aosporcieaosporcieaosporcie

8 kwietnia 2014

Mundialowo: Hity i kity, czyli muzyczne mistrzostwa


Mundial zbliża się wielkimi krokami. Od lat to już nie tylko impreza sportowa, ale i wielkie pole marketingowe dla FIFA. Międzynarodowa federacja i jej sponsorzy chcą jak zwykle zarobić. Nie obyło się więc bez oficjalnej piosenki MŚ w Brazylii, która wczoraj znalazła się na YT.

We Are One
W tym roku padło na Pitbulla. Federacja od dawien dawna nie przejmuje się tym, że dany artysta nie pochodzi z kraju gospodarza. Ale o tym może nieco za chwilę. No - kto nie słyszał, to niech sobie posłucha...



To jest mój blog, więc będę oceniał tak, jak mi się to żywnie podoba. Każda nowa piosenka nie ma tego czegoś, co się w końcu potem pojawia. No może prawie każda (o tym też za chwilę). Może jak ujrzę teledysk, to moje wrażenia będą inne. Na razie są takie, jakie są. Powodem mojego lekkiego zmartwienia może być sam Pitbull, którego wielkim fanem nie jestem i podobnie jak część internautów uważam, że każda jego piosenka jest podobna.

Premiera utworu miała co prawda miejsce w nocy polskiego czasu, ale już wcześniej znany był tytuł i wykonawcy... więc kochana sieć nie dała na siebie długo czekać i od razu wyczarowała nam pełno nie do końca oryginalnych utworów (przynajmniej pod względem nazwy). Zresztą ten należy do moich ulubionych.

Waka Waka
Ktoś trafnie napisał: Nie oszukujmy się. Każda piosenka, która byłaby tą oficjalną tegorocznego Mundialu byłaby gorsza, bo będzie tą po Waka Waka. Powiedzmy sobie szczerze - trudno nie zgodzić się z tą opinią. Utwór zaśpiewany przez Shakirę przeszedł do historii muzyki, a to jest, przynajmniej w przypadku sportowych kawałków, niezwykłą rzadkością.



W przypadku tej piosenki nie miałem żadnych wątpliwości. Od razu przypadała mi do gustu i jeszcze tego samego dnia, kiedy po raz pierwszy ją usłyszałem, nuciliśmy ją wraz z kolegami na boisku.

Swoją drogą Shakira, bardzo ciekawa postać nie tylko pod względem muzycznym, też nie jest Afrykanką (chociaż ma co nieco wspólnego z arabską częścią tego kontynentu), ale w klimaty RPA wkomponowała się kapitalnie. W związku z tym liczę na Jennifer Lopez, która w We Are One od siebie też coś dodała.

Piosenka to nie hymn
Mało kto wie, ale od pewnego czasu każde MŚ posiadają dwa oficjalne utwory. Jeden z nich to oficjalna piosenka, a druga to hymn. I o ile Waka Waka jest znana w sumie na całym świecie, to już hymn imprezy, czyli Sign of a Victory (wykonany przez R. Kelly oraz tradycyjny afrykański chór a'la gospel) sprzed niemal czterech lat już niekoniecznie, co pokazuje nam wskaźnik wyświetleń na YT: ponad 640 mln do nieco ponad 9 mln.


A przyznajcie szczerze - ten hymn też jest całkiem miły dla ucha. I również iście afrykański. Oj - co to były za mistrzostwa (przynajmniej pod względem muzycznym).

O Brazylię się nie martwię - kultura tamtego kraju daje nam naprawdę nadzieję na świetną imprezę. A dodajmy jeszcze, że hymn brazylijskiego Mundialu po finale wykona sam Santana! Towarzyszyć mu będą raper z Haiti Wyclef Jean, zdobywca nagrody Latin Grammy Brazylijczyk Alexandre Pires i Szwed Avicii, a więc też twarze znane w świecie muzycznym.

W tym roku więc i hymn może być naprawdę bardzo popularny. Na razie jeszcze go opinia publiczna nie poznała. Wiemy jedynie, że jego tytuł to We Will Find A Way (co w wolnym tłumaczeniu znaczy Damy sobie radę), a jego premiera będzie mieć miejsce pod koniec kwietnia.

Nie zawsze znane
Piosenki mistrzowskie nie zawsze były takie znane jak obecnie. Czy ktoś z Was pamięta może The Time Of Our Lives, czyli oficjalny hit MŚ w Niemczech?



Utwór może i ambitny, dla mnie osobiście ciekawy i dobry. Niemniej jednak pod względem marketingowym nie tak chwytliwy jak choćby Waka Waka - czyli po prostu zapomniany.

Walka duopolistów
Duopol Coca-Coli i Pepsi trwa w najlepsze. Co prawda, to ta pierwsza z firm jest partnerem FIFA, ale ta druga ze względu na gwiazdy, jakie ma w swoim portfolio (z Messim jako wisienką na torcie), też nie odpuszcza. Tak swoją drogą - już nie mogę się doczekać kolejnej reklamy Pepsi z gwiazdami futbolu.

Chyba każdy pamięta zarówno Wavin' Flag (piosenka do dzisiaj jest puszczana w polskich stacjach radiowych!) oraz tę reklamę z niesamowicie nastrojowym utworem Akona - Oh Africa (obejrzyjcie też ten teledysk, bo to świetny dowód na to, że Gotye nie był pierwszym człowiekiem-ścianą w historii muzyki).

W tym roku Pepsi jeszcze śpi, chociaż wydała już swoje puszki z Messim w roli głównej (będę miał zdjęcie, to wstawię tutaj). Coca-Cola swój utwór już ma, w kilku wersjach. To The World Is Ours.


Kończę już o tych reklamach, bo o nich jeszcze będzie. Już niedługo przyjrzę się bowiem najciekawszym mundialowym reklamom w historii. A na koniec jeszcze pytanie do Was: która z piłkarskich piosenek jest Waszą ulubioną? Piszcie!

30 marca 2014

Weekend, który pozbawił Poznań dwóch awansów

To się nazywa pech. W ten weekend niemal wszystkie poznańskie ekipy, które jako tako liczą się w swoich ligach, przegrały swoje spotkania. Pewnie nie pisałbym o tym, gdyby nie okazało się, że te wyniki z tego właśnie końca tygodnia sprawią, że praca z całego sezonu poszła się...

Będzie medal?
Zacznijmy jednak od pozytywów (tak - takowe też były!). Wczoraj futsalistki AZS UAM Poznań pokonały AZS UJ Kraków 6:4 i zachowały szanse na brązowy medal Mistrzostw Polski. Poznanianki są teraz na czwartym miejscu w ligowej tabeli, mając tyle samo punktów, co trzecia ekipa - LKS RB Kocur Głogówek (ta drużyna w tej kolejce jednak jeszcze nie grała, a swój mecze rozegra dzisiaj o 15).


Cieszy mnie jednak, że akademiczki są bliskie podium. Po waterpolistach z DSW Waterpolo Poznań (o nich jeszcze będzie, nie tylko dzisiaj) to kolejny poznański klub, który ma szanse na medal Mistrzostw Polski! A to niestety w przypadku naszych drużyn w ostatnich latach zdarza się niezwykle rzadko (nie licząc hokeja na trawie).

Będzie utrzymanie?
Nie tylko to jest radosna nowina. W mieście, w którym od lat sporty halowe są traktowane po macoszemu udaje je się jednak utrzymać przy życiu. Szczypiorniści MKS Poznań pokonali w sobotni wieczór Kar-Do Spójnia Gdynia 26:25 i są już pewni utrzymania w I lidze.

Jak na beniaminka jest to wynik godny. Jak na kilkusettysięczne miasto - już nie. Poznań ma naprawdę wielu utalentowanych piłkarzy ręcznych, jednak polityka miasta wobec nie tylko nich w ostatnich latach nie jest najlepsza. Dobrze jednak, że w kolejnym sezonie będziemy mieli mieć ekipę na drugim poziomie rozgrywkowym w tym niewątpliwie popularnym (również pod względem marketingowym) w Polsce sporcie.

Będzie spadek?
Jeśli mówimy, że sporty halowe są przez nasze miasto olewane, to co możemy powiedzieć o rugby, który na poziomie krajowym jest niestety przez Ministerstwo Sportu w głębokim poważaniu? Wracając jednak do naszego miasta - Posnania przegrała na starcie rundy wiosennej Ekstraligi 26:25 Kar-Do Spójnia Gdynia i nadal zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli...

Nie zamknę tego paragrafu bez napisania o innej ekipie, której jednak plany były znacznie inne. Warta również w sobotę przegrała z Ruchem Zdzieszowice 3:1 i teraz jest bliżej strefy spadkowej niż tej, która będzie premiować awansem do I ligi. Jeżeli jesteście kibicami o mocnych nerwach (albo dużym poczuciu humoru), to możecie nawet obejrzeć skrót z tego spotkania:



Cóż można rzec - plany były zupełnie inne. Czy to wina trenera? Znaniem władz klubu - nie. Problem tkwi w piłkarza. Zdaniem kibiców i owszem. Chcą zwolnienia Marka Kamińskiego właściwie już od początku tej rundy (jak nie wcześniej). Zamiast jednak wzajemnego przerzucania winy, może by tak warto wziąć się wreszcie do gry?

Plany pani prezes były duże - awans do I ligi, gra na Stadionie Miejskim. Coś się jednak obawiam, że przy takiej grze niedługo nawet Ogródka nie uda się zapełnić. A setne urodziny klubu z Drogi Dębińskiej (które miałby miejsce dwa lata temu) mogą być ostatnimi, które były tak hucznie obchodzone.

Będzie BLK?
Ano nie będzie. Koszykarski Poznań City Center AZS (naprawdę śmieszna nazwa) przegrały we własnej hali z MKK Siedlce 46:68. Była to druga porażka naszego zespołu w rywalizacji do dwóch zwycięstw, toteż poznanianki straciły szanse na awans do Basket Ligi Kobiet.

Naprawdę szkoda pracy na przestrzeni całego sezonu, ale akurat o koszykarki jestem jakoś dziwnie spokojny. Awansują za rok (jeśli TriGranit nie rozmyśli się ze sponsorowania poznańskiego zespołu), a wówczas mogą być naprawdę silną ekipą jak na polskie standardy. Warto powalczyć o trzecie miejsce w rozgrywkach I ligi (rywalem AZS-u będzie przegrany z pary Dekorex Pabianice - Ślęza Wrocław), bo przy dobrych wiatrach (a właściwie złej sytuacji finansowej w innych miastach) awans może przyjść nawet najbliższego lata. Z drugiej strony naprawdę szkoda braku porządnej hali w naszym mieście, na której godnie byłoby grać mecze Ekstraklasy (chociaż małych obiektów mamy bez liku).

Będzie majster?
Nie mogłem zapomnieć o Lechu. Mecz w Warszawie niby był o 1,5 pkt., niby o pietruszkę, a jednak przegrana z Legią zawsze będzie boleć. I naprawdę szkoda, bo Kolejorz prezentował się we wczorajszym meczu naprawdę dobrze na tle słabych mistrzów Polski.

Oceniając wczorajszy mecz (który notabene komentowałem na antenie TakSięGraTV) nie sposób nie wspomnieć o Szymonie Pawłowskim, który jest w ostatnim czasie zdecydowanie najlepszym piłkarzem Lecha. Dwa gole strzelone Piastowi Gliwice w niedawnym meczu odblokowały byłego gracza Zagłębia Lubin. Wicemistrz może i wczoraj przegrał, ale przynajmniej w dobrym stylu.

Są też pozytywy
Na szczęście nie tylko futsalistkom się w ten weekend powiodło. Teraz żużel! Początkowo ten wpis miał nosić tytuł czarny weekend dla poznańskiego sportu (co świetnie nawiązywałoby do żużlu), ale ostatecznie zrezygnowałem z tej wersji. Z czarnego sportu nie rezygnują natomiast w Gnieźnie! Nowym sponsorem Startu została firma Carbon. Dodatkowo, zespół prowadzony przez Dariusza Śledzia pokonała w sparingowym meczu GKM Grudziądz i jest na dobrej drodze do tego, by już wkrótce powrócić na żużlowe salony.

Nie mogłem też zapomnieć o sporcie, który sam uprawiam. Piłkarze wodni DSW Waterpolo Poznań wygrali swoje oba mecze z WTS-em Bytom i są wiceliderami tabeli Mistrzostw Polski! Już za niecały miesiąc na Termach Maltańskich odbędą się dwa arcyważne pojedynki z UKPW Legią Warszawa. W związku z tym dwumeczem również a o sporcie planuje coś ciekawego, o czym z pewnością będziecie informowani.

Najważniejsze będą jednak spotkania z Arkonią Szczecin, która ma teraz tyle samo punktów, co poznaniacy. Te spotkania czekać nas będą dopiero w maju.

Może i był to trochę smutny weekend dla poznańskiego sportu, ale mimo wszystko cieszy to, że w Poznaniu rozwijają się te mniej popularne dyscypliny. Już za tydzień odbędzie się np. Puchar Polski w Lacrosse! Tam też postaram się być!

22 marca 2014

Semir Bukvić poznańskim Zubasem?


Byłem dzisiaj na meczu Warty Poznań. Przy Drodze Dębińskiej bywam regularnie od jakiegoś roku, może trochę dłużej. Zieloni dzisiaj podejmowali na własnym stadionie Calisię Kalisz. Goście już niemal na pewno spadną do III ligi po tym sezonie, gdyż w tym sezonie z obu grup II ligi spadną w sumie... 20 drużyn.

Ekipa prowadzona przez Marka Kamińskiego po raz kolejny jednak w ostatnim czasie zawiodła i przegrała 1:3, mimo prowadzenia w tym spotkaniu. Szkoleniowiec nie może się nawet tłumaczyć tym, że jego drużyna przez prawie godzinę grała w dziesiątkę, bo wszystkie gole straciła, kiedy kaliszanie też grali w osłabieniu (za drugie żółtko z boiska wyleciał Christian Nnamani).

Warta, jak to bywa na niedawnego jeszcze lidera grupy zachodniej, nie wygrała w lidze od 2 listopada i I liga powoli zaczyna odpływać. Czy nomen omen imiennik słynnego podróżnika zachowa posadę trenerską w stolicy Wielkopolski?

Dwaj bohaterowie dzisiejszego meczu Warty z Calisią: Christian Nnamani i Semir Bukvić
Dzisiaj będzie jednak o samej Warcie, ale o jej nowym bramkarzu. Semir Bukvić to absolutne objawienie rundy wiosennej II ligi. Gdyby nie jego interwencję, to zespół Zielonych miałby straconych znacznie więcej goli, niż ma obecnie.

Paradoksalnie Bukvić wpuścił już 6 goli w 3 meczach, ale tak naprawdę przy żadnym nie zawinił. Co ciekawe, wszystkie one wpadły w drugich połowach spotkań z Bytovią i właśnie Calisią (z Jarotą padł bowiem wynik 0:0).

Kim jest jednak ten 22-letni bramkarz? Do Warty przywędrował tej zimy z NK Travnik. W tym sezonie bośniackiej Premijer Ligi zagrał w 16 spotkaniach. Nie jest to liczba mała, a jednak Bukvić zdecydował się na transfer do Polski. Był także reprezentantem młodzieżówek swojego kraju (U-21, a wcześniej U-19).

Tak naprawdę cała historia tego transferu rozpoczęła się już najprawdopodobniej w grudniu zeszłego roku. Wtedy to bowiem klub z Drogi Dębińskiej oficjalnej ogłosił, że nie zimą będzie chciał rozstać się ze swoim do niedawna pierwszym bramkarzem, Adrianem Lisem. Ten już jesienią nie był często w pierwszym składzie, zamiast niego w pierwszej jedenastce grał młodzieżowiec, Paweł Beser. 

Warta kontrakt z Lisem ostatecznie rozwiązała jednak pod koniec stycznia. Nowym-starym klubem 21-latka została Polonia Środa Wielkopolska. Wtedy stało się jasne, że Duma Wildy potrzebuje nowego golkipera. 

O Bukviciu mówiło się jednak już nieco wcześniej, bo w połowie stycznia. Wtedy to dla portalu sportowefakty.pl (patron medialny Warty) dyrektor techniczny drużyny z Ogródka, Zbigniew Śmiglak (o nim jeszcze za chwilę) mówił: - Grupa menedżerska chciałaby mu poszukać drużyny nawet w T-Mobile Ekstraklasie, ale dziś nie miałby tam szans na regularne występy. U nas ma dużo lepsze perspektywy, bo szukamy golkipera do podstawowego składu. Dlatego to, że jesteśmy II-ligowcem nie stanowi dla niego kłopotu. Cały wywiad ze Śmiglakiem znajdziecie tutaj.

Bośniak w barwach poznańskiego zespołu zadebiutował w niezwykle udanym dla swojego nowego zespołu spotkaniu z Lechią Gdańsk. Jego ekipa pokonała zespół z Pomorza aż 4:0.

Wracając jeszcze do dyrektora technicznego, niestety już byłego. Pan Zbigniew jest człowiekiem, którego serce od zawsze było zielone. Na początku marca Poznań obeszły wieści, że Śmiglak nie będzie już dłużej pracował na swoim stanowisku. Sprowadzenie Bukvicia było więc jednym z ostatnich dokonań wieloletniego dyrektora Warty.

Patrząc na całą historię Bukvicia, można przypomnieć sobie łudząco podobną sytuację Emilijusa Zubasa. Litwin był bohaterem wiosennej rundy zeszłego sezonu Ekstraklasy, kapitalnie broniąc w barwach GKS-u Bełchatów. Oby jednak ta historia nie zakończyła się podobnie, bo Zubasa w Polsce już nie oglądamy. Ze swojego macierzystego klubu (Daugava Ryga) został bowiem do bełchatowskiego zespołu tylko wypożyczony. W tym sezonie na tej samej zasadzie powędrował najpierw na Cypr (AEK Larnaka), a teraz gra w duńskim Viborgu FF.

Bukvić kontrakt z Wartą ma podpisany do końca tego sezonu i wydaje się, że w razie braku awansu poznańskiego klubu do I ligi, Bośniak odejdzie do innego klubu, grającego na wyższym szczeblu rozgrywkowym. Odjedzie niestety za darmo, bo kontrakt z Zielonymi ma do końca czerwca tego roku.

Kończąc temat Bukvicia, ten piłkarz zagra jeszcze na pewno przynajmniej w Ekstraklasie. Ten chłopak nie tylko jest utalnetowany, nie tylko wybronił dzisiaj pełno strzałów kaliszan, ale pokazał, że umie oddać za swój klub naprawdę wiele. Z boiska schodził ostatni, będąc równie załamany co Christian Nnamani. Nigeryjczyk jednak był załamany tylko w powodu swojej czerwonej kartki. Bukvić wpuścił z kolei trzy gole, ale to nie on przegrał ten mecz. To spotkanie przegrała cała drużyna. Drużyna, która teraz musi podnieść się z głębokiego kryzysu.

Teraz jednak zarówno sam zainteresowany, jak i cała Warta, muszą skupić się na tym, aby wrócić na dobrą drogę, która zmierza w stronę I ligi. Liczne reformy PZPN-u mogą bowiem doprowadzić do tego, że o awans w kolejnych sezonach może być bardzo ciężko.