aosporcieaosporcieaosporcie

23 czerwca 2019

O Crnomarkoviciu, który okazał się tańszy od Czechów

Choć ma zaledwie 25 lat, podczas swojej kariery grał już dla ośmiu różnych klubów. Teraz tym dziewiątym zostanie Lech Poznań. Djordje Crnomarković jutro przejdzie testy medyczne i najprawdopodobniej podpisze kontrakt z Kolejorzem. Serb jest jednym z dwóch zawodników, którzy mają wzmocnić dziurawą jak ser szwajcarski poznańską defensywę.

Miał być Czech Patrizio Stronati z Banika Ostrawa, ale okazał się zbyt drogi. Później mówiło się o jego rodaku, Waclawie Jemelce z Sigmy Ołomuniec, lecz i w jego przypadku na drodze do transferu na Bułgarską stanęły pieniądze. Wreszcie więc Lech zdecydował się zrezygnować z kierunku czeskiego i wrócił tam, gdzie kupował na potęgę w pierwszych latach rządów Rutkowskich w Kolejorzu, czyli na Bałkany.

Lech swojego nowego, pierwszego z zapowiadanych przez trenera Dariusza Żurawia dwóch nowych defensorów znalazł w Serbii. Djordje Crnomarković, który do tej pory był zawodnikiem Radničkiego Nisz, w zeszłym sezonie był jednym z czołowych zawodników wicemistrza kraju. Jego ekipa na finiszu rozgrywek musiała co prawda uznać wyższość Crveny Zvezdy, ale daleko w tyle pozostawiła chociażby Partizana. To właśnie ten drugi, legendarny na Bałkanach zespół usilnie starał się o 25-letniego stopera. Ten zamiast eliminacji Ligi Europy wybrał jednak ofertę Lecha.

97 meczów w serbskiej SuperLidze rozegrał od momentu swojego debiutu w 2014 roku Crnomarković. Był podstawowym zawodnikiem jedynie w sezonach 15/16 i 18/19

Duma Wielkopolski za swojego nowego zawodnika zapłaci pół miliona euro. To suma dużo niższa od tych, które chciały czeskie kluby za czołowych swoich piłkarzy o podobnym profilu. I zresztą nie ma się w sumie co dziwić - futbol klubowy naszego południowego sąsiada przeżywa prawdziwy rozkwit, ten serbski zaś przynajmniej w rankingach plasuje się znacznie bliżej Ekstraklasy.

Crnomarković w zeszłym sezonie błyszczał w serbskiej SuperLidze, ale wcześniej wcale nie było tak kolorowo. W latach 2016-2018 w sumie rozegrał zaledwie 13 ligowych spotkań. Z pewnością nie pomógł mu wówczas transfer do słoweńskiej Olimpiji Lublany, w której nawet nie zadebiutował. Teraz czas na drugą zagraniczną eskapadę. Oby bardziej udaną od tej pierwszej.


Piotrek Przyborowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz