aosporcieaosporcieaosporcie

21 stycznia 2018

Gang Olsena się rozpada. Lasse Nielsen odchodzi z Lecha Poznań

Do Poznania przyjechał bez części górnej szczęki. Uważał, że kapitanem powinien zostać ktoś mówiący po polsku. Znany był ze swoich słynnych machań i noszenia telewizorów pod pachami. W swoim oficjalnym debiucie strzelił gola przeciwko Legii. Lasse Nielsen opuścił zgrupowanie Lecha Poznań w Belek i najprawdopodobniej już niedługo podpisze kontrakt z nowym klubem.

W sobotni wieczór pożegnał się z drużyną i podziękował jej za wspólne 18 miesięcy. Chociaż przy Bułgarskiej był od zaledwie półtora roku, to już trafił do jedenastki z najdłuższym stażem, ot takie realia polskiego futbolu. Wczesnym rankiem z Belek pojechał do Antalyi, skąd to udał się już na testy medyczne do nowego klubu, którego nazwa póki co pozostaje jeszcze tajemnicą.

- Przez jakiś czas Lasse mieszkał z dala od swojej rodziny i teraz chciałby to nieco zmienić - przyznał w rozmowie z bold.dk Casper Grønn, agent zawodnika.

- Nie jest co prawda na sto procent pewne, że wróci do Danii, ale mogę przyznać, że opuścił zgrupowanie Lecha, aby zmienić klub - dodał.

Nielsen do Kolejorza przyszedł na zasadzie wolnego transferu latem 2016 roku. W swoim pierwszym oficjalnym meczu w niebiesko-białych barwach strzelił gola Legii Warszawa w spotkaniu o Superpuchar Polski (Lech wygrał tamto spotkanie 4:1, a defensor dostał wówczas od nas notę 4-).

Swoje wszystkie trzy gole w barwach poznańskiego klubu zanotował w minionym sezonie. Oprócz trafienia z Legią, należy dołożyć do tego bramkę z Cracovią, która dała Lechowi remis i tym samym jeden punkt oraz zdobycz w wygranym 3:0 półfinale Pucharu Polski z Pogonią Szczecin. Od pewnego czasu Duńczyk notował pewien regres, w obecnych rozgrywkach trochę pechowo, ale jednak trafił, lecz do własnej bramki w spotkaniu z Bruk-Betem Termalicą.

Łącznie w obecnym sezonie rozegrał 1550 minut, więcej niż Niklas Bärkroth, Deniss Rakels i Nikola Vujadinović razem wzięci. Jego pozycja w Lechu osłabła po transferach z minionego lata - do Poznania przywędrowali Emir Dilaver oraz Rafał Janicki. To właśnie oni tworzyli parę stoperów w pięciu ostatnich spotkaniach w 2017 roku - Lech ani razu w nich nie przegrał, a w trzech przypadkach zachował w dodatku czyste konto. I chociaż Węgier początkowo sprowadzony został do Kolejorza z myślą o grze na prawej stronie defensywy, to swoją szansę wykorzystał Robert Gumny i swojego miejsca na tej pozycji już nie oddał. To sprawiło, że Nenad Bjelica musiał nieco zmienić personalnie ustawienie defensywy, a ofiarą tego stał się właśnie 30-letni Duńczyk.

Poznański Gang Olsena może więc już wkrótce przejść do historii. W kadrze na spotkanie z Zorią Ługańsk nie znalazł się rodak Nielsena, Nicki Bille, którego z Bułgarskiej najchętniej pozbyto by się już teraz, ale jego kontrakt z Dumą Wielkopolski wygasa dopiero za pół roku, a samemu piłkarzowi raczej nie spieszno do zmiany klubowych barw. Mimo wszystko, wydaje się, że już wkrótce z duńskiego tria w Kolejorzu może pozostać jedynie Christian Gytkjaer.

Lasse Nielsen w Lechu Poznań rozegrał 43 spotkania - 32 w Ekstraklasie, sześć w Pucharze Polski, cztery w eliminacjach Ligi Europy i jeden w Superpucharze i strzelił w nich łącznie trzy gole. Jeśli wróci do ligi duńskiej, już pod koniec sezonu może przekroczyć liczbę stu meczów (obecnie ma na koncie 85 występów). I chociaż przez niektórych w Poznaniu zostanie zapamiętany przez pryzmat swojego intensywnego przeżywania meczów (legendarne telewizory pod pachami), to trzeba przyznać, że to właśnie jego gra serduchem zostanie przy Bułgarskiej najbardziej zapamiętana. Lasse, mange tak!

Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz