aosporcieaosporcieaosporcie

27 maja 2020

W pojedynku Dariuszów "Żurawball" wygrywa 3:1


Polski futbol powrócił. I o ile on daje nam dużo radochy jedynie od wielkiego dzwonu, tak Żurawball, czyli Lech Poznań pod wodzą Dariusza Żurawia, jak już może wyjść na boisko, to swą grą cieszy już od dłuższego czasu. Obok niej coraz częściej pojawiają się również korzystne wyniki, jak np. środowa wygrana nad Stalą Mielec 3:1 i awans do półfinału Pucharu Polski.

W sumie to scenariusz spotkania z pierwszoligowcem nie odbiegał od statystycznego zarysu dramatycznego meczu Lecha Poznań: solidny początek (tym razem nawet z golem), potem podwyższenie prowadzenie i szansa nawet na dobicie rywala, choć w tym przypadku akurat słusznie odebrana za sprawą sędziego Gila. Gol z przysłowiowych czterech liter tuż przed zejściem do szatni na przerwę i wreszcie lekka nerwówka przez sporą część drugiej połowy.

Tylko że Lech Poznań w środę zagrał naprawdę przyjemny dla oka mecz. Przez pierwsze 44 minuty spotkania w Mielcu popularny Żurawball wręcz zamknął rywala na jego połowie. Gol Ramireza już w piątek minucie został oddany na wielkim luzie Hiszpana. Trafienie Timura pół godziny później to popis duetu Jóźwiak - Timur (!) w stylu istnej joga bonito, a gol tego drugiego (!!) to element literackiego comebacku

📷 Przemysław Szyszka / Lech Poznań

Później powróciły jednak czarne koszmary kibiców Kolejorza. Karlo Muhar, kilka kilo młodszy czy nie, odbierający setki piłek i będący królem InStata, raczej serc poznańskich fanów już nie podbije (no chyba że w sobotę ma zamiar upolować sztukę przeciwko Legii - oczywiście do jej bramki). To właśnie Chorwat w 45. minucie pierwszej połowy chyba pomyślał, że do gracza Stali, Bartosza Nowaka nie może zbliżyć się bez maseczki. Do szatni Lech schodził po kapitalnej połowie z fatalnym zakończeniem.

Po niej drużyna trenera Dariusza Marca nie grała już tak bojaźliwie jak (niemal) każda polska drużyna przeciwko dowolnemu zespołowi z ziemi hiszpańskiej. Może Lecha nie przycisnęła, ale nie pozwoliła mu się już na tak odważne i frywolne zabawy pod swoją bramką. I chociaż to raczej Mickey van der Hart był częściej wywoływany do tablicy w drugich 45 minutach, to nigdy nie został tak naprawdę poddany poważnej próbie (może to i lepiej?).

📷 Przemysław Szyszka / Lech Poznań

Ostateczny cios w 82. minucie zadał jednak Kamil Jóźwiak - piłkarz, po którym w tym meczu w ogóle nie było widać tego dwumiesięcznego rozbratu z oficjalnymi meczami. Szczególnie w pierwszej połowie, ale również i w końcówce drugiej fruwał między piłkarzami Stali niczym barmani w moim ulubionym poznańskim Proletaryacie (przepraszam za tę drobną reklamę). Swoją drogą, mam nadzieję, że już  niedługo przyjdzie mi się tam udać. Tak samo jak zresztą na mecz Lecha.

Ten w środę zagrał efektownie i efektywnie. Jest w półfinale Pucharu Polski, w którym w tym roku znalazło się naprawdę doborowe towarzystwo i Kolejorza spotka się w nim z kimś z trójki Cracovia, Lechia lub Legia. Z tą ostatnią zagra już w sobotę. I jeśli nie straci tempa, do którego rozpędził się dzisiaj w Mielcu, to może podchodzić do tego meczu z naprawdę dużym optymizmem. 

na ➕: Kamil Jóźwiak
- Mieliśmy ciężki ten okres, ale na pewno nikt z nas nie odpuścił. Mamy przed sobą do wygrania puchar i ligę - mówił po meczu piłkarz, który grał tego dnia w Lechu pierwsze skrzypce. Spieszmy się oglądać wychowanków, tak szybko odchodzą.

na : Karlo Muhar

To on zagapił się przy zupełnie przypadkowym golu Stali w samej końcówce pierwszej połowy. W drugiej powinien wylecieć za drugą żółtą kartkę po faulu na Żyrze. Dlaczego nie został w tamtej sytuacji wyrzucony z boiska? To wie jedynie sędzia Gil.

Stal Mielec 1-3 Lech Poznań
27 maja 2020, 20:10 - Mielec (stadion MOSiR)

Gole: 45' Bartosz Nowak - 5' Dani Ramírez, 34' Timur Żamaletdinow, 82' Kamil Jóźwiak

Stal: 33. Jakub Wrąbel - 77. Jakub Bartosz, 5. Mateusz Żyro, 22. Mateusz Bodzioch, 23. Krystian Getinger - 10. Mateusz Mak, 7. Maciej Domański (75', 20. Grzegorz Tomasiewicz), 8. Maciej Urbańczyk (79', 19. Adrian Paluchowski), 17. Bartosz Nowak, 9. Andreja Prokić (61', 96. Robert Dadok) - 14. Michał Żyro.

Lech: 1. Mickey van der Hart - 91. Bohdan Butko, 37. Ľubomír Šatka, 5. Đorđe Crnomarković, 22. Wołodymyr Kostewycz - 38. Jakub Kamiński (58', 27. Tymoteusz Puchacz), 6. Karlo Muhar (75', 20. Mateusz Skrzypczak), 25. Pedro Tiba, 14. Dani Ramírez (65', 15. Jakub Moder), 7. Kamil Jóźwiak - 11. Timur Żamaletdinow.

Kartki: Bodzioch, Mak - Muhar, Puchacz (żółte)

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

Piotrek Przyborowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz