aosporcieaosporcieaosporcie

5 lutego 2020

Ostatni gasi światło


Dziś mijają dwa tygodnie, odkąd odszedł do Rubina Kazań. Darko Jevtić to piłkarz, o którym ciężko pisać laurki. Nie dlatego, że nigdy nas w stolicy Wielkopolski nie zachwycił, lecz ponieważ trudno uwierzyć w to, że już go tu po prostu nie ma.

Ostatni członek mistrzowskiej kadry z 2015 roku, tak naprawdę ostatni piłkarz, który coś z Lechem osiągnął, bo od tamtego majstra, nie licząc Superpucharów, Kolejorz nie wygrał przecież nic poważnego. Jeden też z nielicznych zawodników z minionych sezonów, który naprawdę potrafił w pojedynkę zdobywać punkty.

Z chwili zrobiło się ponad pół dekady
Miał tu tylko wlecieć na momencik, pozamiatać prowincjonalną ligę i wrócić do rozwijającego się wówczas w szaleńczym tempie FC Basel. Z perspektywy czasu wydaje się, że ani jego kariera, ani też losy "jego" klubu nie potoczyły się tak, jakby chciały tego obie strony. W 2020 Darko zamiast grać w czołowym zespole choćby tej niemieckiej Bundesligi, udaje się do dalekiego Tatarstanu, by powstrzymać Rubin przed kompromitacją i spadkiem z Premier Ligi. Z kolei ekipa z Bazylei, choć jeszcze nie tak dawno potrafiła postraszyć Manchester City w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, od dwóch sezonów nie jest już nawet najlepsza na krajowym podwórku, ustępując miejsca tzw. Młodym Chłopcom - Young Boys.

Sam Jevtić zapewne traktował na początku Lecha jako trampolinę do szybkiego powrotu na zachód. Ostatecznie, podobnie jak piłkarz, do którego był w Poznaniu porównywany niemal od zawsze, czyli Semir Stilić, ląduje po rozstaniu z Kolejorzem za naszą wschodnią granicę. Wbrew pozorom jednak jego transfer do Rubina nie powinien zalatywać ani trochę desperacją. Choć to w istocie klub w dużym kryzysie (po 19 kolejkach zajmuje dopiero 13. miejsce), to wciąż jest to wielka marka i pod wodzą nie byle kogo, bo samego Leonid Słuckiego, ma ona znów coś znaczyć - na początku w Rosji, a później w całej Europie.



Rozwód z rozsądku
Ktoś powie - jak klub może pozbyć się swojego kapitana? Tutaj, cytując znany z Football Managera (lub Janusza Wójcika) tekst, można odpowiedzieć - "kasa misiu, kasa". Jevtić po sezonie odszedłby z Bułgarskiej za darmo. Natomiast w tej sytuacji klub, który na nadmiar środków w ostatnich miesiącach z pewnością nie narzeka, zarobił naprawdę dobre pieniądze - około pół miliona euro. A i sam Jevtić w Rosji zapewne może liczyć na zarobki, o których w Poznaniu nigdy by nie pomarzył. Finansowo wszyscy z tego rozwodu wychodzą na plus.

Oczywiście pod względem sportowym jego odejście to ogromna starta dla Kolejorza, tak jak i dla całej naszej ligi. Gdyby Lech zrobiłby tak również z innymi piłkarzami, których kontrakty kończą się wraz z końcem rozgrywek (Gytkjaer, Kostewycz), wówczas moglibyśmy rozpocząć rewoltę pod biurami prezesów przy Bułgarskiej. Taka przebudowa zespołu podczas zaledwie nieco ponad miesięcznej zimowej przerwy byłaby szaleństwem. Odpuszczenie jednego, nawet tak wyjątkowego piłkarza jak Darko, można natomiast jeszcze w pewnym sensie zrozumieć.

Szczególnie, że za chwilę przyjdzie już jego następca. Dani Ramírez przechodzi właśnie testy medyczne przy Bułgarskiej i do końca tego tygodnia (i to roboczego!) powinien już podpisać kontrakt z Kolejorzem. To piłkarz o podobnych umiejętnościach technicznych, ale też podobnych wahaniach formy co Jevtić. Tylko powiedzmy sobie szczerze - gdyby obaj ci piłkarze byliby bez żadnego defektu, to nigdy nie trafiliby do Ekstraklasy. 

Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

Czytaj też: "Baby Boom"

0 komentarze:

Prześlij komentarz