aosporcieaosporcieaosporcie

4 października 2015

Spokojna drużyna, nerwy w bramce. Warta pewnie wygrała z Nielbą

Warta Poznań pokonała Nielbę Wągrowiec 3:1 w meczu 9 kolejki 3 ligi kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej. Tym samym poznaniacy wskoczyli na pozycję lidera, jako że Jarota Jarocin bezbramkowo zremisowała ze Spartą Brodnica. Widać było różnicę między Wartą a gośćmi z Wągrowca, szczególnie w pierwszej połowie.

Od początku gracze gospodarzy zepchnęli Nielbę do obrony, czego dowodem była najpierw akcja Goździka z 2. minuty i wyłożenie tzw. patelni Ciarkowskiemu, który nie trafił w piłkę; trzy minuty później Spławski dostał dobre podanie od Ngamayamy i uderzył z okolic narożnika pola karnego, ale piłka nieznacznie minęła drugi słupek. W kolejnej sytuacji znów pomylił się minimalnie, tym razem strzelając głową, ale sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. Na kolejne szanse trzeba było poczekać do 15. minuty, gdy zbyt krótko wybita piłka przez Jasińskiego powędrowała na nogę Ciarkowskiego, który uderzył z drugiej piłki, pechowo trafiając w Spławskiego. Kilka minut po tej akcji nadeszła pierwsza w miarę groźna sytuacja gości, Gruszka zdecydował się na strzał z wolnego z 35 metrów, zaskoczony Pawłowski stał jak wryty, a piłka poszybowała kilkadziesiąt centymetrów nad poprzeczką. Zaraz jednak wszystko wróciło do normy, w 20. minucie Białożyt zdecydował się na uderzenie z 20 metrów, ale piłka po rękawicach bramkarza odbiła się od słupka i wróciła w pole. Później znów nadeszło 10 minut piłkarskich szachów, zakończonych przez doskonałą okazję przyjezdnych, którzy po przechwycie w środku pola wyszli w trzech na dwóch. Rozegrali to jednak tak nieudolnie, że Burzyński był zmuszony do zatrzymania piłki i przełożenia ją na gorszą, lewą nogę. Strzał nieznacznie minął spojenie słupka z poprzeczką.


Ta sytuacja podziałała bardzo deprymująco na graczy z Wągrowca. Kompletnie odłączono im zasilanie, w środku pola nikt nie wiedział, co się dzieje, boczni obrońcy podejmowali decyzje głupsze od Kaliguli, a atak żył własnym życiem. W 34. minucie prawym skrzydłem przedarł się Koziorowski i wbił płaską piłkę w pole bramkowe, gdzie z metra bramkę zdobył Biegański. Minutę później było już 2:0, gdy Jasiński zamiast wybić dośrodkowanie, podbił piłkę w górę. Zabrał ją Biegański i strzałem z półwoleja zdobył drugiego gola. Dwie minuty później wspaniałą akcję przeprowadził Spławski, który minął kilku rywali na lewej stronie i podał na nogę Goździka, który fatalnie przestrzelił z 10 metrów. W 42. minucie kolejna centra z prawej strony, tym razem Ciarkowskiego, minęła obu oderwanych od rzeczywistości stoperów Nielby i zakończyła się ekwilibrystycznym strzałem Biegańskiego, którego od hat-tricka dzieliło kilka centymetrów.

Druga połowa rozpoczęła się sennie, Warta spokojnie kontrolowała przebieg meczu. Do 52. minuty, gdy Ngamayama przejął długie podanie rywali i naciskany oddał piłkę do bramkarza. Ten podał ją na nogę... Burzyńskiego, który wyszedł sam na sam, wysunął futbolówkę Leśniewskiemu, a snajper wpakował ją do pustej bramki z dwóch metrów.


Sytuacja niebezpiecznie zaczęła przypominać stosunkowo niedawny mecz ze Startem Warlubie, gdy Warta zremisowała mimo prowadzenia 2:0, więc nerwowość na trybunach była coraz bardziej odczuwalna. Nie należało też zapominać o ubiegłorocznym spotkaniu obu drużyn, gdzie Nielba wyrównała na 1:1 w 89. minucie. Jednak wągrowczanie nie potrafili przejąć inicjatywy i nie zagrażali bramce Pawłowskiego tak, jak rywale Zielonych sprzed miesiąca. W 60. minucie największy pechowiec spotkania – Goździk – oddał fantastyczny strzał z powietrza, ale znowu Łagodziński końcami palców sparował piłkę na słupek. Gościom udało się wykorzystać niedowierzanie rywali i przeprowadzić kontrę, ale znów została ona przeprowadzona źle, zbyt późny strzał Burzyńskiego z ostrego kąta  trafił prosto w Pawłowskiego. Czego by nie mówić, Warta grająca źle i nerwowo stwarzała więcej sytuacji od Nielby z wiatrem w żagle. W 74' minucie Spławski umiejętnie przepuścił piłkę od Koziorowskiego, co pozwoliło Goździkowi wyjść sam na sam. Młody zawodnik trafiając w bramkarza zmarnował swoją trzecią dogodną sytuację. I znów nie działo się nic, aż do 82. minuty. Wspaniały w tym meczu Koziorowski mimo asysty dwóch zawodników wpadł w pole karne i dograł do Spławskiego, który zakończył emocje strzałem z dwóch metrów. Jak poprzednio, bramka dla Warty totalnie zaćmiła umysły graczy gości, minutę później Goździk i Biegański mieli przed sobą tylko bramkarza i obrońcę. Jednak rozegrali to źle, strzelec dwóch goli musiał zatrzymać się, by przyjąć podanie górą, musiał strzelać z linii pola karnego, zabrakło niewiele. W ostatniej akcji meczu dobrą okazję i podanie Czerniejewicza zmarnował Łukaszyk.



Kilku piłkarzy zasłużyło na szczególne słowa uznania, przede wszystkim dwukrotny asystent Koziorowski, do tego starający się mimo niepowodzeń Goździk, ułatwiający życie partnerom Spławski, umiejący znaleźć się w dobrym miejscu o właściwym czasie Biegański, nieodstawiający nogi Laskowski,  trzymający równowagę w obronie Czerniejewicz i trener Bekas, który postawił na niego kosztem nierównego i często zbyt ofensywnego Fiedosewicza. Natomiast chyba najwyższy czas, żeby nadeszła zmiana personalna w bramce. To nie jest ani pierwszy, ani pewnie ostatni kretyński błąd Pawłowskiego (wystarczy przytoczyć kwietniowy mecz z Polonią Środa i gola bramkarza drużyny przeciwnej), ale moja tolerancja z dzisiejszym meczem się wyczerpała. Niewielka pewność na linii, słabe warunki fizyczne, częste nieporozumienia z partnerami i przede wszystkim częste wpadki kompletnie dyskwalifikują go w moich oczach  jako bramkarza drużyny o drugoligowych aspiracjach.

Warta objęła prowadzenie w tabeli, ma tyle samo punktów, co Jarota (21). Za nimi czają się Sokół Kleczew i Lech II, mające cztery oczka mniej.

Następny mecz ligowy Warta rozegra w Świeciu z miejscową Wdą. Do Ogródka wróci 17 października, podejmując Centrę Ostrów Wielkopolski.

Autor: Zbigniew Jankiewicz @zbig_realista | zbig.jankiewicz@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz