aosporcieaosporcieaosporcie

4 września 2014

Przepis na gwiazdę


Każdy rodzic chce, żeby jego dziecko było kimś wielkim. Słynnym naukowcem, popularną gwiazdą filmową albo wspaniałym sportowcem. Od narodzin potomka stara się realizować swoje marzenie. Zachęca swoją pociechę, aby to był ich wspólny cel. Jako, że na tej stronie piszemy o sporcie, a ja zajmuję się na niej głównie tenisem ziemnym, to przedstawię wam przepis na tenisową gwiazdę. Zrobię to na podstawie biografii mistrzów tego sportu. 

Wczesny początek
Bardzo ważne w karierze tenisisty jest wczesne jej rozpoczęcie. Najlepszy zawodnik w historii tego sportu Roger Federer zaczynał trenować, kiedy miał osiem lat. To i tak dużo. Serb Novak Djokovic, aktualny numer jeden światowego rankingu, rakietę do ręki dostał kiedy miał zaledwie cztery lata. Najlepszy hiszpański tenisista Rafael Nadal miał tylko trzy lata, Maria Szarapowa cztery. Najlepsza Polka Agnieszka Radwańska miała cztery lata, a jej rodak Jerzy Janowicz pięć lat. To wszystko świadczy o tym, że nie ma co zwlekać z rozpoczęciem kariery.


7-letni Novak Djoković stawiający pierwsze kroki na korcie

Regularność, systematyczność, poświęcenie i cierpliwość
Liczby jak mawia nie kłamią. Dziecko odbijające milion piłek rocznie będzie niepokonane -  są to słowa taty legendarnego, amerykańskiego tenisisty Andre Agassiego, a sam cytat pochodzi z jego autobiografii Open. Sam życiorys Agassiego jest niesamowity i, moim zdaniem, powinien być inspiracją, ale też przestrogą dla każdego, kto śni o triumfach swojego pierworodnego na największych kortach świata.

Agassi zaczynał grać w wieku siedmiu lat. Jego ojciec, irański bokser Emanhoul Aghasi, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zmienił nazwisko na Mike Agassi, stworzył mu fenomenalne warunki do gry w tenisa. Wybudował mu kort za domem, stworzył maszynę do podawania piłek, był tylko jeden problem. Młody, filigranowy Andre nienawidził grać w tenisa. Grał tylko po to, żeby zadowolić ojca i dlatego, że widział w samym sobie potencjał do uprawiania tego sportu. Podziwiał swoje zagrania. Mike Agassi wysłał swojego 12-letniego syna do jednej z najsłynniejszych kuźni talentów w Ameryce - Akademii tenisowej Nicka Bolleteriego. Tam diament o nazwisku Agassi został oszlifowany i zrobił wielką karierę.

Rzucenie na głęboką wodę, czyli akademia tenisowa
Dziecko w wieku 6-8 lat powinno zacząć swoją przygodę z turniejami. Kiedy? To już należy do kompetencji trenera. Jeśli w wieku parunastu lat widać w zawodniku potencjał, kiedy potrafi nawiązać walkę ze swoimi rówieśnikami, należy wziąć pod uwagę wysłanie go do akademii tenisowej.

Szkoła tenisowa, to poważny krok ku tenisowemu niebu. Zarazem jest to najtrudniejsza decyzja. Dla rodziców jest to spory wydatek, a dla ich dziecka olbrzymie wyzwanie. Dla ojca i matki są to ogromne koszty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. Zawodnik z kolei wyprowadza się z domu, mieszka w internacie. Zmienia otoczenie, chodzi do pobliskiej szkoły, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że w Polsce takie akademie dopiero są w planach - trzeba wysłać dziecko za granicę.



Wydaje się, że taka akademia jest kluczem do sukcesu. Prawie wszyscy, których wymieniłem na początku byli w takiej akademii, oprócz Jerzego Janowicza. Polakowi udało się przebrnąć do wielkiego tenisowego świata, nie trenując w żadnej akademii. Jerzyk może mówić o wielkim szczęściu, bo jest tam, gdzie jest za sprawą jednego udanego turnieju, a teraz niestety już spada w rankingu ATP.

Inwestowanie w sportowca jest trudniejsze niż kupowanie akcji na giełdzie - przypadkowa kontuzja i o wielkiej karierze można zapomnieć. Jednak jeśli pomyślimy, jak musiał się czuć Jurij Szarapow - tata Marii, kiedy jego córka wygrała seniorski Wimbledon mając zaledwie 17 lat. Możemy stwierdzić, że jest to trudna, ale w razie powodzenia bardzo opłacalna inwestycja.

Więcej o zarobkach tenisistów i tenisistek tutaj.

wykorzystano cytaty z książki Open. Autobiografia Tenisisty oczywiście autorstwa Andre Agassi (wydawnictwo Bukowy Las)

0 komentarze:

Prześlij komentarz