aosporcieaosporcieaosporcie

19 kwietnia 2014

Derby, na które rzeczywiście czekałem

W Europie mamy wiele meczów derbowych. Począwszy od tych największych klasyków, takich jak El Clásico, Derby della Madonnina czy Derby de Lisboa, kończąc na tych naszych jak np.: Święta Wojna oraz Wielkie Derby Śląska. Większość z tych meczów oglądamy po dwa razy w sezonie. Niby na nie czekamy z zapartym tchem, ale jednak wiadome jest, że za pół roku ulubiona drużyna będzie się mogła zrewanżować. W przypadku spotkania, które dzisiaj odbyło się na Stadionie przy Drodze Dębińskiej, tak już nie jest. Bo Derby Poznania to we współczesnych czasach rzadkość. Niestety.

Notka z historii
Kiedy nie było mnie jeszcze na świecie, w Poznaniu derbowe mecze rozgrywano naprawdę często. Spójrzmy choćby na początek lat 90. W sezonie 92/93 Lech, bijący się wówczas o mistrzostwo, bił się z poznańską Olimpią.



Kolejorz ostatecznie wówczas ligę wygrał, natomiast Olimpia z ligi spadła. Koniec derbów? Nic bardziej mylnego! Bo sezon później to Warta próbowała przeciwstawić się zespołowi z Dębca. I w sezonie 93/94 Zieloni osiągnęli z Lechem nawet całkiem niezłe wyniki. U siebie zremisowali bowiem 1:1, na wyjeździe przegrali 0:1.

Sezon później było już jednak znacznie gorzej. W pierwszym spotkaniu Duma Wildy przegrała u siebie 0:2 po golach Trzeciaka i Reissa. W rundzie rewanżowej Warta walczyła już heroicznie o utrzymanie, potrzebowała na gwałt punktów.



I właśnie ten rewanż przeszedł do historii, zresztą nie tylko dlatego, że były do ostatnie ligowe Derby Poznania w nowożytnym futbolu. Lech miał w 29. kolejce matematyczne szanse na awans do europejskich pucharów. Warta pokonała jednak niespodziewanie faworyzowanego Kolejorza na wyjeździe 2:1, a dwa gole dla Zielonych strzelił Piotr Prabucki, notabene były piłkarz Koziołków.

Artykuł poświęcony ostatnim ligowym Derbom Poznania / foto: facebook.com/wartapoznan
Wielu do dzisiaj uważa, że tamten mecz został sprzedany. Inni twierdzą, że byłaby to głupota, a Warta i tak z ligi spadła. Niemniej jednak były to ostatnie ligowe Derby Poznania w piłce nożnej. I coś mi się niestety wydaje, że jeszcze długo taki tytuł temu spotkaniu będzie przypisany.

I co było potem
W kolejnych latach obie ekipy spotykały się kilkukrotnie. Olimpię natomiast zlikwidowano oznakowano nazwą Lechia i przeniesiono do Gdańska. Było jasne, że jak nie z Wartą, to z nikim. Zieloni do I ligi, a później Ekstraklasy już jednak nie powrócili.

Z cyklu: kiedy byłem młody i piękny - Remes Cup Extra 2011
Nie oznacza to jednak, że nieoficjalny derbów nie mieliśmy. Takowe odbyły się np. czterokrotnie w ramach halowego turnieju Remes Cup Extra (szkoda, że zaniechano jego organizacji). Co ciekawe, bilans w tym przypadku wynosi 2:2.

Ostatni sparing na trawie miał miejsce w przerwie zimowej zeszłego sezonu. Lech zremisował z wówczas pierwszoligową Wartą 2:2 – dla „Kolejorza” trafiał Vojo Ubiparip, bramki dla Warty zdobyli natomiast Marcin Trojanowski (obecnie niestety tylko rezerwowy w Koronie Kielce) i Mateusz Pogonowski (obecnie wciąż tylko rezerwowy w Warcie).

Nie tak dawno temu miał się już odbyć kolejny sparing pomiędzy Wartą i Lechem. W przerwie zimowej tego sezonu był już nawet umówiony termin i miejsce spotkania. Na przeszkodzie stanęły jednak warunki pogodowe.

Historia najnowsza
Nikt nie miał już nadziei na tego typu mecz w tym sezonie, a tu niespodziewanie kluby ogłosiły, że rozegrają ze sobą mecz towarzyski w Wielką Sobotę. Pewnie gdyby nie to, że w środku sezonu z II ligi wycofał się KS Polkowice i przez to Warta w ten weekend w lidze pauzowała, do takie spotkania w ogóle by nie doszło. A tak obie drużyny miały wolne i mogły rozegrać spotkanie, które miało przede wszystkim dostarczyć nam dużo pozytywnych emocji.



I trzeba przyznać, że je dzisiaj przy Drodze Dębińskiej mieliśmy. Ach, jak żałuję, że nie został otwarty cały Ogródek, a tylko jedna trybuna. Niemniej jednak trybuny pękały w szwach. Wraz z moim kolegom aż trzykrotnie musieliśmy się przesiadać z różnych powodów. Ostatecznie jednak zasiedliśmy, by obejrzeć arcyciekawe spotkanie.

Tym, którzy na spotkaniu się nie pojawili, może wydawać się, że to Lech zdominował swoją starszą wiekowo rywalkę. Nic bardziej mylnego! Gdyby Warciarze w swoich pierwszych minutach wykorzystali swoje sytuacje, wynik meczu mógł być znacznie inny.

Kolejorz jednak wygrał i to 3:0. Niespodziewanie dobrze zagrał tego dnia Daylon Claasen, który zaliczył dwa gole i asystę! Dobrze spisał się też po raz kolejny w tym sezonie Dawid Kownacki. Młody zawodnik Lecha zaliczył gola i asystował przy jednym z goli reprezentanta RPA.

Mecz spełnił jednak swój cel. Dostarczył widzom pozytywnej energii i dał ten fun. I tak tu sobie na koniec myślę - a czemu by sparingowe pojedynki Warty z Lechem nie miałyby się stać wielkanocną tradycją. A nawet jak nie wielkanocną (bo to w końcu święta ruchome), to np. wiosenną. Cracovia gra swoje sparingi 1 stycznia, a my będziemy grać np. 1 maja. To mogłaby być taka nowa poznańska tradycja.

Co myślicie o moim pomyśle? Czy uważacie, że coroczne Derby Poznania to dobry pomysł? Jakie są Wasze odczucia po dzisiejszy meczu lub jakie macie wspomnienia związane ze starciami Lecha z Wartą? Piszcie! A, zapraszam do obejrzenia autorskiego skrótu z tego spotkania na a o sporcie na YT!

18 kwietnia 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 1)


Przed tym sezonem napisałem co nieco o Atlético Madryt. Póki co to proroctwo w sumie się sprawdza, więc czemu nie miałbym tego samego zrobić teraz odnośnie MŚ w Brazylii. Czy Argentyna ma szanse na triumf na ziemi największego wroga? Według mnie: i owszem.

Messi kluczem do sukcesu
Leo Messi nigdy nie był w dla swojej reprezentacji tym samym zawodnikiem co dla Barcelony. W Dumie Katalonii błyszczał, przyjeżdżał na zgrupowanie Albicelestes i... kicha. Oczywiście zdarzały mu się przebłyski, lepsze spotkania, nawet hat-tricki, ale wielki talent z Rosario nigdy nie dominował w błękitno-białej koszulce jak w trykocie Blaugrany.

Dotychczas czterokrotny zdobywca Złotej Piłki grał na dwóch Mundialach. W 2006 występował na nich jako nadzieja argentyńskiego futbolu. Był po całkiem udanym sezonie 05/06, w którym w 17 ligowych spotkaniach strzelił 6 goli, zaliczając przy tym też 3 asysty.

Wtedy jeszcze zarówno w Barcelonie jak i w reprezentacji grał z 19. na plecach. Dycha należała do Juana Romána Riquelme, który notabene gra jeszcze do dzisiaj i dorabia na sportową emeryturę w swoim domu - gra bowiem dla Boca Juniors, zresztą reprezentuję barwy ekipy z Buenos Aires od 2008 roku.

Wracając do Messiego - ten w Niemczech po raz pierwszy zagrał wówczas w drugim meczu swojej reprezentacji. Jego ekipa była już wtedy po wygranym 2:1 meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej i walczyła o awans. W spotkaniu z Serbią i Czarnogórą wszedł na boisko na kwadrans przed końcem spotkania, w 88' minucie strzelił gola. Dzięki temu trafieniu atomowa pchła została najmłodszym strzelcem w turnieju oraz szóstym najmłodszym zdobywcą gola w historii Mistrzostw Świata. Alibcelestes wygrali ten mecz 6:0.



Spotkanie z Holandią rozpoczął już od pierwszej minuty. W tym starciu żadnej z drużyn nie udało się jednak strzelić gola, co ostatecznie dało obu ekipom po siedem punktów. Argentyna wyszła z grupy C z miejsca pierwszego dzięki lepszemu bilansowi bramek.

W fazie pucharowej na boisku spędził znacznie mniej minut. Wystąpił jedynie w 1/8 finału z Meksykiem, gdzie pojawił się pod koniec spotkania. Zdobył nawet gola, sędzia dopatrzył się jednak w tej sytuacji spalonego. Argentyna awansowała dopiero po dogrywce.

Słowak o twarzy faszysty
Do Messiego wrócimy jeszcze za chwilę. Spotkaniu ćwierćfinałowemu z Niemcami muszę jednak poświęcić osobny paragraf. Nigdy bowiem nie zapomnę reakcji mojego taty i niektórych internautów po właśnie starciu Argentyny z gospodarzami turnieju.

Słowacki arbiter tego spotkania, pan Ľuboš Micheľ, pozwalał tego dnia na nieco bardziej otwartą grę. Nie popełnił aż tylu błędów, ale nie gwizdał w południowym, tylko bardziej angielskim stylu.

Zawisłość do naszych zachodnich sąsiadów jest podkreślana szczególnie podczas wydarzeń sportowych. Komentarze wielu kibiców po tym spotkaniu były jednoznaczne: Ten faszysta ze Słowacji pomógł im awansować.

Czy rzeczywiście się tak stało? Śmiem wątpić, ale powiedzmy sobie szczerze: odpadnięcie z tamtego turnieju Argentyny i Brazylii już w ćwierćfinale to jedne z dwóch największych zaskoczeń całych MŚ w 2006 roku.

Zresztą - piłkarze obu ekip tego dnia też nie zatrzymali, co widać na zdjęciu powyżej. Co ciekawe, wideo z tej kłótni w Internecie nie znajdziemy. Cenzura FIFA trwa w najlepsze.

Messi faworyt
O ile w 2006 roku Messi był jeszcze młodziutkim i dobrze zapowiadającym się piłkarzem, o tyle cztery lata temu traktowany był już jako gwiazda pełną gębą. Przystępował do turnieju w RPA jako zdobywca Złotej Piłki France Football za rok 2009, najlepszy strzelec sezonu 09/10 w LM oraz Primera División. Jednym słowem - piłkarz (niemal) totalny. Brakowało sukcesu reprezentacyjnego, nie licząc złotego medalu IO w Pekinie.


Messi już z dziesiątką na plecach wystąpił we wszystkich trzech grupowych spotkaniach Albicelestes w pełnym wymiarze czasowym. W ostatnim pojedynku z Grecją wystąpił nawet z opaską kapitańską. Gola w fazie grupowej jednak nie trafił, co było dość sporym zaskoczeniem. Argentyna wyszła jednak dość pewnie z pierwszego miejsca.

Przyszła 1/8 finału i znowu spotkanie z Meksykiem. Messi znowu bez gola, ale pewna wygrana 3:1 daje awans dalej. Historię ćwierćfinałowego spotkania z Niemcami znacie już pewnie wszyscy. Późniejsi zdobywcy brązowego medalu przejechali się niczym walec po Argentynie, wygrywając 4:0.

To było chyba jedyne spotkanie tamtej imprezy, którego na żywo w telewizji nie widziałem, gdyż płynąłem statkiem z greckiej wyspy Samos w kierunku Turcji. Do dzisiaj nie uważam, że wycieczka tego dnia była strzałem w dziesiątkę i ominął mnie dzięki niej jeden z najsmutniejszych dni w historii Argentyny.


Podczas tamtych mistrzostw Diego Maradona ustawiał Messiego jednak na dziesiątce i to nie on był w sumie odpowiedzialny za strzelanie goli. Niemniej jednak, geniusz z Rosario podczas tamtej imprezy zawiódł. Najlepszym jego spotkaniem, zdaniem większości ekspertów, było grupowe starcie z Grecją, za które zawodnik Barcelony dostał tytuł zawodnika meczu.

Tym razem będzie victoria
Kluczem do zwycięstwa Argentyny na brazylijskiej ziemi będzie niewątpliwie dobra forma Leo Messiego. Bez atomowej pchły na poziomie Alejandro Sabella będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.


W tym roku powinno być Messiemu paradoksalnie łatwiej. Niby musi coś udowodnić wszystkim, sezon ma bowiem słaby, tak samo jak słaby sezon ma jego Barcelona. Z drugiej jednak strony jest w wieku idealnym dla piłkarza - ma 26 lat, jest kapitanem swojej drużyny. Kiedy, jak nie teraz, ma zdobyć najważniejszy puchar na świecie? W dodatku na ziemi największego reprezentacyjnego wroga.

Argentyna trafiła do grupy F. Zagra tam m.in. znowu z Nigerią. Na dzień przed właśnie spotkaniem z afrykańską ekipą, notabene kończącym rywalizację w tej grupie, Messi skończy 27 lat. Za kolejne cztery lata będzie już bliżej końca niż początku. Mistrzostwa w Brazylii mogą należeć właśnie do niego.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl


Dzisiaj było o Messim, a już wkrótce przyjrzę się bardziej całej reprezentacji Argentyny. Do samego napastnika jeszcze wrócę przy okazji artykułu na temat wielkiej reklamowej bitwy przed piłkarskimi imprezami. A tymczasem mam pytanie do Was: czy Albicelestes w tym roku będą faworytem, a może raczej czarnym koniem turnieju? Piszcie!

8 kwietnia 2014

Mundialowo: Hity i kity, czyli muzyczne mistrzostwa


Mundial zbliża się wielkimi krokami. Od lat to już nie tylko impreza sportowa, ale i wielkie pole marketingowe dla FIFA. Międzynarodowa federacja i jej sponsorzy chcą jak zwykle zarobić. Nie obyło się więc bez oficjalnej piosenki MŚ w Brazylii, która wczoraj znalazła się na YT.

We Are One
W tym roku padło na Pitbulla. Federacja od dawien dawna nie przejmuje się tym, że dany artysta nie pochodzi z kraju gospodarza. Ale o tym może nieco za chwilę. No - kto nie słyszał, to niech sobie posłucha...



To jest mój blog, więc będę oceniał tak, jak mi się to żywnie podoba. Każda nowa piosenka nie ma tego czegoś, co się w końcu potem pojawia. No może prawie każda (o tym też za chwilę). Może jak ujrzę teledysk, to moje wrażenia będą inne. Na razie są takie, jakie są. Powodem mojego lekkiego zmartwienia może być sam Pitbull, którego wielkim fanem nie jestem i podobnie jak część internautów uważam, że każda jego piosenka jest podobna.

Premiera utworu miała co prawda miejsce w nocy polskiego czasu, ale już wcześniej znany był tytuł i wykonawcy... więc kochana sieć nie dała na siebie długo czekać i od razu wyczarowała nam pełno nie do końca oryginalnych utworów (przynajmniej pod względem nazwy). Zresztą ten należy do moich ulubionych.

Waka Waka
Ktoś trafnie napisał: Nie oszukujmy się. Każda piosenka, która byłaby tą oficjalną tegorocznego Mundialu byłaby gorsza, bo będzie tą po Waka Waka. Powiedzmy sobie szczerze - trudno nie zgodzić się z tą opinią. Utwór zaśpiewany przez Shakirę przeszedł do historii muzyki, a to jest, przynajmniej w przypadku sportowych kawałków, niezwykłą rzadkością.



W przypadku tej piosenki nie miałem żadnych wątpliwości. Od razu przypadała mi do gustu i jeszcze tego samego dnia, kiedy po raz pierwszy ją usłyszałem, nuciliśmy ją wraz z kolegami na boisku.

Swoją drogą Shakira, bardzo ciekawa postać nie tylko pod względem muzycznym, też nie jest Afrykanką (chociaż ma co nieco wspólnego z arabską częścią tego kontynentu), ale w klimaty RPA wkomponowała się kapitalnie. W związku z tym liczę na Jennifer Lopez, która w We Are One od siebie też coś dodała.

Piosenka to nie hymn
Mało kto wie, ale od pewnego czasu każde MŚ posiadają dwa oficjalne utwory. Jeden z nich to oficjalna piosenka, a druga to hymn. I o ile Waka Waka jest znana w sumie na całym świecie, to już hymn imprezy, czyli Sign of a Victory (wykonany przez R. Kelly oraz tradycyjny afrykański chór a'la gospel) sprzed niemal czterech lat już niekoniecznie, co pokazuje nam wskaźnik wyświetleń na YT: ponad 640 mln do nieco ponad 9 mln.


A przyznajcie szczerze - ten hymn też jest całkiem miły dla ucha. I również iście afrykański. Oj - co to były za mistrzostwa (przynajmniej pod względem muzycznym).

O Brazylię się nie martwię - kultura tamtego kraju daje nam naprawdę nadzieję na świetną imprezę. A dodajmy jeszcze, że hymn brazylijskiego Mundialu po finale wykona sam Santana! Towarzyszyć mu będą raper z Haiti Wyclef Jean, zdobywca nagrody Latin Grammy Brazylijczyk Alexandre Pires i Szwed Avicii, a więc też twarze znane w świecie muzycznym.

W tym roku więc i hymn może być naprawdę bardzo popularny. Na razie jeszcze go opinia publiczna nie poznała. Wiemy jedynie, że jego tytuł to We Will Find A Way (co w wolnym tłumaczeniu znaczy Damy sobie radę), a jego premiera będzie mieć miejsce pod koniec kwietnia.

Nie zawsze znane
Piosenki mistrzowskie nie zawsze były takie znane jak obecnie. Czy ktoś z Was pamięta może The Time Of Our Lives, czyli oficjalny hit MŚ w Niemczech?



Utwór może i ambitny, dla mnie osobiście ciekawy i dobry. Niemniej jednak pod względem marketingowym nie tak chwytliwy jak choćby Waka Waka - czyli po prostu zapomniany.

Walka duopolistów
Duopol Coca-Coli i Pepsi trwa w najlepsze. Co prawda, to ta pierwsza z firm jest partnerem FIFA, ale ta druga ze względu na gwiazdy, jakie ma w swoim portfolio (z Messim jako wisienką na torcie), też nie odpuszcza. Tak swoją drogą - już nie mogę się doczekać kolejnej reklamy Pepsi z gwiazdami futbolu.

Chyba każdy pamięta zarówno Wavin' Flag (piosenka do dzisiaj jest puszczana w polskich stacjach radiowych!) oraz tę reklamę z niesamowicie nastrojowym utworem Akona - Oh Africa (obejrzyjcie też ten teledysk, bo to świetny dowód na to, że Gotye nie był pierwszym człowiekiem-ścianą w historii muzyki).

W tym roku Pepsi jeszcze śpi, chociaż wydała już swoje puszki z Messim w roli głównej (będę miał zdjęcie, to wstawię tutaj). Coca-Cola swój utwór już ma, w kilku wersjach. To The World Is Ours.


Kończę już o tych reklamach, bo o nich jeszcze będzie. Już niedługo przyjrzę się bowiem najciekawszym mundialowym reklamom w historii. A na koniec jeszcze pytanie do Was: która z piłkarskich piosenek jest Waszą ulubioną? Piszcie!