aosporcieaosporcieaosporcie

15 lutego 2014

Ta sobota przejdzie do historii (nie tylko) polskiego sportu

Nie będę pisał tego, co już doskonale wiecie. A wiecie co? Jednak będę! Polacy zdobyli dzisiaj dwa złote medale na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi! Dokonali tego: najpierw Zbigniew Bródka w wyścigu na 1500 m w panczenach, a potem Kamil Stoch w konkursie na normalnej skoczni!

To już chyba doskonale wiemy wszyscy. Warto jednak powiedzieć, że cały ten dzień był absolutnie niesamowity. Przejdzie nie tylko do historii polskiego sportu, ale i światowego, ale o tym za chwile!

Dobry team nie jest zły
Sam dzień rozpoczął się dla polskich kibiców już nieco wcześniej. Nasza kobieca drużyna w biegach narciarskich zaprezentowała się w sztafecie 4x5 km (dwie zmiany klasykiem, dwie łyżwą) naprawdę dobrze, zajmując 7. miejsce. Celem była lokata wyżej, ale powiedzmy sobie, że przy tych wszystkich perturbacjach, które działy się ostatnio wokół chociażby Justyny Kowalczyk, to i tak jest wielki sukces!

Największą sensacją wspomnianego biegu nie był jednak wcale wyczyn Polek, ale brak medalu dla Norweżek! Murowane faworytki do zdobycia wszystkiego zajęły dopiero 5. pozycję, co chyba wszyscy uznali za porażkę, norweskie media za porażkę narodową, a bukmacherzy łapali się za głowę.

Najbardziej wściekła była rzecz jasna Marit Bjoergen, która po zawodach przyznała, że narty jej nie jechały. Od razu zaczęły się domysły i spekulacje, a po tyłku najbardziej oberwał szef norweskich serwismenów - Knut Nystad.

Co ciekawe, wicemistrzyniami olimpijskimi zostały Niemki, które przed samym startem stawiane były jako kandydatki... do walki z Polkami o wspomniane szóste miejsce (albo raczej na odwrót). Złoto zdobyłaCharlotte Kalla Szwedki.

Tak kończąc temat biegów narciarskich, to trzeba przyznać, że Norweżki wyszły na frajerki. Podczas letnich zgrupowań zaproponowały one bowiem współtowarzyszenie... Kalli.

Była Wenta, jest Bródka!
Trzeba też oddać to, że Polacy specjalizują się w tworzeniu nowych jednostek czasu. Kiedyś była Wenta (a co tam - przypomnijmy to sobie), a dzisiaj utworzona została Bródka, czyli... 0,003 sekundy. O tyle strażak z Głowna wyprzedził faworyzowanego Koena Verweija, który nie ukrywał po końcowych wynikach swojej opinii na ten temat. Ten screen jest przecież genialny:

A ten jeszcze lepszy:

No normalnie radość Holendra osiągnęła niesamowity pułap. Już Denny Morrison cieszy się bardziej z brązowego medalu. Jeżeli oczywiście minę łyżwiarza Oranje można nazwać uśmiechem.

Cieszę się też strasznie z powodu złota dla Zbyszka z zupełnie innego powodu. Może bowiem teraz polskie władze zrozumieją, że KRYTY tor do łyżwiarstwa szybkiego to nie jest jakieś widzimisię lub rarytas, a STANDARD. I może nie będą już potrzebne takie filmy (notabene naprawdę piękne):


Kamil już nie musi pożyczać od Justyny
No cóż. Co mogę tutaj dodać do wyczynu Kamila Stocha, który jako pierwszy Polak w historii zdobył dwa złote medale na ZIO i jako pierwszy skoczek w historii zdobył dwa złota w indywidualnych konkursach na ZIO? Nie dużo można tu dodać, bo właściwie opisać się tego nie da. To po prostu coś niesamowitego (to słowo powtarza się przez cały artykuł).


Najpierw nadmienię, że żałuję Piotrka Żyły. Naszemu wesołkowi od początku imprezy w Soczi nie wiedzie się najlepiej, a dzisiaj nie zdołał się zakwalifikować nawet do drugiej rundy. Na szczęście nasz skoczek nie załamuje się, co świetnie potwierdza jego motto:

Wracając do Kamila, to nasz mistrz z Zębu nie będzie już musiał pożyczać na Przegląd Sportowy. Ten zacny suchar, a właściwie świetny kawał znają już chyba wszyscy... Dziennikarze, moi rodzice, prezydent, premier. No ale teraz jeszcze przez moment był nowy, mówiący o tym, że Kamil w sobotę Justynie będzie mógł oddać. No i może!

Jak jeszcze jesteśmy przy żartach i żarcikach, to czas na cytat Igrzysk... no ok, może dnia (chociaż w tej zakładce wybrałem inny, mniej szałowy, ale równie cenny), czyli fragment wypowiedzi Kamila po zawodach, dotyczący tego, że jego żona zawitała do Soczi: - Żona wyskoczyła może nie jak Filip z Konopi, ale Ewa ze skrzyni. Pełna konspiracja!

No i jeszcze podsumowanie tego, co zrobił Kamil. Istny majstersztyk:

Tylko proszę bez animozji politycznych!

Mój mistrz Kasai
Dla mnie mistrzem jest jednak jeszcze ktoś. Noriaki Kasai to człowiek, który mnie fascynuje. Niektórzy uważają go za tego, który tworzył świat, inni za dziadka, a ja za mistrza. Japończyk zdobył swój drugi medal olimpijski, znowu srebrny. Ten pierwszy wywalczony został przez niego... 20 lat temu w Lillehammer. Trochę czasu od tego wydarzenia minęło, a skoczek z Shimokawy wciąż czynnie bierze udział w zawodach. I to z jakimi efektami!

Gdyby dzisiaj rozegrany został konkurs drużynowy, to wcale nie Polacy byliby na pierwszy miejscu, a właśnie Japończycy, co byłoby jednak niespodzianką. Austriacy, podobnie jak Norweżki, zostali dzisiaj znowu wy**jani.

Jeszcze w ramach ciekawostek: hashtag #Kasai był dzisiaj jednym z najpopularniejszych na Twitterze, a wpisując imię i nazwisko tego zawodnika w Google wyskakuje nam... artykuł z Senior.pl (no naprawdę?!). Sam Japończyk zapowiedział, że na kolejnych Igrzyskach też wystartuje!

Hokejowe Gran Derbi
Na koniec (trochę niechronologicznie) zostawiłem sobie najważniejsze (teoretycznie) wydarzenie globalne podczas sobotnich zmagań w Soczi. Tym wydarzeniem był oczywiście mecz Stany Zjednoczone - Rosja w hokejowym turnieju mężczyzn.

Miałem przyjemność komentować ten mecz i przyznam szczerze, że szczęka mi opadła. Takiej gry już naprawdę dawno nie widziałem, aż żałuję, że ani NHL, ani chociaż KHL nie są nadawane w żadnej polskiej stacji. Bo właśnie zawodników tylko z tych dwóch lig (w przypadku ekipy Jankesów to tylko z tej pierwszej) mogliśmy dzisiaj na tafli oglądać.

Fenomenalne spotkanie rozgrywał Pawieł Daciuk, który trafił dla swojej reprezentacji oba gole, ale bohaterem został ktoś inny. To młodziutki T. J. Oshie, który w serii rzutów karnych niemal w pojedynkę zapewnił swojej drużynie zwycięstwo... w ósmej serii.

Notabene chyba tylko w hokeju takie rzeczy jak ta z końcówki spotkania są możliwe. Fiodor Tiutin niedługo po drugim golu Daciuka strzelił trzeciego gola, ale gol ostatecznie uznany nie został. Sędziowie zdecydowali się na wideoweryfikację, bowiem na chwilę Jonathan Quick, bramkarz Amerykanów, podczas interwencji minimalnie ruszył bramkę. Jeden ze słupków wyskoczył z lodu, ale bramka stała niemal w identycznej pozycji. Gol uznany nie został, a Rosjanie mówią, że Amerykanie okradli ich ze zwycięstwa.

Dzień, który już się nie zdarzy
To była nieprawdopodobna sobota. Takiego dnia chyba dawno nie przeżyliśmy i długo pewnie nie przeżyjemy. Chociaż... do końca Igrzysk w Soczi zostało jeszcze trochę czasu. Teraz jedynie chcę się wyspać, przeczytać do końca Quo Vadis i przeczytać Wasze komentarze!

PS: Czeskie Soczi się trochę opóźniło, ale będzie! A Norwedzy to ostatnio coś pechowo. Petter Northug przegrał ostatnio w pokera 20 tysięcy euro.

0 komentarze:

Prześlij komentarz