma szanse zdetronizować w obecnym sezonie Legię, szczególnie, że ta ostatnio nie błyszczy. Po raz kolejny straciła punkty w lidze u siebie, tym razem w spotkaniu z Bruk-Betem prowadzonym przez poznańskiego entuzjastę, Czesława Michniewicza. Kolejorz z kolei u siebie w obecnych rozgrywkach przegrywać nie przywyknął, po raz ostatni wydarzyło się to bowiem jeszcze w sierpniu w spotkaniu z Jagiellonią Białystok w lipcu zeszłego roku, czyli za kadencji Jana Urbana. Bjelica z płyty stadionu przy Bułgarskiej pokonany jeszcze nie schodził.

Tym razem rozpędzona poznańska lokomotywa przyjęła, dość zresztą niegościnnie Pogoń Szczecin, która przecież w miniony piątek zachowała się u siebie o wiele bardziej gościnnie (Lech wygrał wówczas z Portowcami 3:0). Chociaż trener Kazimierz Moskal po spotkaniu powiedział, że jego drużyna dzisiaj zagrała znacznie gorzej niż w meczu ligowym, to w pierwszej połowie szczecinianie z pewnością tanio skóry nie sprzedali. Trzeba mieć na uwadze, że podopieczni byłego zawodnika Kolejorza (Moskal w latach 1990-1994 zagrał w 123 meczach dla Lecha), kilkukrotnie zmusili Jasmina Buricia do interwencji.

Poznaniacy pokazali jednak klasę. W pierwszej połowie dopiero w jej końcowej fazie wyszli na prowadzenie, ale trafienie Szymona Pawłowskiego pokazało, jaką siłą Lech dysponuje w przodzie. Również asysta doświadczonego skrzydłowego przy drugim golu dla gospodarzy już po przerwie pokazała, że nie zamierza on wiosną przypatrywać się swoim kolegom z ławki rezerwowych.

To był jeden z lepszych spotkań w wykonaniu Pawłowskiego od miesięcy, ale to nie on był dzisiaj na cenzurowanym. Na spotkaniu pojawił się przedstawiciel Stade Rennais, który pilnie przypatrywał się grze Dawida Kownackiego. I chyba, gdy napastnik Lecha w 72. minucie schodził z boiska, to ów skaut opuścił trybuny Bułgarskiej w niezłym humorze. Kownaś na początku drugiej połowy strzelił gola i pokazał, że jego forma w ostatnich spotkaniach nie była przypadkowa.

Lech pod wodzą Bjelicy poprawił również stałe fragmenty gry, co z kolei udowodnił w 66. minucie. Po rzuci rożnym wykonywanym przez Jevitcia piłkę do siatki (już po raz trzeci w tym sezonie!) skierował Lasse Nielsen. Dodajmy, że dla pomocnika Lecha była to z kolei druga asysta w środowym spotkaniu, gdyż zaliczył on też kluczowe podanie przy golu Pawłowskiego.

Tak grającego Kolejorza aż chce się oglądać, co pokazała i poznańska widownia, całkiem tłumnie zgromadzona tego dnia na Bułgarskiej. 14 537 kibiców jak na środek tygodnia i, powiedzmy sobie szczerze, niezbyt dobrą pogodę to wynik całkiem przyzwoity. Zdecydowanie lepszy spodziewany jest w niedzielę, kiedy Lech podejmie u siebie Lechię Gdańsk. Jeśli wygra, ma szansę wskoczyć przy stracie punktów Jagiellonii na pozycję wicelidera tabeli. I zbliży się do drużyny Piotra Nowaka na zaledwie dwa oczka. Coś, co jeszcze we wrześniu brzmiało nieprawdopodobnie, teraz może stać się faktem.

Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:0
1.03.2017, INEA Stadion, 20:00

Gole: 33' Pawłowski, 53' Kownacki, 66' Nielsen

Lech: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Lasse Nielsen, Jan Bednarek, Volodymyr Kostevych - Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Radosław Majewski (67. Maciej Makuszewski) - Darko Jevtić, Dawid Kownacki (72. Marcin Robak), Szymon Pawłowski (82. Mihai Radut)

Pogoń: Jakub Słowik - Cornel Rapa, Jarosław Fojut, Mateusz Matras, Ricardo Nunes - Mate Cincadze (66. Sebastian Rudol), Radał Murawski - Spas Delew (82. Marcin Listkowski), Nadir Cifti (67. Drygas), Adam Gyurcso - Adam Frączczak

Kartki: Rafał Murawski (żółta)

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)

Widzów: 14 537

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz