aosporcieaosporcieaosporcie

11 lutego 2018

Weronika Biela: Snowboard to jeden z najbardziej widowiskowych sportów na Igrzyskach

Weronika Biela na ubiegłorocznej Uniwersjadzie zdeklasowała konkurentki. Na Igrzyskach Olimpijskich zadebiutuje 22 lutego i nie ukrywa, że takiemu występowi zawsze towarzyszy lekka trema, która jednak napędza do działania. Jaka jest kondycja polskiego snowboardu? Dlaczego ten niezwykle widowiskowy sport w naszym kraju jest traktowany głównie jako ciekawostka? Jak udaje jej się łączyć karierę sportową i naukową? Tego wszystkiego dowiecie się po lekturze tego wywiadu!

W zeszłym roku udało się Pani zdobyć złoty medal na Zimowej Uniwersjadzie. Czy oddałaby Pani zwycięstwo z Kazachstanu w zamian za miejsce na podium Igrzysk Olimpijskich? Czy różnica w poziomie na obu tych imprezach jest widoczna? 

- Bardzo cenię sobie tamto zwycięstwo i nie widzę zbytnio powodu, żeby wybierać. Różnica poziomów jest jednak wyraźnie widoczna. Na Uniwersjadzie startują tylko studenci poniżej 28 roku, co mocno ogranicza konkurencję. Na Igrzyskach dam z siebie wszystko, taki jest mój cel. 

Chociaż była Pani blisko wyjazdu do Soczi, ostatecznie na Igrzyskach Olimpijskich zadebiutuje Pani teraz w Korei Południowej. Czy w związku z tym odczuwalna jest jakaś trema debiutanta? 

- Czuje się dobrze przygotowana, nadal żałuję, że mi się nie udało jechać do Soczi, ale myślę, że to nie ma znaczenia przed aktualnymi startami. Trema jest, ale tak jak przed wszystkimi zawodami, to mnie mobilizuje.

W tym sezonie Pucharu Świata zgromadziła Pani 330 punktów, co póki co daje 32. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. 24. miejsce w Cortina d'Ampezzo, 23. i 25. w Rogli, 28. i 24. w Bansku to naprawdę niezłe rezultaty i gdyby pewnie nie te drobne potknięcia podczas innych zawodów, ze spokojem byłaby Pani w czołowej trzydziestce PŚ. By jednak walczyć o medale w Korei, trzeba będzie przedrzeć się przez kwalifikacje i znaleźć się w czołowej szesnastce: czuje Pani, że ma na to szanse? 

- Z innym nastawieniem nie mogłabym stanąć na starcie! Dotychczasowe miejsca pozostawiały dużo do życzenia, ale wiem, że powodem były błędy w przejazdach. Jestem pewna, że jestem w dobrej formie. Przykładowo w Rogli zabrakło mi zaledwie 23 setne do finału. Co prawda to tylko jeden start i to ten najlepszy, ale wiem, że stać mnie na wiele i w Pjongczangu chcę to udowodnić.

Wraz z Panią będą stratować też dwie rodaczki – Ola Król oraz Karolina Sztokfisz. Tworzycie Panie solidny polski team snowboradzistek. Każda z Was z pewnością walczy o swój indywidualny sukces, ale czy wspieracie się w jakiś sposób? Czy razem przygotowywałyście się Panie do IO? 

- Tak, trenujemy razem, ale co więcej, spędzamy całe dnie razem na wyjazdach i jesteśmy dla siebie wsparciem także w życiu prywatnym. Chociaż nasza dyscyplina polega na indywidualnych zmaganiach, to zgrany team pomaga w ciężkiej pracy.

Jaka jest przyszłość polskiego snowboardu? Medalu na Igrzyskach Olimpijskich jeszcze się nie doczekaliśmy, z kolei po raz ostatni reprezentant Polski stał na podium Mistrzostw Świata w 2009 roku i co ciekawe, miało to miejsce również w Korei Południowej. Czy jest szansa, że wkrótce ktoś powtórzy tamten sukces Pauliny Ligockiej? 

- Oczywiście wierzę, że wkrótce doczekamy się sukcesów. W tym roku mamy najbardziej liczną reprezentację snowboardzistów na Igrzyskach w historii. Sądzę, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku.

Co jest ważniejsze dla snowboardzistów: legendarne X Games czy jednak Mistrzostwa Świata wraz z Igrzyskami Olimpijskimi? 

- W mojej konkurencji, czyli snowboardzie alpejskim, X-Games nie są rozgrywane. Tak więc najwyższe rangą są oczywiście Igrzyska, Mistrzostwa Świata i cykl Pucharu Świata.

Niewiele pojawia się informacji o snowboardzie w tradycyjnych mediach, choć to sport całkiem widowiskowy i potrafi dostarczyć naprawdę wielu emocji. Jak Pani myśli, z czego to wynika, że przez wielu w Polsce ten sport traktowany jest jedynie jako ciekawostka? 

- Myślę, że Polacy najbardziej interesują się tymi sportami, w których nasi rodacy odnoszą sukcesy. W Korei postaramy się zaprezentować jak najlepiej i jestem pewna, że dzięki temu zainteresujemy wszystkich naszym sportem. Uważam, że jest on jednym z najbardziej widowiskowych ze względu na fakt rozgrywek równoległych, gdzie wyniki po kwalifikacjach często radykalnie zmieniają się po finałach.

Teraz Pjongczang, chwilę później jeszcze trzy starty w Pucharze Świata, a jak wygląda dalszy trening snowboardzisty latem i aż do początku kolejnego sezonu? 

- W maju będziemy mieli głównie treningi tlenowe, czyli tak zwaną bazę i roztrenowanie. Jeśli chodzi o treningi siłowe, to wykonujemy je przez cały sezon, zmieniają się jedynie akcenty, na które położony jest szczególny nacisk. Treningi specjalistyczne zaczynamy już w sierpniu, więc ta przerwa między kolejnymi sezonami tak naprawdę nie jest taka długa.

Chociaż rozmawiamy tuż przed startem Igrzysk w Pjongczang, ale czy zamierza Pani też wystartować za cztery lata w Pekinie? 

- Oczywiście będę się starała, ale to dość odległe plany. Teraz bardziej się koncentruję na obecnym sezonie.

Oprócz kariery snowboardowej, sporą część swojego życia poświęca Pani dwóm innym pasjom: matematyce oraz fizyce. Kiedyś w wywiadzie wspomniała Pani nawet o planach wakacyjnego stażu w CERN. Czy nadal udaje się łączyć sport ze studiami?

- Ukończyłam studia magisterskie i aktualnie jestem na studiach doktoranckich z Fizyki Jądrowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na staż zdecydowałam się jednak w Krakowie w Instytucie Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk i było to bardzo przydatne doświadczenie. Moje studia dają mi dużo radości i są dla mnie bardzo ciekawe. Nawet jeżeli nie udaje mi się więc realizować wszystkiego w programowym terminie, to zawsze nadrabiam. 

Narciarzom czasem życzy się połamania nart, a czego należy życzyć snowboardzistom?

- Analogicznie chyba złamania deski? Nie utarły się żadne życzenia, ale skoro ustaliliśmy, że ta konkurencja będzie coraz bardziej popularna, to możemy coś wymyślić na przyszłość!

***

To drugi z olimpijskich wywiadów, który ukazał się na aosporcie.pl. Jeśli chcecie się dowiedzieć, dlaczego Mateusz Sochowicz, nadzieja polskiego saneczkarstwa, zupełnie nie pamięta swojego pierwszego ślizgu, z jakiego powodu to Łotwa zdobywa seryjnie medale w tej dyscyplinie i skąd w ogóle pomysł na rozpoczęcie trenowania takiego nietypowego sportu, już teraz powinniście po prostu przeczytać ten wywiad.

Piotrek Przyborowski
📷 Archiwum prywatne Weroniki Bieli

0 komentarze:

Prześlij komentarz