aosporcieaosporcieaosporcie

25 czerwca 2019

O Tomasiku i innych zimowych niewypałach Lecha

Piotr Tomasik z Lecha Poznań odszedł już niecały tydzień temu. Boczny obrońca rozwiązał kontrakt z Kolejorzem i chwilę później został nowym piłkarzem Wisły Płock. Analizując już teraz, nieco bardziej na chłodno jego dokonania przy Bułgarskiej, można śmiało stwierdzić, że był to niestety kolejny nieudany transfer poznańskiego zespołu w minionych latach... A zarazem kolejny kompletny zimowy niewypał.

1245 minut i zaledwie jedna asysta przez półtora roku jest jak na lewego obrońcę wynikiem słabiutkim. Tomasik do Lecha przyszedł co prawda po raczej mizernej rundzie w Jagiellonii (jesienią 2017 rozegrał w Jadze zaledwie dziewięć spotkań), ale miał za sobą również rewelacyjny sezon 2016/2017, w którym był na swojej pozycji czołowym zawodnikiem Ekstraklasy - białostoczanie byli wtedy liderem po rundzie zasadniczej, a ostatecznie wywalczyli wicemistrzostwo kraju. Tomasik zagrał w tamtych rozgrywkach 33 spotkania, w których dziewięciokrotnie asystował.

W Lechu tej dobrej gry jednak zabrakło. Wiosną 2018 wychowanek Hutnika Kraków zanotował ledwie sześć ligowych epizodów, w minionym sezonie rozegrał już tych spotkań 16, ale wciąż spora część z nich to były jedynie kilkuminutowe wejścia z ławki.

Ten transfer boli z kilku względów. Po pierwsze, Tomasik wcale nie był aż tak tanim piłkarzem - kosztował Lecha 125 tysięcy euro. Kolejorz nigdy nie wydał tyle na trzydziestoletniego zawodnika. Bardziej boli jednak, że były gracz Arki Gdynia czy Floty Świnoujście przychodził na Bułgarską, by okazać się mocną konkurencją do pierwszego składu dla Wołodymyra Kostewycza. Tymczasem nie tylko Ukrainiec nie skorzystał na Tomasiku w Lechu, ale wręcz stracił - od momentu przyjścia swojego konkurenta to gry Kostia również prezentuje się słabiej niż wcześniej.

Czytaj też:
O Crnomarkoviciu, który okazał się tańszy od Czechów
O tym, że Lech w ostatnich latach miał zdecydowanie więcej pomyłek transferowych niż sukcesów, wiemy chyba wszyscy. Zatrważająco wygląda jednak ta statystyka w przypadku wzmocnień zimowych. Zresztą spójrzmy na pięć ostatnich takich okienek, uwzględniając ten z mistrzowskiego sezonu 14/15:

Zima 2018/2019
Letniowski - nie zadebiutował
Żamaletdinow - trudno ocenić, na razie za mało grał

Zima 17/18
Chobłenko - choć dość drewniany, to niewypał
Koljić - jego przygodę w Lechu przekreśliła kontuzja
Rogne - jedyny przyzwoity środkowy obrońca Lecha w minionym sezonie, lecz nieco szklany
Tomasik

Zima 16/16
Kostewycz - solidny boczny obrońca, ostatnio jednak bez formy
Radut - hehe
Kokalović - XD

Zima 15/16
Nicki Bille Nielsen - nalej mi piwo
Vladimir Volkov - kto?!
Sisi - przynajmniej zachował się uczciwie i nie chciał kasy za ostatni miesiąc

Zima 14/15
Darko Jevtić - w Poznaniu nieco się zasiedział, ale wciąż ma możliwości, by być gwiazdą tej ligi (wcześniej był do Lecha już jednak wypożyczony, więc to nieco naciągane zimowe wzmocnienie).
Tamás Kádár - najemnik, który przy Bułgarskiej zrobił jednak swoje i dał na sobie zarobić
David Holman - w Lechu był parodystą, ale później pokazał, że jednak potrafi grać w piłkę
Arnaud Djoum - to ten, który uważał Poznań za rasistowskie miasto (sic!), ale później wygrał Puchar Narodów Afryki

Cztery udane transfery na aż piętnaście dokonanych. Porażające, lecz w złym znaczeniu tego słowa, 26 procent skuteczności. Tak naprawdę, jedynie zimowe okienko z mistrzowskiego 2015 roku okazało się udane. Choć i tak należy podkreślić, że tylko połowa z tamtych piłkarzy odpaliła w Lechu.

Przykład Tomasika i całej reszty parodystów piłkarzy, którzy przyszli na Bułgarską w zimowych okienkach, jasno pokazuje nam, jak ważne jest to trwające teraz letnie okienko. Kolejorz od pewnego czasu zimą kupować nie potrafi, dlatego też tak ważne jest, jakich piłkarzy pozyska do końca sierpnia. Póki co jest nieźle, ale ta kadra wciąż potrzebuje wzmocnień. A nie, jak to często miało miejsce zimą, jedynie uzupełnień...


Piotrek Przyborowski
📷 Radnički Nisz

0 komentarze:

Prześlij komentarz