aosporcieaosporcieaosporcie

4 stycznia 2017

Arabowie go nie chcieli, trafił do Lecha Poznań. Mihai Răduț nowym zawodnikiem "Kolejorza"

Mihai Răduț to pierwszy piłkarz, który zimą przychodzi do Lecha Poznań. Rumun, który miał trafić na Bułgarską już wcześniej, związał się z klubem kontraktem do końca sezonu. Jeśli się sprawdzi, Kolejorz może ją przedłużyć o kolejne trzy lata.

Na pierwszy rzut oka ten transfer może wydawać się mocno wątpliwy. Tylko półroczna umowa (ok, z klauzulą, ale i tak), do tego ostatnie miesiące spędzone w... Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To właśnie w te egzotyczne rejony futbolowego świata dwukrotny reprezentant Rumunii trafił latem minionego roku. Na własne zresztą życzenie, bowiem wcześniej był łączony z... Lechem Poznań. O Răducie media pisały sporo już wcześniej, wtedy był jeszcze jednak graczem Pandurii Târgu Jiu, ówczesnej rewelacji ligi rumuńskiej. Ostatecznie zajął z tym zespołem w sezonie 2015/16 nawet trzecie miejsce w końcowej klasyfikacji. Liga Europy jednak go wtedy nie interesowała, wybrał z pewnością spore zarobki w UAE Arabian Gulf League.

W Hatta Club jednak mu zdecydowanie nie poszło. Dla nowego zespołu zadebiutował już na starcie rozgrywek w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Al-Wahda. Potem jeszcze rozegrał cały mecz przeciwko Sharjah w drugiej kolejce i... ślad po nim zaginął. W kolejnych spotkaniach nie znalazł już sobie miejsca nawet na ławce rezerwowych. Ostatecznie na początku listopada obie drużyny podziękowały sobie za współpracę i w ten sposób 26-latek stał się wolnym zawodnikiem.

Czytaj też: Wielkie koszykarskie święto już w sobotę na Piotrowie. Biofarm Basket Poznań zagra z Legią Warszawa

Skrzydłowy o wiele bardziej jest znany ze swoich dokonań w ojczyźnie. Dla Pandurii, a wcześniej Steauy rozegrał w sumie przeszło 150 spotkań, w których strzelił 14 goli i dołożył do tego jeszcze 18 asyst. Ze stołeczną ekipą sięgnął w 2014 roku po mistrzostwo i Superpuchar Rumunii. Z zespołem z Târgu Jiu oprócz trzeciego miejsca w ubiegłych rozgrywkach, w 2012 został wicemistrzem kraju.
- Jestem szczęśliwy. Mam za sobą trudny dzień, pełen testów medycznych. Mam kontrakt na sześć miesięcy, ale takie jest życie. Teraz muszę udowodnić swoją przydatność dla drużyny. Mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzuję i pomogę drużynie w osiąganiu dobrych wyników - przyznał sam zainteresowany w wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej klubu
O miejsce w składzie nowy zawodnik Lecha ma powalczyć z Szymonem Pawłowskim, który pod wodzą Nenada Bjelicy póki co nie zachwyca. W całym obecnym sezonie dorobek Szymka to dwa gole i cztery asysty. Răduț ma nie tylko być sam w sobie wzmocnieniem dla Lecha, ale i poważnym konkurentem do miejsca w składzie dla wicekapitana Kolejorza. W szczególności, że inni skrzydłowi albo już udali się w tym okienku na wypożyczenie (Dariusz Formella do Arki Gdynia), albo zrobią to w najbliższych dniach (Kamil Jóźwiak do GKS-u Katowice).

Wydaje się więc, że nie jest to kolejny chybiony transfer dokonany przez Lecha w zimowym okienku. Nie będzie też to raczej też kolejny Sisi. Hiszpan przychodząc na Bułgarską miał być może za sobą więcej meczów w czasie poprzedzającym transfer, ale jego rozbrat z futbolem na najwyższym poziomie był jednak nieco dłuższy (do tego rozbratu zaliczam bowiem w jego przypadku grę w Segunda División).



Według relacji prosto z Rumunii, Răduț dysponuje świetnym dryblingiem i niezłym strzałem. Ponoć też dobrze wykonuje rzuty wolne, a tego Lechowi w sumie od odejścia Barry'ego Douglasa do Turcji mocno brakowało (Maciek Gajos nie potrafił pokazać przy nich tego, co robił w Jagiellonii).

To pierwszy zimowy transfer Kolejorza, ale raczej nie ostatni. Klub z pewnością będzie zimą chciał pozyskać środkowego obrońcę po tym, jak INEA Stadion opuścił Paulus Arajuuri. Być może też Lech zdecyduje się na wzmocnienie lewej strony defensywy. Decyzja w tym przypadku zależy jednak również od tego, czy zimą szeregi Dumy Wielkopolski opuści Tamás Kádár. O Węgra ostatnio pytały tym razem kluby angielskie (Leicester i Birmingham) oraz TSV. Sam gracz nie chce jednak grać jedynie w Championship czy 2. Bundeslidze, a w ekipie Lisów nie mógłby liczyć na stałe miejsce w składzie.

Transfer Răduța nie jest obdarzony jakimś wielkim ryzykiem. Zawodnika chciał sam Nenad Bjelica, a po pierwszych miesiącach Chorwata przy Bułgarskiej wydaje się, że to ogarnięty gość. Sam piłkarz oczywiście kurtuazyjnie dodaje, że już nie może doczekać się pierwszego treningu z drużyną. Na ten będzie musiał poczekać do poniedziałku, kiedy to Lech rozpocznie przygotowania do rundy wiosennej.

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Adam Ciereszko / lechpoznan.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz