aosporcieaosporcieaosporcie

27 kwietnia 2017

Maciej Makuszewski: Musimy być gotowi na sukces!

Maciej Makuszewski ma za sobą 137 występów w Ekstraklasie, grę w reprezentacji Polski do lat 21, a także epizody w lidze rosyjskiej i portugalskiej. Mimo takiego już całkiem pokaźnego doświadczenia, wtorkowy finał Pucharu Polski między Lechem Poznań i Arką Gdynia będzie dla niego szansą na tak naprawdę pierwszy poważny triumf w zawodowej karierze.

Pochodzący z Grajewa gracz swoją przygodę z piłką zaczynał w lokalnym klubie o dość egzotycznej nazwie Wissa Szczuczyn. Stamtąd jednak jeszcze jako dzieciak trafił do SMS-u Łódź, gdzie w 2007 roku zadebiutował w dorosłym futbolu. Od tego czasu minęło już niemal dziesięć lat, a Makuszewski wciąż czeka na swój pierwszy triumf w Pucharze Polski. Dotąd jedynym trofeum, które może on sobie zapisać do swojego CV jest bowiem jedynie Superpuchar wywalczony przed startem obecnych rozgrywek już w barwach Lecha Poznań. 

Teraz wraz z Kolejorzem były gracz Jagiellonii Białystok może wreszcie sięgnąć po pierwsze większe sukcesy. Na drodze ku temu stoi jednak Arka Gdynia, z którą drużyna Nenada Bjelicy zmierzy się 2 maja na Stadionie Narodowym. W Ekstraklasie przeciwko ekipie z północy Lech wiosną spisał się wręcz koncertowo, wygrywając na wyjeździe 4:1. Poznaniacy nie zamierzają jednak lekceważyć przeciwnika.

- To jest finał, jedno spotkanie. Arka dokładnie tak jak my zdaje sobie sprawę, że to właśnie ten jeden mecz zadecyduje o tym, kto zdobędzie Puchar Polski. Nie podchodzimy do tego starcia z myślą, że będzie łatwe. To, że pokonaliśmy ich ostatnio w lidze 4:1 nic nie znaczy - przyznaje Makuszewski.

Choć kreatywny skrzydłowy ma już na karku 27 lat, będzie to dla niego dopiero pierwszy finał krajowego pucharu. Podlasianin doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że niektórzy z obecnej kadry Lecha mają już za sobą dwa przegrane finały z rzędu za sobą.

- Ci, którzy grali w tych meczach, na pewno mają wielką ochotę, by przysłowie do trzech razy sztuka sprawdziło się i w tym przypadku. Podobnie jak reszta drużyny, oni chcą tego, by puchar wrócił do Poznania.

W 2015 i 2016 roku Lech poległ w Warszawie przeciwko Legii, a gorąco nie było tylko na boisku, ale także na trybunach. Incydenty z ostatniego finału przyczyniły się nawet do kary dla kibiców Kolejorza, która miała pierwotnie obowiązywać nawet podczas spotkania z Arką. Ostatecznie jednak fani Dumy Wielkopolski pojawią się we wtorek na Narodowym, a Makuszewski przyznaje, że choć kibice obu ekip są ze sobą zaprzyjaźnieni, to nie obawia się braku głośnego dopingu w Warszawie.

- Nie ma dla mnie różnicy, czy gram z trybunami czy przeciw nim. Podczas jesiennego spotkania z Arką w Poznaniu był komplet publiczności i grało się przy takich tłumach naprawdę super. Z pewnością fakt, że fani obu ekip są zaprzyjaźnieni, stanowi plus dla tego finału. Na trybunach pojawi się przez to więcej rodzin z dziećmi, a to bardzo ważne, by mogli oni spokojnie pójść sobie na to spotkanie, nie obawiając się ewentualnych ekscesów.

Jesienią w spotkaniu z Arką dopisali kibice, ale już niekoniecznie sami piłkarze. Lech bezbramkowo zremisował tamto spotkanie, podtrzymując tendencję podziału punktów w meczach pomiędzy przyjaciółmi, która przerwana tak na dobre została dopiero w marcu tego roku w Gdyni. Makuszewski nie obawia się jednak tego, że podobna sielanka będzie miała miejsce we wtorek.

- Nie wyobrażam sobie, żeby zaistniała taka sytuacja. To jest finał Pucharu Polski i my jedziemy tam właśnie po to trofeum. Na trybunach z pewnością będzie panować przyjacielska atmosfera, ale na nią na boisku raczej miejsca nie będzie.

Zdecydowanym faworytem majowego finału jest oczywiście Lech. W obecnym sezonie Pucharu Polski poznański zespół gole stracił jedynie w dwumeczu z Wisłą Kraków, w którym ogólnie goli nie zabrakło. Poza tym spotkaniem żaden z bramkarzy Lecha (z Podbeskidziem bronił Matúš Putnocký, dopiero od Ruchu między słupkami rządził Jasmin Burić) nie musiał już wyciągać piłki z siatki. Skrzydłowy Kolejorza doskonale zdaje sobie z sprawę z tego, na kim ciąży więc może nieco większa presja, ale nie zamierza się tym przejmować.

- My z taką łatką faworyta podchodzimy tak naprawdę do większości z meczów. Tutaj jest finał i każdy może oczywiście powiedzieć, że takiemu spotkaniu towarzyszy jeszcze większa presja. Nie ukrywajmy jednak, że wielu z nas to są już doświadczeni zawodnicy, wielu z chłopaków grało już nie tylko w takich finałach, ale też w reprezentacji Polski. Musimy być gotowi na sukces i podjąć rękawicę.

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz