aosporcieaosporcieaosporcie

11 kwietnia 2016

Samo się nie wygra. Warta przegrywa dwa arcyważne spotkania

W ostatnich dwóch meczach Warta Poznań poniosła dwie porażki, przez co straciła szanse na grę w Pucharze Polski w następnym sezonie, a jej przewaga w lidze nad drugim Pelikanem Niechanowo zmalała do punktu. Ostatnie dziewięć kolejek III ligi grupy kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej zapowiada się więc niebezpiecznie ciekawie. 

Ale po kolei: w środę do Poznania przyjechała Polonia Środa Wielkopolska. Półfinał Okręgowego Pucharu Polski miał być rewanżem poznaniaków za ubiegłoroczną porażkę w finale i zarazem za marcowe 0:1 w lidze. Jednak od początku było widać, że trener Bekas ma z tyłu głowy mecz z Pelikanem, przez co w wyjściowym składzie pojawił się zaledwie jeden gracz pierwszego składu - Koziorowski, obok niego dwóch graczy zazwyczaj grzejących ławkę - Brylewski i Łukaszyk. Reszta meczowej osiemnastki to juniorzy.

Spotkanie rozpoczęło się bardzo powoli, poza przyzwoitą sytuacją Paczyńskiego, który nie zdecydował się na uderzenie do bramki, w której pozostało tylko dwóch obrońców - nie działo się nic. Największą atrakcją nazwać trzeba oberwanie chmury z końcówki pierwszej połowy. W końcu w doliczonym czasie jeden ze stoperów zbyt lekko zagrał do Dorynka, co wykorzystał Pawlak i na przerwę Warta schodziła przegrywając.

Jeżeli ktoś liczył na poprawę po przerwie - mylił się. Warta nadal grała niemrawo, a kilka minut po rozpoczęciu drugiej części głupi błąd jednego z pomocników kosztował Zielonych karnego i 0:2. Co prawda kontaktowego gola po wywalczonym przez siebie karnym zdobył Szynka, ale na to z kolei zareagował Bartoszak, wykorzystując dziurawą prawą stronę obrony. Reakcja trenera była zrozumiała - zmiany. Ale co po zmianach, jeżeli na ławce siedzieli tylko gracze rezerw.

W sobotę na murawę Ogródka wyszedł już pierwszy skład. Mecz znów toczył się w sennej atmosferze, widać było, że stawka spotkania przerosła i gospodarzy, i gości, i sędziów. Warta okazjonalnie stwarzała zagrożenie po rzutach rożnych, gdzie spustoszenie siał Laskowski. Ale poza tym i jednym groźnym strzałem Brzostowskiego obie drużyny skupiły się wyłącznie na faulowaniu zawodników rywali w środkowej strefie. Widać było brak Koziorowskiego, który, nie wiem dlaczego, nie znalazł się w jedenastce. Brylewski spisał się na prawej obronie poprawnie, ale brakowało tych wyjść do przodu, które w każdym meczu rozrywały obronę przeciwnika.

A kiedy znudzeni kibice pomału wychodzili już ze stadionu, a obie drużyny wyglądały na pogodzone z remisem, sędzia podyktował rzut karny, którego nie było. Bzdęga pewnie trafił do siatki i w obozie gości zapanowała euforia.

To kolejne mecze, w których Warta ma olbrzymi problem ze strzelaniem bramek. Spławski nie istnieje w tej rundzie, Ciarkowski miewa przebłyski, ale stanowczo zbyt rzadko, Białożyt poza bramką przeciwko Ostrovii nie pokazuje nic, Biegański co prawda ciągnął drużynę na początku, ale teraz dostosował się poziomem do kolegów, Goździk nie ma zbyt wielu szans na grę, ale jak już wchodzi na boisko - pokazuje, dlaczego, a Chromiński nie może się odnaleźć, sam nie pojmuję, dlaczego. A już kuriozalnym przypadkiem jest Łukaszyk. Zawodnik, który w rundzie jesiennej 14/15 był kluczowy, na wiosnę w tamtym sezonie solidny, jesienią 2015 był przyzwoitym zmiennikiem, a teraz gra poniżej jakiegokolwiek poziomu.

Następny mecz Warta zagra na wyjeździe w Brodnicy, a kolejny mecz w Ogródku za dwa tygodnie; rywalem będzie Jarota Jarocin.

0 komentarze:

Prześlij komentarz