aosporcieaosporcieaosporcie

6 października 2013

El fin de semana: Tylko Messi od razu wszedł do pierwszego składu!

Dzisiaj coś o Barcelonie. Tak, wiem że mało oryginalnie, ale cóż. Czasami trzeba. Chodzi dokładniej o Thiago, który tego lata przeszedł z katalońskiego klubu do Bayernu Monachium.

22-letni pomocnik to piłkarz z naprawdę ciekawą historią. Urodził się 11 kwietnia 1991 roku we włoskim San Pietro Vernotico. Wychowywał się jednak w Brazylii, skąd pochodzi jego ojciec - Mistrz Świata z Brazylią, Mazinho. W wieku 1995 rozpoczął treningi w dziecięcych kategoriach drużyny Flamengo, w wieku 5 lat przeniósł się do Hiszpanii, gdzie trenował w Urece i Kelme. Mając lat 10 powrócił do Rio i do trenowania w Mengão. Na Półwysep Iberyjski powrócił dopiero w 2004 roku, dołączając do szkółki Barcelony.

W barwach dorosłej drużyny zadebiutował 7 maja 2009 roku, kiedy to wszedł na ostatnie 18 minut przegranego spotkania z Mallorcą. 20 lutego 2010 roku, w spotkaniu ligowym z Racingiem Santander, Thiago zdobył swoją pierwszą bramkę dla Dumy Katalonii. Z czasem stawał się coraz to ważniejszym ogniwem swojej drużyny. Mimo że w swoich ostatnich dwóch sezonach rozegrał dla Blaugrany w lidze po 27 spotkań, to tak naprawdę nigdy na stałe do składu nie wskoczył. Miewał oczywiście momenty, że wskakiwał do składu na trochę dłużej, ale i tak to zwykle Xavi i Iniesta rozgrywali pierwsze skrzypce. Nic więc dziwnego, że mówiło się, że MVP Mistrzostw Europy U-23 2013 chciałby odejść do innego klubu. No i właśnie to nic więc dziwnego trochę tu nie pasuje.

Oczywiste, że nie jestem wielbicielem polityki obecnych osób decyzyjnych w Barcelonie. Uważam, że podczas swojej kadencji narobiły zbyt dużo błędów. Jednym z nich jest sprzedaż Thiago, ale to nie jest wina jednej strony, o czym zaraz się powinniście przekonać.

Thiago narzekał, że nie gra dużo, mimo że jest bardzo utalentowany. Tyle że inni też czekali. Przeczytałem dzisiaj na łamach, notabene świetnego, magazynu FourFourTwo bardzo ciekawy wywiad z Lusiem Enrique (polecam już teraz iść do kiosków!!!). Zaintrygowała mnie odpowiedź na jedno pytanie o Andresa Iniestę. Co prawda cały fragment dotyczył tego, czy to prawda, że reprezentant Hiszpanii zgubił się podczas swojego pierwszego treningu z pierwszą drużyną, ale sam Enrique dodał w odpowiedzi coś bardzo ciekawego: (...) Ale oooch, cóż za piłkarz (o Inieście - przyp. red.). Wielu graczy nie zdaje sobie sprawy, że Iniesta oraz Xavi wiele spotkań przesiedzieli na ławce rezerwowych. Tylko Messi od razu wszedł do pierwszego składu. Młodzi zawodnicy muszą się zaadoptować, zrozumieć wszystko i wiele nauczyć. Poznawać wszystko krok po kroku, ponieważ spoczywa na nich ogromna presja.

Iniesta w pierwszym składzie Barcelony zadomowił się na dobre dopiero po dwóch sezonach, w których grał ogony. W przypadku Xaviego wygląda to już nieco lepiej, ale on trafił na czas przemian w Dumie Katalonii.

W obu tych przypadkach rzadko kiedy (lub nawet wcale) mówiono o transferach tych zawodników do innego klubu. A o Thiago? Zaczęło się już ponad rok temu, kiedy to młodzieżowca łączono z Milanem. W grę miała wchodzić wymiana za Thiago Silvę. Na początku tego roku Alcantara wypowiedział się na łamach hiszpańskich mediów na temat jego ewentualnej grze w Bayernie: (...) Ja w Monachium? Gram tutaj (w Barcelonie - przyp. red.), w najlepszym klubie na świecie i nie planuję tego zmieniać. Potem głośno było o zainteresowaniu Manchesteru United, który podobno był już nawet dogadany ze wszystkimi. Nieco wcześniej, gdy wiadomo już było o Neymarze, to mówiono o transferze Thiago do Realu Madryt. Ostatecznie jednak Hiszpan powędrował do Bayernu, który zapłacił za niego 25 milionów euro.

Gdy oficjalnie ogłoszono tą transakcję, wielu specjalistów zastanawiało się, dlaczego tak tanio i dlaczego w ogóle. A ja uważam, że tu nie chodzi o cenę, ale o klub, gdzie pomocnik powędrował. Wybrał bowiem najgorzej, jak tylko mógł. Oczywiście chciał powrócić do współpracy z Pepem Guardiolą, ale przede wszystkim chciał zacząć regularnie grać w niemal każdym spotkaniu. Jednak się przeliczył.

Na początku tego sezonu ex-Barcelonista doznał kontuzji, a teraz gra mało. Chciał wywalczyć miejsce w kadrze La Roja na przyszłoroczny Mundial, ale teraz wszystko może się pokomplikować. Dotychczas zagrał zaledwie 2 mecze w lidze. Nie lubię gdybania, ale pomyślmy sobie, jaką rolę mógłby teraz odgrywać, gdyby przeszedł do Czerwonych Diabłów...

Sam styl transferu też nie do końca był dobry, ale sam piłkarz to naprawił, pisząc list do fanów zespołu z Camp Nou. Szlachetna rzecz, ale patrząc na innych wychowanków, raczej niestety pusty. Cristian Tello, obdarzony nie mniejszym talentem, nadal gra mało minut, ale o jego transferze do innego klubu nigdy mowy nie było.

Kończąc, uważam że wina leży po obu stronach, podkreślam po obu stronach, a nie tylko Sandro Rosella i spółki. 25 milionów euro to suma i tak całkiem niezła, patrząc przez pryzmat tego, za ile Barcelona oddała tego samego lata Villę, Abidala, Fontasa, Deulofeu i wielu, wielu innych w przeszłości.

16 września 2013

El fin de semana: Czy Villarreal jest gotowy na Ligę Mistrzów?

Plik:Villarreal CF - Xerez CD (2012-13).jpg
Mecz Villarreal - Xerez. Na El
Madrigdal jak zwykle komplet widzów
/ źr.: wikipedia.org
Pan Przemek Rudzki (absolutny fanatyk Premier League, na którym się zresztą wzoruje) ma swoje English Breakfast, ja (absolutny fanatyk Primera División) zdecydowałem się więc na tzw. el fin de semana (co w języku hiszpańskim znaczy weekend). Czyli mówiąc krócej: podsumowanie ostatniej kolejki jednej z najlepszych lig świata (wiem, że z tym stwierdzeniem wiele osób by polemizowało).

Prolog
Dzisiaj pod lupę wziąłem Villarreal. Drużynę, która ostatnio na pewno często się w mediach pojawiała. A to za sprawą remisu z Realem Madryt. Wynik 2:2, jaki padł na La Madrigal nie jest ani dziełem przypadku, ani też nie jest jakąś niespodzianką. Żółta łódź podwodna w sobotę zagrała bowiem świetny mecz, a i cały ten sezon drużyna prowadzona przez Marcelino ma na razie rewelacyjny. Jako jedna z sześciu drużyn nie przegrała jeszcze w tym sezonie meczu, jest obecnie na trzecim miejscu w ligowej tabeli, wyprzedzając m.in. właśnie Królewskich. Na czym polega fenomen tej ekipy? Czy będzie znowu siłą hiszpańskiej piłki? Czy nie powtórzy się scenariusz sprzed kilku sezonów?

Garstka historii
Drużyna z 50-tysięcznego Villarrealu (o niej i o innych miasteczkach w wielkim futbolu pisałem szerzej tutaj) to nie jest jakiś tam ligowy średniak. To (tutaj trochę historii) wicemistrz Hiszpanii z roku 2008, półfinalista Ligi Europy w 2004 i 2011 i półfinalista Ligi Mistrzów w roku 2006. Wynika z tego jasno i klarownie, że klub z południa największe swe sukcesy odnosił w XXI wieku. Istotnie bowiem do Primera División po raz pierwszy awansował w 1997 roku. Mimo to w tabeli wszech czasów jest już na 20 miejscu.

Dziadek, obieżyświat i wieczny rezerwowy
W czterech pierwszych meczach tego sezonu Villarreal jeszcze nie przegrał, grając naprawdę ciekawą piłkę. Zdecydowanie rzucającym się w oczy zawodnikiem jest Rubén Gracia, znany wszystkim jako Cani. Jego zagrania, sposób poruszania i inne detale dają nam złudzenie, że to młody i świeży zawodnik. Tymczasem Hiszpan ma już na karku 32 lata i od już siedmiu reprezentuje żółte barwy. 

File:Ascenso Villarreal B.jpg
Tak kibice Villarrealu świętowali w 2009
roku awans rezerwowego zespołu do
Segunda División / źr.: wikipedia.org 
Ważnym graczem jest też z pewnością Giovani dos Santos. Meksykanin zwiedził już w swojej karierze m.in.: Barcelonę, Londyn, Stambuł, Majorkę, ale tak naprawdę nigdzie się na dłużej nie zadomowił. W tym sezonie 24-latek w czterech meczach strzelił trzy gole i jeśli tak dalej pójdzie, to pewnie i na El Madrigal sobie długo nie pogra, bo zgłosi się po niego lepszy klub. Jednak uważam, że w jego przypadku lepiej byłoby zostać w tym zespole.

Marcelino miałby też spore kłopoty, gdyby nie świetnie broniący w tym sezonie Sergio Asenjo. To z kolei wielki talent, który jednak w Madrycie został zabity przez chyba jeszcze większy talent, czyli Thibaut Courtois. Gdy byłego bramkarza Valladolid w 2011 roku wypożyczono do Malagi, to zagrał w niej... raptem 5 spotkań. W barwach Villarrealu ma już ich na koncie 4 i jeśli tak dalej będzie bronił, to pewnie zostanie ze stołecznego Atletico wykupiony.

Powtórka z rozrywki?
Wiele osób po pierwszych meczach tej drużyny w tym sezonie chrzci i obwieszcza ją kandydatem do awansu do Ligi Mistrzów. I chociaż do stwierdzania takich tez po raptem czterech meczach jestem raczej sceptyczny, to jednak jeśli ta drużyna będzie tak dalej grała, to ma ku tej szansie spore szanse. Trzeba bowiem spojrzeć na kilka, a właściwie dwa fakty:

  • Real Sociedad zajęty będzie pucharami i ligę sobie może nieco odpuścić. Za to w Europie może być taką Malagą z zeszłego sezonu.
  • Jeżeli inny pretendent do gry w LM - Valencia będzie grała taką piłkę, jaką zobaczyliśmy w niedzielnym meczu z Bestisem, to szkoda o niej cokolwiek pisać

Nie zapominajmy jednak o tym, że są jeszcze dwie drużyny z Sewilli i jedna z Bilbao, które również do Europy na tym najwyższym poziomie by chętnie wróciły.

Villarreal nie przegrał w dwóch ostatnich
meczach z Realem. W tym na zdjęciu
poległ jednak 0:3 / źr.: wikipedia.org
Nie należy jednak zapominać, że kiedy ostatni raz Villarreal grał w Lidze Mistrzów, to nie dość, że się w niej kompletnie skompromitował (w fazie grupowej nie zdobył nawet punktu), to w tym samym sezonie spadł z Primera División. To było dość pechowe zakończenie sezonu, gdyż drużyna wówczas prowadzona przez José Francisco Molinę (co prawda tylko do marca 2012, ale jednak) straciła do 17 Granady zaledwie punkt.

Po drużynie z tamtego okresu śladu już nie ma. Odeszli m.in.: Rossi, Nilmar, Senna. Ówczesny spadek pamięta obecnie zaledwie sześciu graczy Żółtej łodzi podwodnej (jeden z nich, bramkarz Juan Carlos, spędził tamten sezon na wypożyczeniu w Elche). Nie można więc obecnej drużynie zarzucić, że nie są głodni sukcesów, nie będą walczyć, itp.

Epilog
Można więc śmiało rzec, że Villarreal jest drużyną, która może powalczyć w tym sezonie o najwyższe cele. Jest stabilny finansowo, co w przypadku Hiszpanii jest pewnym ewenementem. Ma swoich wiernych kibiców, komplet na stadionie w niemal każdym meczu, co też w tym kraju jest rzadkością (szczególnie w przypadku ligowych średniaków). Mam nadzieję, że Marcelino i spółce uda się osiągnąć sukces i, że w kolejnych latach będzie taką ekipą, jak za czasów Manuela Pellegriniego.

25 sierpnia 2013

Mali, a potrafią!

W poszukiwaniu małych mieścin, które mają swoje kluby w najwyższej klasie rozgrywkowej czołowych lig europejskich przyjąłem zasadę, że dane miasto musi mieć poniżej 100 tysięcy mieszkańców. Minimalnie w skali nie zmieściło się Udine, w którym mieszka 100 514 ludzi. Są za to inne miejscowości, w których jest wielki futbol.

Sassuolo
Plik:PIAZZA GARIBALDI.jpg
Sassuolo (41 573)
Zacznijmy może od miejscowości, w której piłka nożna na najwyższym poziomie zadebiutował dopiero w tym sezonie. Miejscowy klub Unione Sportiva zadebiutuje w Serie A (po raz pierwszy w historii) w tą niedzielę, grając przeciwko Torino. Mecz nie zostanie jednak rozegrany na Stadio Enzo Ricci (domowy obiekt klubu), bowiem stadion ten mieści zaledwie 4 tysiące widzów i w ostatnich latach służy tylko jako boiska treningowe. Gospodarze nie zagrają również na Stadio Alberto Braglia (obiekt Modeny), na której zespół prowadzony przez Eusebio Di Francesco (notabene w przeszłości świetnego pomocnika m.in.: Romy) grał od 2008 roku. Dzisiejszy mecz rozegrany zostanie na zmodernizowanym Stadio Città del Tricolore, które mieści się w odległej o 25 kilometrów Reggio Emilia.

Villarreal
File:Campanar vila-real.jpg
Villarreal (51 367)
Kolejną ładną miejscowością, a zarazem malutką jest Villarreal, w którym jeszcze nie tak dawno temu gościła Liga Mistrzów. Piłkarze Żółtej łodzi podwodnej co prawda rok temu spadli z Primera División, ale ich banicja w drugiej lidze trwało zaledwie sezon. Teraz drużyna raczej Marcelino García Torala nie będzie walczyć o najwyższe cele, ale raczej o spokojne utrzymanie, ale kto ich tam wie, skoro ten sezon rozpoczęli od dwóch wygranych. Zespół swoje mecze rozgrywa na  Estadio El Madrigal. Stadion ten może pomieścić 22 tysiące widzów, czyli mniej więcej połowę całego miasteczka! Najciekawsze jest jednak to, że wpisując frazę Villarreal w wyszukiwarkę grafik Google, to pierwsze propozycje to tylko zdjęcia piłkarzy i stadionu klubu, a wpisując Villarreal city wyszukują się... foty z meczu zespołu z Manchesterem City.

West Bromwich
File:The Public Building.jpg
The Public / fot.: commons.wikipedia.org
Były klub Tomasza Kuszczka, czyli West Bromwich Albion, też pochodzi z małej miejscowości. Najmniejszej w całej Premier League i jedynej takiej, która ma poniżej 100 tys. mieszkańców, a dokładniej 75 405. Samo miasteczko znane jest z produkcji stali. WBA swoje mecze rozgrywa na The Hawthorns (stadion wybudowany w... 1900 roku! Gruntowną renowację od tamtego czasu przeszła tylko trybuna południowa!), obiekt ten pomieścić może 26 272 kibiców.

Francja
File:Ajaccio Port JPG2.jpg
Ajaccio
Nie, nie uważam ani Francji za małą, ani za jakąś wiochmeńską, ale opisywanie każdej francuskiej miejscowości, która ma przedstawiciela w Ligue 1 z osobna zajęłoby z kilka stron, bowiem niemal połowa (8 na 20 klubów) jest z miast, które mają poniżej 100 tysięcy mieszkańców, a ponad połowa z tej 8 (bo aż 5) to miejscowości, której nie mają nawet 50 tysięcy ludzi.

Oto taka mała tabelka, która przedstawi sytuacje tych zespołów:

Klub
Miasto (liczba mieszkańców)
Stadion (liczba siedzeń)
AC Ajaccio
Ajaccio (65 542)
Stade François Coty (12 000)
SC Bastia
Bastia (43 477)
Stade Armand Cesari (16 480)
Evian TG
Annecy (52 890)
Parc des Sports (15 600)
EA Guingamp
Guingamp (7 477)
Stade de Roudourou (18 126)
FC Lorient
Lorient (58 135)
Stede de Moustoir (18 500)
AS Monaco
Monako (36 371)
Stade Louis II (18 523)
FC Sochaux
Montbéliard (26 207)
Stade Auguste Bonal (20 025)
Valenciennes FC
Valenciennes (41 278)
Stade de Hainaut (25 000)

Najciekawszą miejscowością z pośród tych wszystkich jest Guingamp. W tym miasteczku mieszczącym się w północnej Francji mieszka zaledwie 7 477 osób, a Stade de Roudourou, na którym swoje mecze gra lokalny klub i beniaminek Ligue 1 EA Guingamp, mieści 18 126 widzów, czyli po raz dwa razy więcej niż ilość mieszkańców!

Holandia
Jako że kraj tulipanów jest znacznie mniejszy niż te trzy wyżej wymienione, to tutaj granicą było 50 tysięcy mieszkańców. To i tak pozwoliło mi na wyróżnienie trzech miasteczek.

File:Kerkrade-Kerk.JPG
Kerkrade
Jest Heerenveen (42 754), gdzie na miejscowy Sportklub co jakiś czas łapie się do europejskich pucharów. W zeszłym roku w play-off'ach LE klub przegrał dwumecz ze... znanym nam dobrze Molde FK! Serduszka swoje mecze rozgrywają na mieszczącym 26 800 widzów Abe Lenstra Stadion.


Idąc na południe jest Waalwijk (38 920). Stamtąd pochodzi RKC Waalwijk, którego obiekt to, mieszczący 7 500 kibiców, kameralny Mandemakers Stadion. Notabene miastem partnerskim tego miasta są polskie Chojnice.

I jeszcze dalej jadąc na południe, mamy Kerkrade (48 721), gdzie swoją siedzibę ma chyba najbardziej polski klub z pośród wszystkich wyżej wymienionych. Chodzi o miejscową Rodę, w barwach której gra dwóch bramkarzy z naszego kraju: Filip Kurto i Mateusz Prus. Duma Południa swoje mecze gra na Parkstad Limburg Stadion, na który może wejść 19 979 fanów.

Podsumowanie
Tak więc, w całej Europie piłka nożna to nie tylko stolYce i okolYce, ale także małe miasteczka. I jak pokazują historie tych klubów, nie zawsze są to typowi chłopcy do bicia, ale często silne ekipy, które często grają w europejskich pucharach.

źr. danych: wikipedia.org; fot.: commons.wikipedia.org